Ryszard Sadaj "W puszczy nad rzeką Marongo"

Recenzje napisała Sylvuszka


Książka Ryszarda Sadaja W puszczy nad rzeką Marongo to zbiór siedmiu opowiadań. Ich bohaterami są różne, małe i duże, zwierzęta, na których czele stoi król Lew Wielki. Bajki czyta się dość przyjemnie i lekko. Jednak w zamyśle każde z opowiadań „stanowi pretekst do wyrażenia głębszej myśli”.  I tu muszę przyznać, że mam mieszane uczucia… Niektóre opowiadania rzeczywiście niosą jakieś przesłanie, czy choćby zaskakują pomysłem, a niektóre, hm, no właśnie – nie do końca są dla mnie zrozumiałe,  musiałam nad nimi się długo zastanawiać i szukać tej głęboko ukrytej myśli.

Książkę rozpoczyna opowiadanie Dwugłowy tygrys. Mnie i synowi bardzo się ono spodobało. Mamy tu złego, siejącego postrach tytułowego tygrysa, któremu nie sposób stawić czoła. Tygrys jest silny, ma dwie głowy, a co za tym idzie dwie paszcze i jest okrutnie bezwzględny. Ostatecznie zostaje pokonany przez… mrówkę. Jak można się domyślać – nie siłą, a sposobem. Profesor Mrówka Ludojad, bo to o nim mowa, to mądra, bardzo pozytywna, wbrew pozorom, postać. Dwugłowym zajął się z ciekawości, bo „nie byłby prawdziwym uczonym, gdyby nie zaciekawiło go to dwugłowe zwierzę”. 

Podobało nam się opowiadanie o pająku Bokochodku, który spełnił swe marzenia. Pająk, jak pająk – ma kilka par oczu, kilka par odnóży i tka pajęczyny. No właśnie, ale za to jak tka! Pajęczyny Bokochodka to istne dzieła sztuki, które zachwycają  i zwykłe zwierzęta, i króla, a nawet poetę.

Ciekawym, i jak dla mnie najlepszym, opowiadaniem jest to o Merdakach. Merdaki to sympatyczne, pracowite i cieszące się życiem myszy. Tu otwarcie – właśnie „na miarę młodego czytelnika” – obśmiewa autor wiarę w przesądy. 

Do grona tej grupy opowiadań, które uważam za udane, zaliczyłabym jeszcze uroczą bajkę o przyjaźni, czyli Różankę – rzecz o przeciwieństwach, ale i o wspaniałym uzupełnianiu się.

Reszta – jak wspomniałam – jest dla mnie dość niezrozumiała, zagmatwana miejscami. Dobrze zapowiadało się opowiadanie o Buce – bobrze indywidualiście, który wbrew wszystkim postanowił żyć zgodnie ze sobą i swoimi przekonaniami oraz upodobaniami (nie chciał mieszkać nad rzeką, jak inne bobry, tylko w dziupli). Został wyklęty z rodziny i skazany na samotność. Odrzucenie jednak sprawiło, że stał się wrażliwym poetą, a jego wiersze chwytały za serce. Zyskał sławę, król nazwał go artystą i jako jednemu z nielicznych zezwolił na niewykonanie jego polecenia. I wszystko byłby pięknie, gdyby nie zakończenie opowiadania, w którym Buka zostaje na nowo włączony do rodziny… Dla mnie to opowiadanie ma niepokojące przesłanie. Sugeruje bowiem, że akceptacja i miłość rodziców nie są stałe i ponad wszystko, że trzeba na nie zasłużyć…

W książce uwagę zwraca jeszcze obraz władzy. Królowi Lwu Wielkiemu daleko do mądrego, dobrego, sprawiedliwego władcy. Słucha ślepo swych doradców i poddanych, jest pyszny i nie znosi sprzeciwu. Chętnie posiłkuje się Niedźwiedziem z naderwanym uchem, który pełni na dworze rolę kata. Szczerze mówiąc widziałam zdumioną reakcję mojego syna, któremu lew jako król zawsze kojarzył się pozytywnie.

Tak czy inaczej, warto choć na chwilę znaleźć się nad rzeką Marongo, choćby z tego względu, że książka porusza istotne tematy, tj. pomysłowość, przyjaźń, tolerancja, talent czy indywidualizm.

Fragment tekstu!

Możesz kupić tutaj: W puszczy nad rzeką Marongo

Ilustracje: Piotr Olszówka
Oprawa: Twarda
Ilość stron: 72
Rok wydania: 2011
Wydawnictwo: Skrzat
Wymiary: 17.0 x 25.0 cm
ISBN: 9788374375221

Komentarze