"Trzy książki na rok" - wywiad z Martą Ignerską w "GW"

Ostatni już wywiad z ilustratorami w stołecznej "Gazecie Wyborczej" znów zrodził pewne moje zakłopotanie. Nie tyle jednak jego treść, co załączona obok niego ilustracja.
To Romans z George Sand z książki Barbary Smoleńskiej-Zielińskiej Chopin i jego muzyka
Książka przeznaczona jest dla młodzieży.



Ciekawą tezę o tzw. "picture book" rzuca Ignerska.

Co pani chciałaby zrobić?

- W ramach stypendium zrobiłam "Antonimy"- słownik angielski, w którym zderzam na rozkładówkach dwa słowa typu ładny - brzydki i w niebezpośredni sposób opowiadam to obrazkiem. Nie mogę jednak znaleźć na to wydawcy - słyszę, że to taki picture book, a te u nas kiepsko się sprzedają. A przecież picture book to książka wymagająca, trzeba wysilić głowę, pogadać o niej z dzieckiem, zinterpretować. Może rodzicom się tego nie chce, a może uważają, że dzieci tego nie ogarniają. Słyszę też, że to taki rodzaj książki na raz, na jedno obejrzenie, a anegdota kończy się z zamknięciem książki. Nie mogę się z tym zgodzić, to właśnie taka książka otwiera mnóstwo interpretacji. Brakuje mi takich. Nie ograniczam się do ilustracji dziecięcej, to nie jest mój główny nurt zainteresowań. Picture book dla dorosłych - to chciałabym zrobić najbardziej. Z grupą ilustratorów od pewnego czasu przełamujemy myślenie o książkach ilustrowanych.

Zgadzam się, że książki obrazkowe, z niewielką ilością tekstu, bądź w ogóle bez tekstu są wymagające. Zwłaszcza w stosunku do rodzica, który musi poniekąd stworzyć historię. Z doświadczenia widzę jednak, że te książki należą do ulubionych. Mój Janek (2,5) kocha!!! Gdzie jest tort?

Cały tekst wywiadu tutaj.

Komentarze

  1. Moniko, zapraszam do zabawy blogowej - jeśli takie tolerujesz ;-) - Wymień 10 rzeczy, które lubisz. Szczegóły na moim blogu :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. A sprawdzałaś "Miasteczko Mamoko", o którym kiedyś wspominałem?

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie się jakoś mało pozytywnie i mało młodzieżowo kojarzy ta ilustracja...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz