Pierdomenico Baccalario "Kod Królów"

Recenzję napisała joangot!


Uwielbiam książki o starych woluminach, księgarzach-bibliofilach, poszukiwaniu wydawniczych białych kruków, dawnych językach i zagadkach do rozwikłania. Odzywa się wtedy moje wewnętrzne dziecko pragnące przygód i niesamowitości na płaszczyźnie, w której czuję się pewnie – czyli w świecie ksiąg i literatury. Choć klimat Kodu Królów przywołuje mi nieco wspomnienie lektury Cień wiatru Zafóna zupełnie mi to nie przeszkadza. Tutaj dla odmiany akcja toczy się w pięknym Turynie. Miasto jest jednym z bohaterów, poznajemy je o różnych porach dnia i nocy, klucząc uliczkami, korytarzami podziemnymi, wpadając na podwórka i słuchając, prawie zapomnianych przez wszystkich, opowieści w Muzeum Egipskim. Oczywiście nie brak także antykwariatów, osobliwych postaci współczesnego miasta i krótkich podróży m.in. do Pragi.

Główna bohaterka, Beatrycze, spędza swoje wakacje z wujkiem Glauco, który prowadzi antykwariat w centrum miasta. Nie jest specjalnie zachwycona tą perspektywą, ale postanawia poznać tajemniczy świat książek i cierpliwie czekać na powrót rodziców. Jej ojciec jest poważnie chory i przebywa na leczeniu w Stanach Zjednoczonych. Akcja płynie wartko, a autor krętymi uliczkami snującej się opowieści pokazuje nam Turyn, różne osobliwości miasta, zaprasza do kawiarni, restauracji, muzeów. Na kolejnych kartach powieści Baccalario kreśli nowe postaci, o oryginalnym stylu życia, każdą niezwykle barwnie. Poznajemy niebezpiecznego kolekcjonera – Zakhara, jego asystentkę – Audrey, malarza – Bientota, Hrabię, Profesora, intrygującego Ramę. Czytelnik stara się nadążyć za wszystkimi zwrotami i zrozumieć, jakie występują zależności pomiędzy uczestnikami intryg i sytuacji, które stają się coraz bardziej niebezpieczne.

To moje pierwsze spotkanie z Pierdomenico Baccalario, ale jestem przekonana, że nie ostatnie. Autor jest pisarzem i podróżnikiem, wychował się w Piemioncie. Jego zamiłowanie do książek, któremu dał wyraz w Kodzie Królów, zaczęło się w rodzinnym starym domu z ogromną biblioteką, liczącą obecnie ponad 10 000 woluminów. W Polsce znany głównie z serii Ulysses Moore (Firma Księgarska Olesiejuk).

Książka składa się z trzydziestu dwóch rozdziałów, których tytuły są jednocześnie terminami szachowymi. Początek każdego rozdziału został zaopatrzony w ex libris. Autor, mając na uwadze wiek odbiorcy, w dyskretny sposób tłumaczy pojawiające się w opowiadanej historii terminy:

– A jak odróżnisz książkę, która należała do Bena, od innego egzemplarza? 
– Te ze zbiorów Bena mają charakterystyczny ex libris. 
– Ex libris? – spytała Beatrycze. 
– To coś w rodzaju etykietki, którą opatruje się książki. Podpis, pieczęć, logo, które świadczą o tym, że ta konkretna książka weszła w skład twojej kolekcji… 

Uwagi edytorskie. Ilustracje Matteo Piany do mnie osobiście nie przemawiają i na okładkę też nie zwróciłabym szczególnej uwagi, ale zdaję sobie sprawę, że młodzież będzie miała zupełnie inne odczucia. Tekst został złożony ładną, czytelną, dużą czcionką. Wystarczające światło na marginesach sprawia, że książkę czyta się dobrze i sprawnie. Narzędzie techniczne, jakie otrzymamy od wydawcy ma znaczenie podczas procesu czytania, a tutaj edytor zadbał o czytelnika jak należy.

Kod Królów wart jest czasu, który mu poświęcimy i tak naprawdę wiek odbiorcy nie ma większego znaczenia. Polecam!

Możesz kupić tutaj: Kod Królów 

Oprawa: Kartonowa
Ilość stron: 336
Rok wydania: 2011
Wydawnictwo: Zielona Sowa 
Wymiary: 20.5 x 14.5 cm
ISBN: 9788326501555

Komentarze