Łukasz Wierzbicki „Machiną przez Chiny”


Wobec tendencji do unifikacji płci wskazywanie, że jakaś książka jest typowo „chłopakowa”, brzmi jak ciężki zarzut. Ja jestem starej daty i w mojej ręce czasem wpadają zdecydowanie książki dla chłopców. Nie znaczy to, że dziewczyny ich czytać nie powinny. Znaczy to, że książki rozwiną chłopców w naszych chłopcach, dobrze odpowiedzą na ich potrzeby. W książce „Wychowanie chłopców” Steven Biddulph pisze (cytuję za „Wychowanie przez czytanie” Koźmińska, Olszewska):

Nie możemy po prostu serwować chłopcom płatków na śniadanie, dostarczać czystych koszulek i czekać, aż pewnego dnia obudzą się jako dojrzali mężczyźni. Żeby mogli osiągnąć dojrzałość, muszą otrzymać mądre wsparcie ze strony osób, które rozumieją ich potrzeby. 

Dlatego będę się upierała, że potrzebujemy jak kania dżdżu dobrej literatury dla chłopców. Ale co musiałaby tak literatura w sobie zawierać, żeby można było o niej powiedzieć, że odpowiada na potrzeby naszych chłopców? Przygoda? Wyzwanie? Wartości takie jak odwaga, upór w dążeniu do celu? Radość? Przyroda? Szczypta Historii? Technika? Męski bohater? Zdecydowanie tak!

Łukasz Wierzbicki pisze pod chłopców. Choć dziewczęcy odbiorca także doskonale odnajdzie się w jego książkach. Autor ten dobrze jest znany dziecięcym czytelnikom z „Afryki Kazika” i „Dziadka i niedźwiadka”. „Machiną przez Chiny” autor przypieczętowuje założenia swojego literackiego programu, który brzmi tak:

Trzeba dać do rąk dzieciom XXI wieku nowe książki, które im pomogą, wciągną je w jakąś przygodę czy pokażą jakiś wzorzec patriotyzmu – podróż przez Afrykę z biało-czerwoną flagą, postawy wobec świata, wobec ludzi, spotkanych na szlaku. Wtedy powiedziałem sobie, że ja tego pisarza muszę znaleźć w sobie, muszę usiąść i spróbować. 


Mamy tu więc postaci autentyczne i wielką przygodę – Halinka i Stach Bujakowscy wyruszyli w 1934 roku z Druskiennik do Szanghaju. Ich wyprawa trwała dwa lata. To chyba najdłuższa podróż poślubna, o jakiej słyszałam. A wszystko zaczyna się od tego – opowiada Wierzbicki – gdy Jeremi wraz z mamą Haliną mają wyruszyć w daleką podróż samolotem do Indii. Właśnie tam czeka na nich tata. Tata, którego Jeremi z powodu toczącej się wojny nie miał okazji poznać. Mama, aby urozmaicić synkowi podróż, po raz tysięczny opowiada synowi historię wielkiej wyprawy poślubnej.


Przygody niezwykłego małżeństwa zebrano w serii krótkich rozdziałów. Razem z Haliną i Stachem wartko przemierzamy Azję na machinie, czyli motocyklu angielskiej produkcji. Stajemy oko w oko z tygrysem i obserwujemy jak młoda kobieta całuje go w nos, pchamy motocykl przez błotniste kałuże, mieszkamy przez trzy miesiące w dżungli. Spotykamy też dobrych ludzi – siostrę Assuntę, małego Iqbala i mądrego On Sam-Je. I powoli dajemy się przekonać, że „chcieć to móc”, że nawet z największych tarapatów zawsze jest jakieś wyjście i że świat jest bezsprzecznie cudowny.


Książka Wierzbickiego składa się jednak z dwóch części. Ta druga stanowi w pewnym sensie przeciwwagę dla pierwszego. Halina i Stach zostają rozdzieleni przez wojnę – najpierw chińsko-japońską, potem po raz drugi przez tę światową. Ten czas naznaczony jest samotnością i troską o Stacha-lotnika z jednej strony, z drugiej zaś osłodzony narodzinami synka Jeremiego. Na bohaterów spada też wieść, że powojenne Druskienniki stały się częścią obcego państwa, Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Rodzina musi się więc przenieść do Gdańska. Ta druga część zatytułowana „Pamiętnik Haliny” wnosi nieco realiów życia, sprowadza czytelnika na ziemię. Zachwycony niezwykłością przygód młodego małżeństwa mógłby bowiem popaść w przekonanie, że życie upływa ludziom bez trosk.


