Elsa Beskow "Słoneczne jajo"


Książka Elsy Beskow o córce elfów i słonecznym jaju zauroczyła nas od pierwszego wejrzenia na okładkę. Długowłosa, ruda dziewczyneczka, przyglądająca się ze zdziwieniem pomarańczy, stoi w centrum obrazka. Ilustracja (ta i pozostałe!) przyciąga wzrok oglądającego subtelnością i delikatnością. Na obrazy Słonecznego jaja składają się dwa plany. Z jednej strony oglądamy realistyczne przedstawienie lasu i jego mieszkańców – ptaków, wiewiórki, żab. Spoglądamy na las „od podszewki”, okiem małego dziecka, które będąc blisko ziemi, widzi świat w szczegółach – mech, igiełki świerku, szyszki, drobne kwiatki… Z drugiej zaś strony, pośród tego, co rzeczywiste, umieszczone zostają elementy baśniowe, jak córka elfów, Szyszka, skrzat Korzonek. Obecność tego drugiego planu ma swoje znaczenie. Sprawia bowiem, że to, co zwyczajne, ale odrobinę niezrozumiałe, staje się magiczne. Beskow zresztą wyjaśnia to czytelnikowi:

Jeśli kiedykolwiek zimą natrafisz na nieco mniej soczystą pomarańczę, nie smuć się, tylko pomyśl, że może to jeden z tych owoców, z których sok piła córka elfów! To byłoby niesamowite, prawda?

Zdarzyło wam się kiedyś jeść taką mniej soczystą pomarańczę? No właśnie! Beskow ćwiczy więc wyobraźnię czytelnika. Zachęca go do bajania i spoglądania na rzeczywistość przez specjalne okulary fantazji. Dzięki temu świat wydaje się bardziej niezwykły!


Obrazkom oczywiście towarzyszy opowieść. W gruncie rzeczy jest to dość prosta historia, bez fajerwerków. Córka elfów znajduje w lesie pomarańczę, ale myśli, że to jajo zniesione przez słońce. Pokazuje je swoim przyjaciołom – Szyszce, żabom, sowie, wiewórce… Dopiero zięba wyjaśnia, że to owoc, z którego można pić sok. Jak się okazuje przepyszny! Pomarańczę porywa jednak sroka, co doprowadza córkę elfów do łez. Zięba pociesza maleńką dziewczyneczkę i obiecuje zabrać ją ze sobą do ciepłych krajów, gdzie cytrusów jest pod dostatkiem. Tak też się dzieje! A więc, za sprawą tego, że mały chłopiec o imieniu Lasse zgubił w lesie pomarańczę, córka elfów mogła przeżyć wielką przygodę.

Książki obrazkowe Elsy Beskow (1874-1953) to klasyka literatury szwedzkiej. Spodobało mi się co na stronie Ambasady Szwecji pisze Birgitta Fransson:

Elsa Beskow kształciła się na malarkę w Akademii Sztuk Pięknych, ale po wyjściu za mąż zarzuciła malarstwo oddając się tworzeniu książek dla dzieci. Beskow miała czwórkę dzieci, samych chłopców, pozujących do ilustracji swej matki, która, zajmując się jednocześnie gospodarstwem, dziećmi i mężem, zdążyła stworzyć ponad 30 książek obrazkowych, wiele zbiorów bajek i podręczników. Nigdy nie miała własnej pracowni, lecz zwykła siadać na rogu stołu w jadalni i malowała, wyposażona w małe pudełeczko akwareli i pędzelek, otoczona gromadką bawiących się dzieci. Był to pewnie dość typowy obraz sytuacji kobiet w tamtych czasach.


W książkach Elsy Beskow wyraźnie widać chęć dotarcia do dzieci i zyskania ich zrozumienia. Autorka solidaryzuje się z dziećmi, nie idealizując ich jednak ani nie upiększając, lecz szkicując ich takimi, jak rzeczywiście wyglądały - i nic dziwnego: rysowała przecież swych własnych synów. Musieli pozować także, gdy Beskow rysowała dziewczynki, choć niespecjalnie im się to podobało.

Słoneczne jajo jest pięknie wydane. Nieco pożółkły typ papieru, twarda okładka z materiałowym grzbietem sprawiają, że czujemy, jakbyśmy trzymali w rękach książkę sprzed wielu, wielu lat… Książkę naszego cudownego dzieciństwa!

Możesz kupić tutaj: Słoneczne jajo

Oprawa: Twarda
Ilość stron: 28
Rok wydania: 2010
Wydawnictwo: Zakamarki
Wymiary: 20.0 x 24.0 cm
ISBN: 9788360963883
Tłumaczenie: Katarzyna Skalska

Komentarze

  1. Ilustracje cudowne! Przypuszczam, że mali czytelnicy też są nimi zafascynowani.
    Aż chciałoby się przeniknąć do tego obrazka i zamieszkać w baśniowym świecie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudna, zjawiskowa oprawa malarska. Już dla ilustracji warto sięgnąć po tę książkę. :)

    Ps
    A co do zasypiania Tatianki, znalazłam trochę książek w bibliotece; na razie lektura przyniosła taki efekt, że Tatianka zasypia w swoim pokoju, ale nad ranem jest tup-tup do naszego łóżeczka. :-) Najbardziej spodobała jej się książka "Skarpetkowy potwór". Istny hit. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, zwłaszcza Marcie podoba się córka elfów. A ja próbowałam też ją narysować, choć nie mam talentu plastycznego zupełnie...:)
    Może warto jeszcze dodać, że tych ilustracji jest sporo - każda rozkładówka to jedna duża ilustracja + tekst na drugiej stronie. Nie ukrywam, że korci, żeby wyrwać te ilustracje, oprawić i na ścianę powiesić. Ale szkoda książki!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz