"Tabu w literaturze i sztuce dla dzieci" red. Bogusława Sochańska, Justyna Czechowska


Lektura książki „Tabu w literaturze i sztuce dla dzieci” (pokłosia projektu „Tabu w sztuce dla dzieci” zainicjowanego w 2011 roku przez Duński Instytut Kultury) to fascynująca przygoda intelektualna dla tych, którzy choć trochę interesują się tym, co piszczy w literaturze dla dzieci. Tym bardziej jeśli ma się wyrobione własne zdanie w materii tabu. Zbiór tekstów zachęca do dyskusji – choćby tylko wyimaginowanej, we własnej głowie.

Dobrym punktem wyjścia do dyskusji jest spojrzenie na to, jak postrzegamy dziecko i dzieciństwo. To bowiem sprawia, że kiedy stajemy przed kwestią obecności tabu w literaturze dla najmłodszych, mamy tak odmienne zdania. Caroline Sehested („Tabu w książkach z obrazkami…”) pisze tak: „To, kiedy książka zostanie uznana za dobrą czy złą, zależy właśnie od postrzegania dzieci i dzieciństwa. Jeśli uważa się, że dziecko powinno zdobywać wiedzę i być wychowywanym przez literaturę, należy wybierać książki kończące się morałem. Jeśli uważa się, że dziecko jest istotą niewinną i naiwną, należy wybierać książki, które mają szczęśliwe zakończenie i nie zajmują się tematami, które należą do świata i kultury dorosłych (…). Jeśli wreszcie postrzega się dziecko jako kompetentne, należy wybierać książki, które rzucają wyzwania i opisują życie dziecka w różnych jego trudnych odsłonach”. Podobny podział przywołuje Małgorzata Cackowska w „Ideologie dzieciństwa a tabu…”. Ten trzeci dyskurs, który pojawił się w XX wieku, zachęca do otwartego przedstawiania różnych aspektów życia ludzkiego, a zatem do sięgania także po tabu. W ten sposób „do dyskusji zaprasza się zmarginalizowaną grupę – dzieci, które dzięki zdobyciu nowej, dotąd zakazanej wiedzy, zyskują głos rozumiany jako kompetencję ekspresji”.

Kiedy rozmawiamy o tabu w sztuce dla dzieci, problem zawsze sprowadza się do zasadniczego pytania: czy dziecko trzeba chronić? czy dla dziecka jest dobre, aby przekroczyć wszelkie granice? Nie znajdziemy wśród autorów jednomyślności. Na przykład Sylviane Rigolet, portugalska specjalistka w dziedzinie psycholingwistyki, stwierdza jednoznacznie: „dorosły nie powinien poruszać danego tematu po to tylko, żeby go poruszać, żeby próbować rozwinąć dziecko poprzez informowanie go o niezliczonych problemach życiowych, przedstawiając nieskończenie wiele sposobów pokonania drogi życiowej”, a także „Wydaje mi się zupełnie nieefektywne i podejrzane, a nawet niebezpieczne, zbiorowe wystawianie dzieci na doświadczenia właściwe tylko konkretnej jednostce. (…)Stare przysłowie mówi, że nie można osła zmusić do picia, jeśli nie chce mu się pić”. Na problematyczność pełnego otwarcia na oswajania dzieci ze wszystkimi tematami zwraca też uwagę Cackowska, cytując Ursulę Kroeber Le Guin: „Pokazać dziecku obraz (…) komór gazowych (…) ludzi umierających z głodu albo okrucieństwo psychotyka i powiedzieć: Widzisz, moje dziecko, tak to właśnie jest, może ty coś zrobisz w tej sprawie – to byłoby z pewnością nieetyczne. Jeżeli zasugeruje, że istnieje rozwiązanie tych potwornych faktów, okłamie dziecko. Jeżeli upiera się, że rozwiązania istnieją, obarcza dziecko brzemieniem, które przerasta jego siły”. Za pełną swobodą i otwarciem na tabu opowiada się Oscar K. (duński autor ok. 50 książek dla dzieci), który deklaruje: „nie zawaham się, opowiem o wszystkim, jeśli będzie to miało jakiś sens”.

Wypowiedzi specjalistów ujawniają też nieraz postmodernistyczny relatywizm i wizję artysty. Sven Nyhus stwierdza: „Artysta musi być wolny i pracować bez ograniczeń”, a Oscar K. dodaje: „Sztuka nie powstaje z myślą o tym, jak i przez kogo będzie odbierana. Zazwyczaj w ogóle nie jest adresowana do nikogo, ale jest sama dla siebie”, a także „pisać w zgodzie ze współczesnym ruchomym obrazem świata, wieloznacznie i komplementarnie. Nie ma granic tego, o czym można pisać”.

Dla mnie konkluzja jest następująca: w temacie tabu (poruszać w książce dla dzieci czy nie?) nigdy się nie dogadamy. Jedni będą na tak i przygwałcą dzieci do tego, by „kształtować ludzki potencjał do działania i wyrażania głosu z sferze publicznej” (s.73). Inni powiedzą zdecydowane „nie”, jako że ta pełna otwartość zderzy się z ich instynktem opiekuńczo-ochronnym.

Uważam, że istotne jest, aby rodzice mieli świadomość trendów we współczesnej literaturze dla dzieci, żeby mieli swoje zdanie. Cieszę się też, że potwierdziły się moje refleksje dotyczące książki dziecięcej zanotowane w tekstach „Walka o dziecięcy rząd dusz” (o tym, że lit. dla dzieci staje się polem walki o władzę pisze Cackowska, s. 58) i „W piekle skandynawskiego raju” (tekst Janiny Orlov „Trendy i tendencje w szwedzkiej literaturze dla dzieci…”).

Możesz kupić tutaj: Tabu w literaturze i sztuce dla dzieci 

Wydawnictwo: Media Rodzina 
Wymiary: 145 x 205 x 8
Oprawa: oprawa broszurowa
Ilość stron: 166
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7278-707-1

Komentarze

Prześlij komentarz