Danuta Parlak „O Mikołaju, który zgubił prezenty”




Jak przeżywacie ten czas, czas Adwentu, czas zbliżających się świat? Lubicie tę przedświąteczną gorączkę, która w sklepach, w kuchni…? Nie czujecie się przypadkiem, jak Mikołaj na tej ilustracji?


Mnie (nam!) w tym roku udało się zrobić kalendarz adwentowy z zadaniami na każdy dzień. Udało się! Od kilku lat zachwycałam się tą ideą, ale jakoś zawsze znalazłam dla siebie usprawiedliwienie. Tak to jest, że im więcej człowiek ma na głowie (ja w tym roku aż sześcioro dzieci) – tym lepiej potrafi się zorganizować. Kalendarz mamy prosty – ozdobiłyśmy z Martą, gdy chorowała, tekturę i nakleiłyśmy karteczki z zadaniami. Dzieci najbardziej przejęły się tym, ze nie wolno podglądać zadań na kolejny dzień.

Zależało mi, aby zadania były proste i dzieci wykonywały je bez wielkiego mojego udziału. Postawiłam też na rozwijanie dobrych nawyków i pielęgnowanie cnót.

1. grudnia zadanie brzmiało: „Czy zadbaliście o pokarm dla sikorek?”. Od dwóch lat staram się wystawiać karmnik. Mamy w ogrodzie dużo drzew, a zatem mnóstwo ptactwa. Odkryłam z mojego kuchennego okna, że zlatują się w okolicach godziny 10-tej w poszukiwaniu pożywienia. Mam nadzieję, że za 2-3 lata dzieci same będą pamiętały o sikorkach i stanie się budowa karmnika ich rodzinną tradycją zimową.


W kolejnych dniach staraliśmy się m.in. mówić domownikom coś miłego. Wyjątkowo wspominam ten dzień. Kiedy wszystko idzie nie tak, jak trzeba, nagle podchodzi do ciebie dziecko i mówi ci, że cię kocha… Dzień naprawdę nabiera barw! W niedzielę robiliśmy ciasteczka maślane. Byłam święcie przekonana, że w tym roku nie damy radę (a robimy co roku). Ale i to się udało! Niedziela była bardzo spokojna… dużo czasu… i leniwie robiliśmy nie tylko ciasteczka maślane, ale także korzenne – nasza nowość! Wczoraj ozdabialiśmy. Cztery pary dziecięcych rąk i sześć dużych puszek w ciastkami czeka w spiżarni na świąteczny stół:)



Jedno z zadań brzmiało: „Wyszukajcie książek o tematyce świątecznej. Wieczorne czytanie!”. Wybraliśmy do wspólnej lektury „O Mikołaju, który zgubił prezenty”. Moje dzieci uwielbiają robić legowiska z kołder, więc i tym razem takie sobie przygotowali. A potem czytaliśmy:)

Opowieść Danuty Parlak koncentruje się wokół prezentów. Mikołaj otrzymuje mnóstwo listów z prośbami o konkretne prezenty. Wszystko sobie ładnie na liście spisuje. Potem przygotowuje podarki i już, już ma się wybrać w drogę, gdy okazuje się, że prezenty gdzieś się zgubiły. Katastrofa, jakich mało! Wojtek wpada na pomysł, że mógłby oddać piłkę, którą już się nie bawi. Pyta, czy ktoś chciały dostać. Kolejne dzieci podchwytują myśl i wkrótce brakuje już tylko jednego. Mikołaja!

Jestem ciekawa, jak to jest u was, ale moje dzieci czasem przesadzają w kwestii prezentów. A czasem przesadzamy my z mężem. Danuta Parlak dyskretnie podsuwa myśl o dzieleniu się i wkładaniu serca w przygotowywanie prezentów. Nieraz najlepszym prezentem okazuje się czas spędzony z mamą. Wzruszający jest pomysł, by podarować coś także Mikołajowi – to sugestia autorki, aby dobrze się rozejrzeć, bo może jest obok nas ktoś, kto zasługuje na naszą pamięć. Dlatego do naszych adwentowych zadań dołączyły i takie: „Dziś Dzień Dzielenia się. Podziel się z kolegą, siostrą lub tatą…” oraz „Zadzwoń do babci i dziadka. Zapytaj, jak się mają”, a także „Przygotujmy paczuszki z ciasteczkami dla sąsiadów”:)

To wszystko są proste gesty, proste czynności i zwyczaje. Ale wierzę, że właśnie z nich składa się dzieciństwo i to one tworzą dobre wspomnienia - jedne z najlepszych prezentów, jakie możemy dać dzieciom.

Moja piękna córka jakieś pięć lat temu z Mikołajem:)

No tak – dzisiejszy wpis nie całkiem jest recenzją… ale jakie to ma znaczenie, że nie jest??? :)



Ilustracje: Joanna Bartosik
Oprawa: Twarda
Rok wydania: 2015
Wydawnictwo: Widnokrąg
ISBN: 978-83-942952-3-3

Komentarze

Prześlij komentarz