Gusti „Mallko i tata”


Trudno się pisze recenzję, kiedy jest się w temat książki zaangażowanym osobiście i bez reszty. Trudno się pisze recenzję, kiedy pisarz wyłożył kropka w kropkę nasze własne doświadczenia i przemyślenia. Nie jestem dzisiaj za grosz obiektywna. Dzisiaj jestem po prostu wdzięczna, że ktoś się nad tą publikacją pochylił, że ktoś jej się przychylił.

Historia Gustiego, ilustratora i autora książek dla dzieci (poznaliśmy go dzięki „Szaremu chłopcu”), ojca Mallko – chłopca z zespołem Downa, i moja, matki Antka – chłopca z zespołem Downa, ma wiele punktów stycznych. Prawie wszystkie, z wyjątkiem jednego. Doceniam autora za poniższe wyznanie, które na drugiej stronie jest wypisane naprawdę dużymi literami!


Wymagało odwagi i stanięcia w prawdzie wobec samego siebie, ale i całego świata. Gusti nie zaznacza wyraźnego momentu, w którym zaczął akceptować swojego syna. Na pewno pomógł mu starszy syn, 8-latek, który pokochał Mallko bez stawiania mu warunków. Pomogła mu twórczość i przyjaciele. Nasze historie od tego momentu biegną podobnie.

Gdyby książki miały moc zmienić cały świat, podarowałabym światu „Mallko i tata”. Dlaczego? Właśnie z tego względu, że daje wgląd w zwykłe czynności dnia codziennego. Zobaczysz, jak dziecko z trisomią czyta książki (wietrząc pupę), jak się kąpie (sikając do wody) i jak sobie radzi w szkole (zaczepiając wszystkich). I jeśli dojdziesz do wniosku, że nic w tym niezwykłego – brawo Ty! Downy to po prostu dzieci (a potem dorośli)! Ich ciała i umysły mają jedynie pewne ograniczenia. Może ci się wydawać, że właśnie te ograniczenia są straszną katuszą i udręką dla wszystkich. Gusti patrzy jednak na te ograniczenia jak na coś niezwykłego. Osłabione napięcie mięśniowe sprawia, że Mallko jest jak elastyczny jogin!!! Potrafi zrobić szpagat na leżąco, na siedząco, na stojąco. Kiedy jest zmęczony, po prostu opada jak worek piasku. Ilustracje dopowiadają wiele – widzimy tu ojca, który zmaga się z synem leżącym na podłodze, próbuje postawić go na nogi. To, co jednym wydawać się może trudem nie do uniesienia, Gusti nazywa „śladem Boga” i „kawałkiem nieba na ziemi”.


Gusti nie unika trudnych tematów – począwszy od pierwszego wyznania dużymi literami, do finalnego, wstrząsającego: „Dzieci z zespołem Downa są zagrożone wymarciem”. Trudno wobec tego przejść obojętnie. Moja córka była poruszona i perswadowała, że przecież Antek nie jest żadnym dinozaurem. Może nie do końca zrozumiała, mimo że już kiedyś naszym dzieciom tłumaczyliśmy, czym jest aborcja i że na Islandii dzieci z trisomią już się nie rodzą.


„Mallko i tata” jest zbiorem wielu opowieści. To urywki z życia. Poznajemy i historię mamy, Anny, i starszego brata, Theo. Przede wszystkim jednak zanurzymy się w historie życia widzianą oczami ojca. Rzeczywiście ta książka ma coś z pamiętnika taty. Wydaje się, jakby artysta zebrał tu materiały, które tworzyły się przy okazji, bez wyraźnego wskazania „do druku”. Wiele tu krótkich przemyśleń czy nawet maksym, jak „Zabawa jest świętością” – możemy się domyślać, że spisanych na małych kartkach jako swoiste „memento”. Ale może spisanych także dlatego, żeby ocalić od zapomnienia, bo kiedy masz w domu dziecko niepełnosprawne – masz poczucie, że uczestniczysz w czymś niezwykłym. Ja osobiście czuję, że spotkało nas wyróżnienie. I próbujesz to wszystko zapisać, odmalować, sfotografować, żeby zatrzymać! Każdy z rodziców dzieci niepełnosprawnych robi to, jak potrafi.

Gusti, dziękuję!

Moja opowieść wygląda tak:









Czy widzicie młodego Jogina?


Okładka: twarda
Rok wydania: 2018
Wydawnictwo: Dwie Siostry 
ISBN: 978-83-65341-46-4

Komentarze

  1. Twoja opowieść jest przepiękna, magiczna, przepojona miłością, niesamowita...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz