Tomi Ungerer "Księżycolud"


Kiedy byłam mała i moi rodzice nie mieli samochodu, z odwiedzin u znajomych wracaliśmy na piechotę. Oczywiście wieczorową porą. Pamiętam te powroty do dziś ze względu na księżyc. Zimą, rozłożona na sankach, mogłam bez problemu zadzierać głowę do góry i przyglądać się księżycowi w pełni. Byłam przekonana, że ma twarz. Zresztą do dziś tak uważam:) Dlatego pierwsze zdania książki Tomiego Ungerera natychmiast odnalazły we mnie tę małą dziewczynkę na saneczkach.


Twórczość Tomiego Ungerera pełna jest gorzkich refleksji. Księżycolud wydaje mi się jeszcze smutniejszy niż Otto, dlatego, że puenta wcale nie jest radosna. Sugeruje, że Ziemia nie jest przyjaznym miejscem, gdzie warto mieszkać, że mogą nas tu spotkać same nieprzyjemności i choć może jest tu ciekawie, to jednak na dłużej nie warto się zatrzymywać.


Strasznie mi przykro po lekturze tej książki, tym bardziej, że uwielbiam Księżycoluda od dzieciństwa i chciałabym, ta mała dziewczynka we mnie chciałaby, żeby polubił Ziemię tak, jak ona ją lubiła (lubi).



Możesz kupić tutaj: Księżycolud  

Oprawa: Twarda
Ilość stron: 44
Rok wydania: 2011
Wydawnictwo: Format
Wymiary: 21.5 x 30.0 cm
ISBN: 9788361488682 Tłumaczenie: Michał Rusinek

Komentarze