Dominika Jasińska „Sowa, Krowa i z Wielorybem rozmowa”



Debiut Dominiki Jasińskiej na pewno wart jest odnotowania. Pierwsza książka tej autorki – jak dla mnie – znajduje swoje miejsce na półce gdzieś między „Piaskowym Wilkiem” Asy Lind i „Panem Kuleczką” Wojciecha Widłaka. Z książkami o Karusi szwedzkiej pisarki łączy ją zdecydowanie klimat – wydarzenia dzieją się powoli, najczęściej bohaterowie są w dialogu, który to wydarzenie omawia czy raczej przemyśliwuje. Bohaterowie dziwują się, zadają pytania, niektórzy zdecydowanym głosem odpowiadają, inni powątpiewają. Filozofowanie jest więc w „Sowie, Krowie i z Wielorybem rozmowie” czymś bardzo mocnym. Seria Widłaka też oczywiście filozofująca jest. Jednak z nią łączy książkę Jasińskiej także forma – krótkie teksty z puentą, z wyrazistą refleksją różnej wagi.

No ale dość tych ogólników. Sami posłuchajcie tej pięknej, poetyckiej opowieści:

U Gąsienicy okna były szeroko pootwierane i firanki wyszły przez nie, tak jakby na spacer. Mocny wiatr, który lubi pojawiać się znikąd o tej porze, pociągnął je dalej i po chwili dosięgnęły koron drzew, potem chmur, a na koniec zniknęły za widnokręgiem. Gąsienica pomyślała, że gdy obejrzą sobie świat, to wrócą. 

Ten inspirujący fragment zatrzymał mnie na chwilę. Już kiedyś o tym pisałam, że we współczesnej prozie dla dzieci mało jest opisów, wydarzenia muszą dziać się szybko, żeby przypadkiem czytelnik chowany w naszej pędzącej rzeczywistości się nie znudził. Wyjątek o firankach jest melancholijny. Gąsienica, która firankom się przygląda, wyciąga z tej sceny wnioski dla siebie i swojego życia. A więc dostrzeganie tego, co ulotne, zatrzymanie się po to, aby za chwilę wyruszyć. Być może w nowym, niespodziewanym kierunku.


Opowieść Jasińskiej zaczyna się dość jednak filmowo. Oto autorka naraz rozpoczyna dwa wątki z różnymi bohaterami – jest Gąsienia z Sową oraz Skorpion i jego synek. Po chwili do rozmów z Gąsienicą dołączą się Krowa, która spada z nieba i Wieloryb zamieszkujący pobliski staw. Scena z firanką pod wieloma względami jest dla obu wątków znacząca. Początkowo – ta wielość bohaterów i wątków może się dla czytelnika wydać nieco problematyczna czy nawet chaotyczna. I tu jest ważne pytanie, dla czytelnika w jakim wieku przewidziano tę publikację.


Nie ukrywam, że do bliższego przyjrzenia się tej książce zachęciła mnie para ilustratorów. Od kilku lat przyglądam się pracy Anity Andrzejewskiej i Andrzeja Pilichowskiego-Ragno dla „Świerczykowej” rubryki „Chcę wiedzieć więcej”. Zawsze podziwiam inwencję tych ilustratorów. Wydaje się takie łatwe stworzyć postać z tego, co znajdziemy w szufladzie taty w garażu… ale spróbujcie sami… docenicie ich mocno!




Życzę powodzenia – i Jasińskiej, i ilustratorom :)

Ilustracje: Anita Andrzejewska, Andrzej Pilichowski-Ragno
Oprawa: Twarda
Rok wydania: 2015
Wydawnictwo: Wydawnictwo Inne 
ISBN: 978-83-64550-02-7

Komentarze

  1. Dziękuję za zwrócenie mojej uwagi na tą pozycję, pierwszy raz o niej słyszę.
    A korzystając z okazji dziękuję jeszcze za wpisy o "Moje nie moje", "O ludziach którzy się rozwijali" i za "Białą księżniczkę ...", poszerzyły mi horyzonty poszukiwań książek dla moich dzieci. Chociaż Księżniczkę to chyba kupiłam z myślą o sobie.

    A oglądając filmik z ilustratorami pomyślałam, że widziałam podobne robociki w jakiejś książce, znam ten styl ... popatrzyłam na półkę i znalazłam "Alfabet z obrazkami" Strzałkowskiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mogłam pomóc:) Dla siebie warto przeczytać jeszcze "Narodziny księżniczki" i "Królestwo dziewczynki" :)

      Usuń
    2. Księżniczkę z Namas podarowałam zgodnie z sugestią (podobała mi się, nawet bardzo, natomiast pojawiający się pomysł podarowania pakietu dwóch Księżniczek odrzuciłam - z Białą nie chciałam się rozstać).
      Z "Królestwem dziewczynki" mam problem, tak jak z podejściem do momentu inicjacyjnego w kulturze, akcentuje się ból, trud panowania nad sobą, zmianę, wpływ na otoczenie. A nie wspomina (żeby użyć poetyki tej książki) o skarbie, o jakichkolwiek możliwościach tworzenia. Ja bym chciała tam zobaczyć np. ukryte perły. Czarodziejskie perły, które można nauczyć się śmiać (albo na coś zamienić). Ale może to by było niedelikatne, lub zbyt dosłowne.
      No i nie jestem pewna co tu może symbolizować smok.

      Usuń
    3. NO cóż... taki zamysł miała autorka. DLa mnie jako dorosłej kobiety, która ma też swoje trudy, których się zupełnie nie spodziewała, ta książka bardzo dodawała mi odwagi, uczyła akceptować bez rzucania się na wszystkie strony. Ale pomysł o ukrytych perłach jest ciekawy i słuszny. Jestem pewna, ze autorka uznałaby go za godny uwagi.

      Usuń

Prześlij komentarz