Roksana Jędrzejewska-Wróbel „Siedmiu wspaniałych”


O „Siedmiu wspaniałych już pisałam. Kilka słów poprzedniej recenzji pozwolę sobie powtórzyć:)

W „Siedmiu Wspaniałych i sześciu innych, nie całkiem nieznanych historiach” (bo tak brzmi pełny tytuł) autorka bierze na warsztat znane nam bajki. Motyw Kopciuszka („Kapciuszek”) służy przedstawieniu mamy-kury domowej, która za radą przyjaciółki zaczyna inwestować we własny rozwój. Historia o koźlątkach („Siedmiu Wspaniałych”) pomaga dzieciom „przeżyć na sucho” problem szkolnego dręczyciela. Presja rodziców, jaką chcą oni wywrzeć na swoich pociechach, obserwujemy w bajkach o „Nie dość bladej królewnie” (wygląd) i w „Wieży sławy” (rozwój dziecka). W „Trzech obrotnych świnkach” obserwujemy zagadnienie akwizycji jako formy wymuszania, motyw zaklętej żaby („Rodzina Żabickich”) opowiada o rozwodzie rodziców. Najbardziej interesujące wydaje mi się opowiadanie ostatnie – „O królewnie, która zasnęła”, ponieważ nie dotyka żadnego ze współczesnych problemów bezpośrednio. Jest najbardziej ponadczasowe, o uniwersalnej wymowie. Dowiadujemy się z niej, że miłość może pokonać nawet największe trudności. Jeśli więc wziąć pod uwagę umiejscowienie tej historii w całym tomie, odkrywamy puentę dla wcześniej podjętych tematów.


Wiele motywów jest tutaj odwróconych. Śnieżka okazuje się blada, ale niewystarczająco, trzy świnki biorą w obroty starego wilka, a śpiącej królewny i Śnieżki wcale nie ratuje piękny królewicz. Z tego tez powodu książka Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel wymaga wyrobionego czytelnika. Młodszy nie będzie rozumiał, dlaczego akcja nie toczy się według znanego schematu już może znanego mu z lektur baśni. To wyrobienie ma jednak także związek z treścią. Autorka tworzy fabuły wymagające zaangażowania intelektu, zmusza do zastanowienia się, budzi emocje czytelnika. Niektóre sceny są rzeczywiście mocne, przerysowane, czasem wręcz dramatyczne. Jak scena, w której królowa Tamira pyta w obecności swej córki Mirandy zwierciadło tak: „Zwierciadełko, powiedz przecie, kto nie jest dość doskonały w moim świecie?”, na co lusterko odpowiada: „Królewna Miranda! To ona! Wszystko psuje, bo jest zbyt czerwona. Bo nie dość blada jest ona!” („Nie dość blada królewna”). Warto więc towarzyszyć dziecku w tej lekturze, a przynajmniej zapytać o wrażenia czy przemyślenia.


Nowe wydanie różni się od starego warstwą ilustracyjną. Tym razem miała okazję wykazać się Marianna Oklejak. Jej obrazy są równie niepoprawne (w jej przypadku akurat uważam to za walor). Pełne buzie, kartoflowate nosy, zdecydowane kolory domagają się zajęcia stanowiska – albo się nam to podoba, albo nie. Mnie się akurat podoba:)



Możesz kupić tutaj: Siedmiu wspaniałych…

Ilustracje: Marianna Oklejak
Wydawnictwo: Bajka
Wymiary: 196 x 231 x 13
Oprawa: twarda
Rok wydania: 2014
ISBN: 9788361824756

Komentarze

  1. Irytuja mnie takie ksiazki. Zeby uwspolczesnic basn potrzeba czegos wiecej niz zmiany realiow i politycznie poprawnego przeslania. Zlosci mnie tez powszechne niezrozumienie Kopciuszka :) Wspolczesna krytyka na ogol suchej nitki na tej basni nie pozostawia co jest glupota totalna. Pamietam jak Jadwiga Wajs w jednej ze swoich ksiazek pisala wlasnie o czyms takim - oczywiscie mozna by uczynic Kopciuszka przebojowa samo sie realizujaca busineswoman, ktora konfrontuje sie z siostrami i macocha, ale wtedy nie byloby basni, tylko opowiesc o tym jak zrobic kariere...
    Natomiast scena ktora cytujesz wcale nie wydaje sie ZBYT brutalna. Basnie pelne sa wlasnie takiej albo i wiekszej brutalnosci.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tutaj mama-Kopciuszek ma raczej zawalczyć o siebie (jest malarką) niż zrobić karierę.
    Cytowana scena jest dramatyczna, nie brutalna. Ja myślę, że jednak dziecka się z tym samego nie zostawia, że to warto przegadać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale w basni Kopciuszek nie musi walczyc o siebie w takim sensie (to o czym piszesz jest zupelnie innym mechanizmem). Kopciuszek po prostu jest soba. Ma bardzo niska tolerancje na siedzenie i gapienie sie w lusterka rozne, woli konkretna prace (a praca w kuchni w basniach jest praca bardzo wazna, nawet dla krolewien roznych i symbolizuje rozne przemiany, nie mowiac juz o umiejetnosci nakarmienia). Kopciuszek ma wolnosc outsidera, zostaje uznany za nienadajaca sie do zamazpojscia (a wiec nierokujaca, bo to jedyna wizja przyszlosci) - ale zupelnie sie nie przejmuje ta opinia i tym co mysla siostry czy macocha. Jest to przykre, ale ona zdaje sobie sprawe, ze jej to nie definiuje. Kiedy jest gotowa idzie na bal (nie ma w niej watpliwosci w stylu "ja, kuchta mialabym isc na bal?") i zdobywa ksiecia (w starszych wersjach zupelnie bez pomocy wrozki, calkowicie we wlasnym zakresie). Wiec do tego o czym piszesz bardziej pasowalaby bajka o Brzydkim Kaczatku, ktore musi odkryc siebie dopiero, dac sobie prawo do bycia soba wbrew otoczeniu.

      Usuń
    2. Nie jestem przekonana, czy Kopciuszek woli ciężką pracę czy raczej jest do niej przymuszona. To że się na los nie buntuje, że robi posłusznie, co jej się każe - to inna sprawa.
      Widzisz, dzisiaj pisze się tak, że nie trzeba szanować żadnych reguł. Tu autorka bardzo swobodnie korzysta z tradycji, przerabiając wedle własnego widzimisię.

      Usuń
    3. Nie mowie, ze woli ciezka prace od wszystkiego. Woli ciezka prace od siedzenia calymi dniami przed lusterkiem i rozmawiania o ksieciach i subtelnego przesladowania tych, ktorzy sie tak nie chca zachowywac i roznia sie od nas. Nie buntuje sie, bo widzi sens swojej pracy. Kiedy macocha i siostry probuja jej zabronic zrobienia czegos na co jest gotowa i naprawde chce tego - wtedy jej bunt jest spektakularny ;)

      Usuń
  3. I jeszcze dodam (pisałam to w Nieparyżu) że ja nie lubię odwracania schematów i motywów. Że to jest ten postmodernistyczny chaos, w którym dziecko nie ma szansy się zdrowo odnaleźć.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja się trochę zgodzę z Hannah, a trochę z Tobą, a trochę się z Wami nie zgodzę; istotnie, trzeba sporych umiejętności, żeby mądrze uwspółcześnić baśń. Trzeba wiedzieć, które elementy do czego służą i jak mogą być czytane, co wolno zmienić, a co musi zostać. Trudno napisać opowieść niebanalną a uniwersalną, w której odnajdą się dzieci różne (bo jeśli historia jest autorska, to niestety nosi piętno swoich czasów i po kilku dziesięcioleciach raczej wypadnie z obiegu, albo stanie się tylko "literacka", zamiast "terapeutyczna"). Baśnie są bardzo różne, różne role przypadają tam chłopcom i dziewczynkom - ja Kopciuszka raczej nie lubię właśnie za bierność, nigdy nie lubiłam niestety, ale jest morze takich opowieści, w których się odnajdowałam! I nie ma co tu gadać o zrozumieniu, czy (nie)właściwym odczytaniu, bo jak historia nie trafia do dziecka, to nie - i koniec :)
    U Jędrzejewskiej-Wróbel mamy "interwencjonizm" bardzo współczesny, ale to opowieści dla dzieci, które ZNAJĄ baśnie i wiedzą, co się zmienia i dlaczego. Czyli nie takich małych. Przede wszystkim nie trzeba tego traktować jako opowieści wykluczających baśnie czy konkurujących z nimi. A jeśli się przyjrzeć, podstawowe baśniowe walory terapeutyczne opowieści Roksany posiadają: bohater odnajduje siłę i radzi sobie z problemem, triumfuje lojalność i przyjaźń. Czyli dość tradycyjnie tutaj.
    Co nie znaczy, że bez zastrzeżeń mi się te historie podobają. Bo zastrzeżeń mam i to sporo. To, co jest siłą - konkretność - jest i wadą; nie dałam tego dziecku "do poczytania".

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz