Przyznam szczerze, że kiedy zaczęłam czytać (sobie) tę książkę, pomyślałam, że ktoś się grubo pomylił, zamawiając ją do biblioteki dziecięcej (tam właśnie ją wypożyczyłam). Język opowieści bowiem jest minimalistyczny, acz metaforyczny – co samo w sobie wydaje się sprzecznością. Ale posłuchajcie sami:
„Z półki spadł dzbanek i – brzdęk! – rozbił się w drobny mak. Słyszałam, jak porcelanowy pył wybucha tysiącem zdziwionych głosów, i nagle, niespodziewanie milknie. Słyszałam, bo to było bardzo blisko. Tata nacisnął gaz, aż samochód zawył z bólu.”
Moim zdaniem to dla dziecka język zbyt trudny. Przyszło mi do głowy, że autorka chciała pisać bajkę terapeutyczną dla dziecka, a napisała się jej opowieść dla rodzica. Nadal, po przeczytaniu, tak myślę. To książka głównie dla dorosłych, którzy w swym zadufaniu widzą jedynie koniec własnego nosa. Ale jak zwykle zaczęłam od końca…
Rodzice Basi i Barta rozstają się pewnego dnia. Ojciec wychodzi i odjeżdża samochodem, matka wyrzuca talerz taty do kosza. I niby nic spektakularnego się nie dzieje. A jednak świat małej dziewczynki stanął na głowie. Nie może spać, bo ktoś jej ukradł kolorowe sny. Dziecku nikt nie umie pomóc, nikt też nie potrafi powiązać prostych faktów – rozejścia się rodziców ze stanem psychicznym dziecka. Nikt z dorosłych nie rozumie, co dzieje się z Basią. Dopiero jej starszy brat, Bartek – który przecież sam jest dzieckiem – skutecznie pomaga siostrze. Paradoksalnie, narażając ją na niebezpieczeństwo, ratuje jej życie (psychiczne).
Przyznaję, że wzruszyła mnie ta opowieść. Tym bardziej, że sama niejednokrotnie nie rozumiem własnych dzieci, ich decyzji, sposobu myślenia, powodów zachowania… Sprowadzam niektóre zachowania do własnych-ciasnych wyobrażeń. A świat dziecka jest przebogaty – uczy ta książka – i zachwycający w swej niewinności. To wszystko – kolorowe sny, bogata wyobraźnia, radość i spontaniczność – jest możliwe tylko pod jednym warunkiem! Kiedy obok są rodzice…
Możesz kupić tutaj: Złodzieje snów
Jedno sprostowanie do inteligentnego artykułu: autorka nie zamierzała napisać "bajki terapeutycznej", i autorka nie zamierzała napisać bajki dla dziecka, a "napisała się jej opowieść dla rodzica".
OdpowiedzUsuńAutorka świadomie napisała opowieść dla rodzica, i świadomie dodała bajkowe wątki/światy, by również dziecko odnalazło w książce swój poziom odczytania tekstu. Stąd wzięło się odautorska prośba zamieszczona na czwartej stronie książki.
Autorka dokonała takiego zabiegu, by zastawić na pułapkę rodzica - po książkę dla dorosłych sięgnęłoby niewielu, książkę dla dzieci przeczyta więcej osób-rodziców, bo będą sądziły/li, że robią to dla własnych dzieci. A że przy okazji dowiedzą się gorzkiej prawdy o sobie i zwrócą uwagę na wewnętrzny świat swoich dzieci. Ito bardzo dobrze, gdyż o to autorce chodziło.
Autorka
Dziękuję Autorce książki za komentarz i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńno tak ale ja chce wiedzieć jaki jest czas akcji
OdpowiedzUsuń