
Nie lubię nachalnego dydaktyzmu w literaturze. Choć twórczość Konopnickiej jest zdecydowanie nastawiona na wychowywanie młodych pokoleń, nie jest w tym namolna… Ale może w ogóle powinnam zacząć od tego, że w moim przekonaniu dzieciom trzeba pokazywać różnicę między tym, co dobre, a co złe. Także w kwestii zachowania. Dlaczegóż by nie w literaturze dziecięcej? A zatem: dydaktyzm – tak, nachalność – nie!
Ujęła mnie autorka wierszem Pan Franciszek. Pewnie przede wszystkim dlatego, że bohaterami scenki są bracia – Franciszek i Jaś. I oczywiście zobaczyłam w nich moich synów. Tytułowy pan Franciszek ma 9 lat i chodzi już do szkoły.
Nic milszego, powiem szczerze,
Jak widok pana Franciszka,
Kiedy się do książki bierze,
Aby uczyć z niej braciszka.

Marcie bardzo spodobała się opowiastka Lekcja Emilki. Mała bohaterka jest tu nauczycielką, która uczy alfabetu swoje lale oraz pewnego niegrzecznego Chińczyka. Opowiada im o tabakierze, kichaniu, rumianych truskawkach, niani, przy okazji dając wykład o dobrych manierach. Chińczyk zamiast słuchać, ciągle się wygłupia, więc Emilka co rusz go strofuje. Konopnicka stosuje więc ciekawy zabieg – moralizuje tu mała dziewczynka!
A więc staję w obronie dydaktyzmu. Dlaczego niby nie odwoływać się do doświadczeń dzieci i wpływać na ich zachowanie, zachęcać do nauki, szanowania ojczyzny (Jałmużna myśli) i przyrody (U okienka), miłowania Boga (Chrystus i dzieci)? No tak, wielu uważa, że te kategorie to już przeżytek, a literatura powinna podążać za życiem i jego problemami. Gdzie tam ojczyzna, jak matka w depresji głębokiej... Bóg się dziś tak dobrze nie sprzedaje jak geje… Stąd i Konopnicka jest bardzo passe ze swym „szczęśliwym światkiem” i bogoojczyźnianymi zapędami.
Ja jednak stawiam na Konopnicką! Kto odważny?
Możesz kupić tutaj!
Komentarze
Prześlij komentarz