I stało się. Wyjście po prezenty skończyło się zakupem kolejnej Martynki. Tylko nie pomyślcie, że mam świra:)
Tym razem jednak Martynka ma praktyczne zastosowanie, a mianowicie podaje przepisy na domowe pyszności. I to wcale nie byle jakie. Nie tam jakaś baba piaskowa czy sałatka z sałaty. Martynka gotuje i piecze z rozmachem. Co byście powiedzieli na Crème brûlée z wanilią i pistacjami? Albo na tartę z wędzonym łososiem? Mnie w każdym razie ślinka już cieknie… A w książeczce przepyszne nie tylko propozycje ciast i dań, ale również ilustracje przepisów, autorstwa Nadettte Chariet.
Moja córka – jak już niektórzy wiedzą – ma na imię Marta. Imię to wywodzi się od aramejskiego 'marta' i oznacza gospodyni. Jak może pamiętacie, święta Marta, to ta z sióstr, która usługiwała w kuchni zamiast słuchać nauk Jezusa. Jest uważana za patronkę gospodyń domowych i kucharek. Więc imię moja córka ma bardzo adekwatne do charakteru – bo uwielbia ze mną pichcić, zawsze pomaga babciom przygotowywać kolację i generalnie dużo wirtualnie gotuje. Myślę, że z tego prezentu ucieszy się wyjątkowo. Wyobrażam sobie, jak po latach będzie z sentymentem wspominała tę swoja pierwszą książkę kucharską.
A tak swoją drogą… czy pamiętacie może Całuski pani Darling Małgorzaty Musierowicz. W zeszłym roku wznowiono tę książkę z przepisami, o której sama autorka mówi tak: „Są to przysmaki i frykasy pełne fantazji, wdzięku oraz kulturalnych podtekstów. Przepisy na te smakołyki - zaczerpnięte z kolekcji własnych moich ksiąg i zeszytów kulinarnych i osobiście przeze mnie wypróbowane - są niezwykle proste w wykonaniu. Opatrzyłam je mnóstwem ciekawych ploteczek o ulubionych naszych bohaterach książkowych oraz o wielkich postaciach z mitologii i historii.” Chrzestna Marty (którą przy okazji pozdrawiamy:) ) do dziś korzysta z zawartych w Całuskach… przepisów.
Tym razem jednak Martynka ma praktyczne zastosowanie, a mianowicie podaje przepisy na domowe pyszności. I to wcale nie byle jakie. Nie tam jakaś baba piaskowa czy sałatka z sałaty. Martynka gotuje i piecze z rozmachem. Co byście powiedzieli na Crème brûlée z wanilią i pistacjami? Albo na tartę z wędzonym łososiem? Mnie w każdym razie ślinka już cieknie… A w książeczce przepyszne nie tylko propozycje ciast i dań, ale również ilustracje przepisów, autorstwa Nadettte Chariet.
Moja córka – jak już niektórzy wiedzą – ma na imię Marta. Imię to wywodzi się od aramejskiego 'marta' i oznacza gospodyni. Jak może pamiętacie, święta Marta, to ta z sióstr, która usługiwała w kuchni zamiast słuchać nauk Jezusa. Jest uważana za patronkę gospodyń domowych i kucharek. Więc imię moja córka ma bardzo adekwatne do charakteru – bo uwielbia ze mną pichcić, zawsze pomaga babciom przygotowywać kolację i generalnie dużo wirtualnie gotuje. Myślę, że z tego prezentu ucieszy się wyjątkowo. Wyobrażam sobie, jak po latach będzie z sentymentem wspominała tę swoja pierwszą książkę kucharską.
A tak swoją drogą… czy pamiętacie może Całuski pani Darling Małgorzaty Musierowicz. W zeszłym roku wznowiono tę książkę z przepisami, o której sama autorka mówi tak: „Są to przysmaki i frykasy pełne fantazji, wdzięku oraz kulturalnych podtekstów. Przepisy na te smakołyki - zaczerpnięte z kolekcji własnych moich ksiąg i zeszytów kulinarnych i osobiście przeze mnie wypróbowane - są niezwykle proste w wykonaniu. Opatrzyłam je mnóstwem ciekawych ploteczek o ulubionych naszych bohaterach książkowych oraz o wielkich postaciach z mitologii i historii.” Chrzestna Marty (którą przy okazji pozdrawiamy:) ) do dziś korzysta z zawartych w Całuskach… przepisów.
cudna książeczka dla każdej małej kuchareczki dlatego drodzy rodzice nie żałujcie 30zł naprawdę polecam!!!!
OdpowiedzUsuńMartynka TAK MOJA ULUBIONA KSIASZKA
OdpowiedzUsuńMARTYNKA JEST MOJA ULUBIONA KSIONSZKA
OdpowiedzUsuń