Tomasz Samojlik „Ostatni żubr”


W mojej świadomości Tomasz Samojlik pojawił się cichaczem. Kiedy przeglądałam oferty wydawnictw, jego nazwisko pojawiało się to tu, to tam – niewiele jeszcze znacząc. Dopiero „Bartnik Ignat…” wbił się w moją głowę obrazem, a już recenzja tejże książki w Nieparyżu sprawiła, że osiągnęłam stan, który nazywać można „pilnym zapotrzebowaniem”. Dlatego możecie sobie wyobrazić, co stało się z opakowaniem, wewnątrz którego mieścił się „Ostatni żubr”. Proch i pył:) Nie mam też w zwyczaju, ani nawet nie mam takich możliwości, żeby czytać książkę od razu po wyjęciu jej z opakowania. Ale Samojlik trafił w czas. Pochłonięty przy jednym jabłku:)


Choć idea „ucząc, bawić” jest dziś bardzo fe, Samojlik – na wskroś współczesny – jest z nią za pan brat. Wydaje się nawet, że to dla niego sprawa pierwszorzędna. Twórca, który sam jest naukowcem, adiunktem w Zakładzie Biogeografii Instytutu Biologii Ssaków PAN, specjalizuje się w komiksach ze zwierzęcym bohaterem. Można rzecz, spopularyzował ci on ryjówkę i żubra. Przybliża też historię Puszczy Białowieskiej (na skraju której zresztą mieszka). „Ostatni żubr” przenosi nas do 1919 roku. To moment, w którym ważą się losy tych, przed wiekami, lasów królewskich. W czasie okupacji niemieckiej wyeksploatowano część Puszczy. Nowe czasy wcale nie miały przynieść niczego lepszego. Woland i Kurtz (fikcyjne nazwiska, z literatury jednak wzięte) już planują wycinkę na masową skalę. Jedynie żubr mógł ocalić lasy przed ich całkowitym przerobieniem na meble. Jednak I wojna światowa doprowadziła do niemal całkowitego wybicia zwierzyny. Tymczasem we wsi wieść niesie, że został jeszcze jeden mały żuberek. Jedni będą walczyli o jego ocalenie, inni o jak najszybsze jego zabicie.

Historia małego żubra ma w sobie nie tylko element edukacyjny (przypisy do tekstu niejednokrotnie rozpisane są na całą stronę, zawierają informacje z historii Polski i Puszczy). Ma w sobie element ściśle osadzający nas w polskości. Pojawiające się mityczne Serce Lasu oraz Tobiasz, człowiek lasu, a także sam żubr choć owiane mgiełką tajemnicy przypominają sceny wzięte z „Pana Tadeusza”. Unosi się ponad tymi scenami nastrój ludowej świętości, jest uroczystość. Zagłębienie się w puszczę raz to z małym, bezimiennym żubrem, raz to z profesorem Szaferem, który rzuca ku niesfornemu współpracownikowi informacje o Puszczy, uczy nas szacunku do natury, do naszej natury, naszych lasów. Czujemy się współodpowiedzialni.

Bohaterowie mówią tu różnymi językami – zwłaszcza interesująca jest mowa ludu – wszak autor opowiada nam o tym miejscu na styku kultur, na styku granic, czasem wydaje nam się, że na styku światów. Dialogi pełne są jednak i współczesnych wtrętów oraz zwrotów, wyrażeń, które jednak wymagają pewnej ogłady kulturowej. Te czasem ironiczne, rzucone w powietrze, komentarze mają rozbawić przede wszystkim czytelnika, który rozumie współczesny ich kontekst.


Kreska Samojlika jest dość prosta. Postaci nie grzeszą urodą (mógł autor choć Nadziei darować ten wykwit na twarzy). Złe charaktery rozpoznajemy od razu – ich (wybaczcie wyrażenie, ale inaczej się nie da) mordy są wykrzywione, złowrogie, otoczone ciemnymi kolorami. Postaci dobre mają twarze łagodniejsze i kolorowe. Uczłowieczone zwierzęta – żubry, ryjówki, zające, wilki – mają swoje charakterki i marzenia. Rodzą tylko i wyłącznie sympatię. Spotkanie z Samojlikiem uważam za owocne. Jeśli we mnie ta lektura zrodziła potrzebę szukania dalszych informacji o Puszczy, to co dopiero w dzieciach. Szykujcie się na bliskie spotkania z żubrami!


Wydawnictwo: Kultura Gniewu Krótkie Gatki 
Wymiary: 170 x 240 x 15
Oprawa: twarda
Rok wydania: 2014
ISBN: 9788360915936

Komentarze