Bob Hartman, Krisztina Kállai Nagy "Opowieści na dobranoc"

Nieraz zaskakuje mnie inwencja twórcza autorów. Bo czego niby oryginalnego można się spodziewać po książce, która ma tak mało oryginalny tytuł jak ta – Opowieści na dobranoc. Myli się jednak ten, który sądzi, że to kolejna książka z serii „sobie wymyśliłem i teraz czytajcie”.

Bob Hartman zebrał tradycyjne, ludowe bajki, aby opowiedzieć je na nowo. Spotkamy się więc z Arionem z Grecji, królikiem i tygrysem z Portoryko, kanczylem z Jawy, Kayoku z Japonii czy żółwiem z Afryki. Autor trzyma się tradycji dość mocno, dlatego opowieści naznaczone są lokalnym kolorytem. Akcja kanadyjskiej bajki Trzymiesięczna noc umiejscowiona została na polanie skrytej między sosnami. Niedźwiedź kłóci się z wiewiórką o to, jak długo powinien trwać dzień. W bajce afrykańskiej z kolei (Żółw sprowadza jedzenie) bohaterami są słoń i tygrys. Oni również mają problem: ziemia jest wyschnięta z powodu panującej suszy. Opowiastka z Norwegii przedstawia nam Ollego i trolle… i tak dalej. W tym niesłychanym bogactwie i różnorodności jest jednak wspólny mianownik. To kwestia wartości, ale także dowcipu. Bohaterowie tych bajek często się spierają, czasem czyhają na siebie (jak tygrys na królika), nie zawsze chcą drugiego wysłuchać, ale koniec końców dobro i chęć niesienia pomocy wygrywają.

Autor twierdzi: „Opowiadanie bajek nigdy nie miało być czymś, co działa tylko w jedną stronę. Najlepiej, gdy bajanie ma postać dialogu między osobą opowiadającą a jej słuchaczami”. Hartman proponuje (czytamy o tym w artykule na ostatnich stronach książki), by aktywizować dzieci w czasie opowiadania im bajek. Maluchy mogą improwizować teatr w trakcie czytania. Wystarczy dać im do ręki rekwizyt, a z całą pewnością będą wiedziały, co z nim zrobić. Można też zlecić pewne kwestie do wygłaszania, gdy mowa o danym bohaterze – na przykład „burp” (to odgłos żaby) czy piski myszki. Zachęca również, by słuchaczy podzielić na grupy i każdej dać osobne zadanie na czas lektury. Ta ostatnia propozycja oczywiście średnio się ma do polskich realiów. Jednak – mam wrażenie – na Zachodzie wspólne czytanie w małych księgarenkach, w przedszkolach (dzień z czytającym rodzicem) jest o wiele bardziej popularne niż u nas. Obserwuję co prawda próby organizowania dziecięcy spotkań z książeczką (na przykład w naszej miejskiej bibliotece), ale nie jest to sprawa oczywista, a taką być powinna.

Cóż! Kolejna ciekawa książka, która odsłania przede mną nowe horyzonty na wspólne z dzieckiem czytanie. A wydawało mi się, że już mnie nikt nie zaskoczy:)

Możesz kupić tutaj: Opowieści na dobranoc 

Oprawa: Twarda
Ilość stron: 128
Rok wydania: 2010
Wydawnictwo: Świat Książki
Wymiary: 22.0x26.5cm
ISBN: 9788324718047
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik

Komentarze

  1. Wydaje mi się, że Tatiance przypadłaby do gustu ta książka. Lubi baśnie, potrafi się w nich zatracić, nawet jeśli są długie. Obecnie czytam jej "Pana Kuleczkę" i obserwuję, że jakoś do niej ta opowieść nie przemawia. Chyba jest zbyt odrealniona. Podobają jej się ilustracje i bardzo lubi postacie z tej książki, ale nie za bardzo idzie nam czytanie.
    Opowieści na dobranoc -- sam tytuł podoba mi się właśnie ze względu na prostotę i konkret. Może takiego konkretu potrzebuje moja Tatiana. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bajeczki są króciutkie, więc dziecku się nie znudzi i w większości z nich bohaterami są zwierzątka, co dla dzieci jest chyba prostsze.
    A "Pan Kuleczka" ma też specyficzny humor, który najbardziej bawi jednak dorosłych:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz