Marcin Szczygielski „Klątwa dziewiątych urodzin”


Nie wiem, czy muszę jeszcze kogoś przekonywać, że Marcin Szczygielski wielkim pisarzem (literatury dla dzieci) jest. W moim przekonaniu nie ma obecnie sobie równych. Nie zamierzam tu po raz kolejny wychwalać zdolności autora do tworzenia fascynujących fabuł (jeśli ktoś koniecznie chce wiedzieć, skąd moja opinia, niech czyta te recenzje: pierwsza, druga, trzecia). Chcę raczej jako dowód prawdziwości moich tez przedstawić Wam moją córkę. Marta czekała na „Klątwę dziewiątych urodzin” odkąd wywnioskowała z ostatniej strony, że będzie ciąg dalszy. Wielokrotnie wypytywała, czy to już. Uparta do tego stopnia, że w końcu zapytałam u źródła i dowiedziałam się nie tylko o dacie wydania, ale też poznałam tytuł. To musiało mojej córce wystarczyć. A kiedy książka przyszła pocztą… musiałam zapomnieć o tym, że mam córkę na czas lektury. Połknęła! A potem – jak to ona – poszła zarażać swoje koleżanki z klasy. I wiemy, że to wciąż nie koniec…


Każda z trzech wydanych do tej pory części różni się od siebie, choć ma wspólnych bohaterów. W „Czarownic piętro niżej” autor i jego bohaterowie pozostaje w dużej mierze w przestrzeni rzeczywistej. Mamy co prawda ciut fantastyczny ogródek ciabci z Zdradliwymi Liliami na czele, jednak cała akcja dzieje się w kamienicy, ogrodzie, chlewiku. W części drugiej – „Tuczarnia motyli” – akcja przenosi się w świat całkowicie fantastyczny. Bohaterka ulega pomniejszeniu i trafia do krainy motylołaków, która jednak mieści się wciąż i nadal w ogrodzie ciabci. W „Klątwie...” porządki się odwracają. Ciabcia i Monterowa tym razem przyjeżdżają do Mai, do Warszawy. Bohaterki snują się po stolicy, a świat rzeczywisty istnieje tu na równi z fantastycznym, choć ten drugi jest mocno schowany. Trzeba też dodać, że bohaterowie świata fantastycznego wywodzą się z warszawskich legend. Spotkamy więc Syrenkę, Warsa i Sawę, Złotą Kaczkę, którzy jakby nigdy nic wiodą swoje życie, dostosowawszy je do aktualnie panujących w stolicy realiów, trendów czy nawet mód. Szczygielski żongluje fabułą po królewsku i to w takim tempie, że czytelnikowi kręci się w głowie. To talent! – móc wpasować zastygłe w tradycji postaci z legend w rzeczywistość dzisiejszej Warszawy. Syrenka na ten przykład:

Na kanapie leżała okropnie gruba kobieta w średnim wieku, ubrana w poplamiony biały T-shirt z napisem „I love Warsaw”. Gęste ciemne włosy, przetkane pasmami siwizny, upięła w nieporządny kok. Zamiast nóg miała rybi ogon ozdobiony kolorowymi kapslami od butelek. Jadła kopytka ze skwarkami i oglądała „Małą Syrenkę” na turystycznym czarno-białym telewizorku, do którego podłączony był przedpotopowy magnetowid. 

Jest jeszcze fragment o słoikach, które napływają do Warszawy zewsząd:) Stąd problem Syreny z metabolizmem…

Ale, ale… o czym to wszystko jest? W skrócie – Maja za kilka dni ma obchodzić dziewiąte urodziny, a jeśli do tego dnia nie odnajdzie swojej prababki Niny, zapomni o wszystkim, co do tej pory przeżyła jako czarownica, straci też wszystkie umiejętności czarowania (choć te póki co jeszcze w powieściach słabo się objawiły – jak na mój gust!). Stąd właśnie fabularny pęd. Trzy bohaterki, a także kot i Foksi przemierzają Warszawę dzień w dzień, aby zbliżyć się do wielkiej rodzinnej tajemnicy. Finał jest zaskakujący:)

Obok wspaniale zbudowanych postaci – Monterowa bije wszystkich na głowę! uwielbiam ją! – podoba mi się też to pochylenie się autora nad światem rzeczy. Myślę, że cały cykl autora staje się wehikułem czasu. Za dziesięć, dwadzieścia lat czytelnicy odkrywający jego powieści będą pytali swoich rodziców: a o co chodzi z tymi słoikami? a co to jest fejsbuk czy twitter? napój energetyzujący? Szczygielski staje się piewcą detali dnia dzisiejszego. Z zaintrygowaniem i dziwnym szacunkiem pochyla się nad naszym tu i teraz, którego nie dostrzegamy, nad którym się nie zatrzymujemy, który uznajemy za oczywistość i zwykłość. Jak u Białoszewskiego… epifania, reizm, właściwie to resfania.

My pozostajemy w wiernym oczekiwaniu:)

PS
Wydawnictwo informuje:
Z dumą i radością informujemy, że „Klątwa dziewiątych urodzin” otrzymała tytuł Książki Roku 2016 w prestiżowym konkursie Polskiej Sekcji IBBY. W uzasadnieniu jury napisano między innymi: „Kolejne strony tej mistrzowskiej powieści przewraca się z rosnącą ekscytacją - nie ma się czemu dziwić, gdyż Szczygielski wręcz wrzuca nas w wir narracji, z którego nie sposób się wyrwać przed przeczytaniem ostatniego zdania”.



Ilustracje: Magda Wosik
Oprawa: Twarda
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo: Bajka 
ISBN: 978-83-65479-05-1

Komentarze

  1. U nas też wielkie wyczekiwanie 8-latki na kolejna część przygód Mai, a potem wspólna rodzinna lektura (w komplecie, a nie że jeden dorosły lektor) i zrywanie boków ze śmiechu. I, ah!, ta Monterowa - cóż za wdzięk opaczny, cóż za magnetyzm z tej kobietce, jaki łobuż w skórze staruszki!

    Trzeba również wspomnieć o stronie graficznej. Nienachalne, czarno-białe ilustracje idealnie pasująa do powieści.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz