Książka o krowie Balbinie okazała nam się bliższa niż na to pierwotnie się zanosiło. Przede wszystkim już samo imię głównej bohaterki wiązało się z miłymi konotacjami – wszak Marta uwielbia przygody gąski Balbinki i mogłaby słuchać tej bajki-grajki bez końca, zawsze mocno wbita w fotel. Okazało się jednak, że autorka chyba gdzieś podglądała nasz życie, bo taka wieś, którą opisuje, jest wypisz-wymaluj wsią pradziadków moich dzieci. Są i króliki, i psy, i koty, i świnie i jeszcze do niedawna krowa, na której grzbiecie odważna Marta siedziała. Jest i traktor – ulubiony sprzęt syna. Są w końcu wiekowi już pradziadkowie, których jednostajny rytm życia daje wszystkim poczucie bezpieczeństwa, ładu i spokoju. Dlatego gdy czytamy o Balbinie – czytamy o nas samych!
Iwona Kocińska przedstawia nam całkiem zwyczajną fabułę. Rzecz dzieje się na wsi, gdzie w jednym z gospodarstw mieszka krowa Balbina. Ma przyjaciół – kota Filipa i psa Nestora, którzy dbają o to, by krowa nigdy się nie nudziła. Jest jeszcze Dziadek i Babcia oraz mała Dorotka, która przybywa tu na wakacje. Poznajemy naszych bohaterów w ciągu roku. Bo tutaj, podobnie jak czytaliśmy u Reja, rok na cztery części jest rozdzielon. Życie płynie spokojnie w rytmie wyznaczanym przez zmieniające się pory roku. Ktoś mógłby rzec nawet, że nic spektakularnego tu się nie dzieje – ot, przychodzi wiosna i krowa wychodzi na pole poskubać świeżą trawę, potem obserwujemy, jak zboże dojrzewa, sianokosy i wykopki. Nuda, panie! A jednak autorce udaje się te proste, gospodarskie czynności przedstawić ciepło, żywo, prawie magicznie. I jeśli wziąć pod uwagę fakt, jak niewiele dzieci miastowych ma okazję poznać ten rytm wiejskiego życia, Kocińska ocala tu od zapomnienia i rejestruje świat, który powoli przebrzmiewa. Może uda się autorce, podobnie jak Rejowi, trafić do kanonu lektur szkolnych?
Przygody krowy Balbiny warto czytać jeszcze z innego względu. Książkę opatrzono znaczkiem „bajki zasypiajki”, sugerując, iż wyciszą malucha i łagodnie wprowadzą w krainę snu. Coś w tym jest rzeczywiście. Ta leniwie biegnąca fabuła, świat nieskażony złem, sympatyczne nastawienie bohaterów do siebie, nie rozbudzają w młodym czytelniku skrajnych emocji. Książka raczej maluje przed dzieckiem swojskie obrazki – tak fabułą, jak łagodnymi, pastelowymi ilustracjami – które pewnie po chwili znajdą swoją kontynuację w spokojnych snach malucha.
Możesz kupić tutaj: Przygody krowy Balbiny
Ilustracje: Agnieszka Semaniszyn
Oprawa: Twarda
Ilość stron: 184
Rok wydania: 2010
Wydawnictwo: Skrzat
Wymiary: 16.9x24.5cm
ISBN: 9788374374491
Bajki zasypiajki?? To jest ciekawe. Nie myślałam, że takie coś istnieje.
OdpowiedzUsuńCudna ta książka. Mój dwulatek piszczał z radości podczas czytania:)To dobra książka - z tego choćby względu, że wprowadza dziecko w świat ważnych wartości, które ważne są w życiu. Świat trochę sielankowy, baśniowy, spokojny - oj, dobrze się śpi:)
OdpowiedzUsuńKupiłam zaledwie wczoraj gdyż uwielbiam słodkie bajki ale mam wrażenie ze Tymcio trochę się gubił jeszcze w tej fabule (ma 3 latka), może przy kolejnym czytaniu za przyjaźni się bardziej z bohaterami, ja jestem na tak szczególnie ilustracje mnie ujęły, teraz choruję na "dinozaury", cieszę się ze znalazłam to miejsce.
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze Ci się tutaj podoba:)
OdpowiedzUsuńTa książka bardziej dla wyrobionego w czytaniu 4latka, który umie słuchać dłuższą chwilę. Dla trzylatka polecam np. "mamę Mu" albo "gdzie jest tort":) Pisałam o nich już kiedyś więc sobie zajrzyj do recenzji.
Wielkie dzięki za podpowiedzi na pewno skorzystam, w końcu długie jesienne wieczory za pasem. Tak na marginesie krówkę mamy już trzeci dzień i jestem zaskoczona bo Tymcio zaskakująco szybko przy niej usypia, może coś jest w tych zasypiajkach.
OdpowiedzUsuń