Mysi domek budzi zachwyt! Czytelnik otwiera na pierwszej stronie (w zasadzie jest to jeszcze wewnętrzna strona okładki) i rozdziawia buzię. Nic nie mówi. Jedynie wydaje z siebie achy i ochy. Toż to cudowne… I tak trwa przy tej pierwszej stronie z 10 minut co najmniej. Bo ilustracja tu zamieszczona przedstawia wnętrze mysiego domku, czyli poszczególne pokoje. To prawdziwy majstersztyk! Cacko! Każdy z pokoi został urządzony z dbałością o detale. Są to miniaturowe przedmioty – maciupkie krzesełeczka, malutkie koszyczki na motki wełenki, tyci-tyci książeczki… sami widzicie, że zdrabniać się człowiekowi zachciewa, kiedy się naogląda tego mysiego domku. Ten zachwyt od razu rodzi uznanie dla twórcy. To się Schaapman musiała napracować… Jakąż ma niesamowitą wyobraźnię… I że też wcześniej nikt nie wpadł na podobny pomysł. Bo przecież każda dziewczynka miała kiedyś mały domek dla lalek – miniaturowe mebelki i ubranka.
sypialnia w domku babci Sama |
Ilustracje mysiego domku robią wrażenie podwójnie prawdziwych. Po pierwsze – ponieważ to fotografie, mysi domek i poszczególne scenki wydają się prawdziwe. Gdzieś tam sobie istnieje kraina małych myszek, które mieszkają w uroczej kamienicy, mają swoje przygody, problemy, ot, zwyczajne życie. W istocie mysi domek jest prawdziwy. Media Rodzina informuje: „Mysi domek jest projektem Kariny Schaapman, która zbudowała go jako tło dla tej książeczki. Mysi domek powstał z kartonowych pudeł i papieru mâché. Do wykonania wnętrz Karina wykorzystała autentyczne tkaniny z lat 50., 60. i 70. XX wieku oraz przeróżne materiały. Mysi Domek można oglądać od frontu, tyłu i z boku, a liczy on przeszło setkę pokoików, przejść, zakamarków wyposażonych w mnóstwo potrzebnych sprzętów”. Setka pokoików??? W drugiej części opowieści o Samie i Julii możemy oglądać m.in.: laboratorium i gabinet taty Sama, sypialnię u babci Sama, atelier malarza, magazyn szmaciarza, sklep z torebkami, pracownię stolarską wujka Jana, teatr, pokój szpitalny, kotłownię.
sklep z torebkami |
Interesująca jest opowieść o małych myszkach. Ma ona w sobie coś z doszywania kolejnych skrawków materiału do większej całości. O tu leży kawałek materiału, wezmę go i doszyję do tej tu sukienki. Trzonem tej historii jest opowieść o występie Sama. Ma on wkrótce zagrać na trąbce (razem z nim wystąpi Ella, tancerka) w teatrze. Przygotowuje się i jednocześnie bardzo boi. Te doszyte skrawki materiału to wtrącenie o śmierci dziadka Sama, przygotowywanie trumny i ozdabianie jej oraz wizyta sąsiadów, muzułmanów, którzy skończyli Ramadan i obchodzą właśnie święto słodyczy. Dla mnie w szczególności te dwa „skrawki materiału” pasują jak kwiatek do kożucha. Wszystko idzie dość sielsko, milutko, a tu nagle – buch! – wszyscy malujemy trumnę. Może to taki sposób na oswajanie tematu śmierci? Dziwny nieco. O co chodzi z tym Ramadanem? Czy też o oswajanie z islamem? Nie przyćmiewa to jednak na zbyt długo zachwytu nad pracą Kariny Schaapman!
Możesz kupić tutaj: Mysi domek. Sam i Julia w teatrze
Wydawnictwo: Media Rodzina
Wymiary: 260 x 302
Oprawa: twarda
Ilość stron: 66
Rok wydania: 2013
ISBN: 978-83-7278-828-3
Komentarze
Prześlij komentarz