Świetnie spisała się Marianna Oklejak. Obok ilustracji w żywych żółto-zielono-pomarańczowych barwach znajdziemy tu też fotografie Bujakowskich. Te sprytnie włączono w opracowanie graficzne książki.



Możesz kupić tutaj: Machiną przez Chiny 

Ilustracje: Marianna Oklejak
Wydawnictwo: Poradnia K
 Wymiary: 166 x 240
 Oprawa: twarda
Stron: 176
Rok wydania: 2014
 ISBN: 9788393342082

Komentarze

  1. Całkiem niedawno rozmawiałam w debacie z Panią Koźmińską, jaka powinna być literatura wspierająca chłopców, jakich wzorców potrzebują, kto z realnego życia powinien tych wzorców dostarczać. Nie usłyszałam nic konkretnego :D nie wierzę, że dokonają tego wyłącznie mamy, przedszkolanki i nauczycielki - a Pani Koźmińska powołuje się na przykład na książkę Eldredge'a "Dzikie serce", mówiącą o tym, o czym Ty wspominasz. Przygoda, wyzwania, rywalizacja, no i Piękna ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie nie obchodzą - jednak! - wszyscy chłopcy w ogóle. Mnie obchodzą moi chłopcy. Mam nadzieję, że nie spartolimy z mężem ich rozwoju ku męskości.
    Ale swoją drogą, w odpowiedzi na Twoje pytania do Koźmińskiej - pewnie wiele zależy od naszej wizji męskości. Moja wizja idzie po linii Eldredge'a.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy właśnie ja liczyłam na jej przetwarzanie myśli Eldredge'a i na burzę mózgów w kwestii lektur dla chłopców! Piraci? Wojownicy? Żołnierze? Druhowie? Co aktualne? Co wypadło z kanonu? Na to liczyłam...

      Usuń
  3. Co aktualne? - to chyba też zależy od wizji wychowanie i świata, jakim się otaczamy. My jesteśmy bardzo tradycyjni - żyjemy bez tv, dzieci nie znają komputera i do tego Janek pójdzie od września do szkoły dla chłopców (córka chodzi do szkoły dla dziewcząt, edukacja spersonalizowana). Przyglądam się tej szkole od dłuższego czasu i tam właśnie "jadą" na tradycyjnych tematach - piraci, Wilmowski, rycerze. Organizują na przykład wyprawy "po złoto", wyścigi rowerowe ojców i synów, itp. I to się fajnie sprawdza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkołę rozdzielnopłciową musiałabym poważnie przemyśleć; jak wówczas wyglądają kontakty z dziewczynkami? Bo kiedy i gdzie dzieci zyskują wiedzę o sobie nawzajem? Trzeba im zapewnić do tego szczególne okazje, jeśli nie mają sióstr, kuzynek, koleżanek z podwórka...
      Indianie, piraci, rycerze (a jeśli rycerze, to i żołnierze?) - to postaci kultowe dla tatusiów i dziadków, jeśli dzieci zainteresuje taki scenariusz zabaw - pięknie, ale czy w tym przypadku zabawy w piratów się proponuje, czy inicjują je dzieci?
      Czy dzieci interesuje Wilmowski? Z obserwacji wiem, że niewielu dzieciom się podoba. Nie tylko chłopcom, ale dziewczynkom. Ale to moje doświadczenia, nie chcę generalizować. Ja uwielbiałam te opowieści. Kiedy czytam je dziś, widzę, że się zestarzały (i absolutnie nie chodzi o wartości czy patriotyzm!)

      Absolutnie popieram to, co piszesz w ostatnim zdaniu. Tatusiowie powinni chcieć wychowywać dzieci, a szczególnie synów. Dopóki kontakt jest możliwy i nie jest za późno na wychowywanie.

