Jan Karp "Piosenka dla Karla"


Piosenka dla Karla zaczyna się niepokojąco. Dziesięcioletni chłopiec o imieniu Karl pewnego letniego dnia ucieka rodzicom. No, no, no – pomyślałam sobie – co za temat! Ale to tylko podpucha ze strony autora czy może raczej narratora, który ujawnia się co rusz i świadomy własnej wszechwiedzy, wodzi swego czytelnika za nos. Już wkrótce okazuje się bowiem, że historia ucieczki Karla z domu to w gruncie rzeczy komedia – czasem omyłek, czasem czarna, a czasem absurdu.

Nasza mały bohater postanawia wsiąść do pociągu. Tam właśnie napotyka drugiego Karla, tym razem królewicza, który został zrzucony z tronu i wygnany ze stolicy przez siostrę Karlę. Towarzyszą mu guwernantka i błazen. Wszystkich, jadących na gapę, wkrótce łapie zły rewizor i wyrzuca na najbliższej stacji. Tymczasem zrozpaczeni rodzice drukują ogłoszenie o zaginięciu syna. Gdy nikt na nie nie odpowiada, postanawiają wydrukować kolejne, tym razem z nagrodą pieniężną. W drukarni pan Leopold akurat świętuje swoje urodziny. Ale jest mu smutno, bo cóż to za praca, w której nie ma się na nic wpływu, nic nie można zmienić, ani jednej litery, ani jednego zera dodać nie wolno. Koledzy postanawiają go pocieszyć i w ogłoszeniu z nagrodą za odnalezienie Karla dodają do tysiąca dodatkowe trzy zera. Tak więc Karl jest wart milion... Ufff... Ale przecież nie opowiem tu wszystkiego!

Szaloną opowieść Jana Karpa czyta się, próbując złapać oddech. Jak w sensacyjnym filmie – klatki zmieniają się co chwila, a my dajemy się uwieść temu pędowi. I po chwili mamy wrażenie, że ucieka nie tylko Karl, ale i my razem z nim. Ten ruch towarzyszy nam od pierwszych do ostatnich stron. Narrator porzuca na chwilę jednych bohaterów, by pokazać nam, co dzieje się z innymi. Jednocześnie te linie fabularne zmierzają do jednego punktu, w którym wszyscy bohaterowie (a jest ich naprawdę sporo) spotykają się na wydmach. Szaleństwo i ruch dodatkowo oddają ilustracje Piotra Rychla – jego postaci albo właśnie wykonują krok, albo za chwilę się wywrócą, gazety tu akurat latają w powietrzu, a harmoszka wygrywa melodie.

Piosenka dla Karla nastawiona jest na zabawę i żart. Czytamy ją po to, aby rozluźnić zmęczone, napięte mięśnie twarzy i brzucha, aby dać się ponieść wariactwu, aby w oparach absurdu zakosztować nieco wolności od „muszę”. Tak czyta ją dorosły. A dzieci? Myślę, że przyzwyczajeni do filmowego sposobu opowiadania poczują się z tą książką jak z czymś naprawdę dobrze znanym.

Możesz kupić tutaj: Piosenka dla Karla

Ilustracje: Piotr Rychel
Oprawa: Twarda
Ilość stron: 96
Rok wydania: 2010
Wydawnictwo: Bajka
Wymiary: 19.5 x 21.5 cm
ISBN: 978-83-61824-29-9

Komentarze