      Usuń
  4. A co Ty byś zaproponowała jako współczesną literaturę dziecięcą odpowiadającą na potrzeby chłopców? Jak to rozumiesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, to trudne pytanie, bo na debacie propozycje istotnie padły, aczkolwiek właśnie bardzo rozmyte to było.
      Zastanowić się muszę.
      Na pewno cenię wiele pozycji fantasy, bo tam są wartości: zdecydowanie, honor, lojalność, wierność. Jest inicjacja w męskość, jest przygoda. No i skoro młodzież je wybiera, to znaczy, że potrzebuje wartości i inicjacji.
      Ale cenię też opowieści realistyczne, które pokazują, jak dziś wygląda świat chłopców. To nie musi być świat rozbitych rodzin i patologii, bo przecież nie cały tak wygląda. Ale jednak wygląda. Czytałam na przykład książkę "Czik" Wolfganga Herrndorfa. Znam takie dzieci i podobne rodziny, jak u bohatera tej książki, więc nie mogę powiedzieć, że jest ona zakłamana. Wartości, jak lojalność, honor - pojawiają się. I piękne zdania o tym, że szkoła uczy, jak uważać na ludzi, a nie uczy, jak ufać. Ale przypuszczam, że z Twego punktu widzenia byłaby to lektura bardzo kontrowersyjna.
      Nie wiem też na przykład, dlaczego na "Złotej liście" Fundacji ABC nie ma Nie kończącej się historii. To świetna opowieść dla chłopców.
      Zaskoczył mnie na debacie Andrzej Polkowski. Jest on, jak wiesz, tłumaczem Narnii, Harry'ego Pottera i Wyspy skarbów. Powiedział, że jego kształtowały postaci wspaniałych kobiet. Uwielbia bohaterki Narnii. Jakkolwiek chrześcijanin, tradycjonalista, nie jest rzecznikiem dzielenia literatury na dziewczęcą i chłopięcą... Ale jest z pokolenia czytającego niezmiernie wiele.

      Usuń
    2. No tak, fantasy, fantastyka zawsze były mi obce. Tu mam dziurę:)
      Właśnie czytam "Wyspę skarbów" z tłumaczeniem Polkowskiego:) - zbieg okoliczności:)
      Ja dzielę lit. na chłopięcą i dziewczęcą na użytek własny. Uświadomiłaś mi, że można przegiąć w tę stronę, że się pokazuje tylko chłopięcego bohatera. Literatura chłopięca nie oznacza bohatera męskiego. Co ciekawe, na przykład Hilda - tak przez nas lubiana - wydaje mi się typowo dla chłopaków w tym sensie, że jej świat ma pierwiastki męskie - przygoda, odwaga, sprzeciw, nieustraszoność. Trudno mi to nazwać. Intuicyjnie tak ją czuję.

      PS
      Czasem mam wrażenie, że to, co mówię, sugeruje słuchaczowi, że świat widzę czarno-biały. Ale tak nie jest:)

      Usuń
    3. Chciałabym wierzyć, że odwaga, sprzeciw i nieustraszoność to również cechy dziewczynek! Bohaterki pierwszej części Narnii są odważne - ale i ufne. Pippi jest odważna i potrafi się sprzeciwiać - za to ją lubię.

      Usuń
  5. Kontakty z płcią przeciwną nie są problemem. Do tej szkoły chodzi wiele rodzin wielodzietnych, szkoły są blisko, więc każdy ma brata, siostrę w szkole przeciwnej, dlatego w sposób naturalny się poznają między sobą. Poza tym chodzą do niej dzieci naszych wielu znajomych (chyba z 6 wielodzietnych rodzin, w sumie 35 dzieci w różnym wieku, od 15 do 1 rok), więc dzieci znają się do małego.
    Tak, żołnierze też. My po domowemu przerabiamy panny wyklęte i żołnierzy wyklętych. Janka najbardziej kręci temat rycerzy - szpady, miecze, tarcze, godła. Mój mąż nie ma talentu, dlatego dziadek "musi" się wykazać i z niczego zrobić coś. To też jest okazja do relacji między pokoleniami i rozwijania zmysłu praktycznego. Janek potem próbuje sam przygotować sobie oręż - rzeczywiście ma wyobraźnię.

    Ten cały męski temat dopiero przede mną. Do tej pory mamy lektury głównie bez rozróżniania płci. Ale myślę, że zacznie się to zmieniać wraz z pójściem J. do szkoły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To masz skarby w domu, jeśli są faceci, którzy chcą wychowywać dzieci i nie uważają, że najważniejsze z ich strony, to zapewnić dzieciom luksusowy byt. A masz coś przeciwko temu, żeby mężczyzna wykonywał kobiece prace? Tzn jeśli ma chęć i talent?

      Usuń
    2. Chyba nie mam. Ale pewnie gdybyś coś wymieniła, to mogłabym kręcić nosem. Ale uwielbiam, kiedy mój mąż sprząta w domu:P

      Usuń

Prześlij komentarz