„Świerszczyk” nr 6/2010

Czy tęsknicie już do wiosny? Czy macie potrzebę otaczania się zielenią? Czy łapiecie „na twarz” ciepłe promienie słońca”? Czy łakniecie historii, które opowiadają o radosnych żabkach kumkających w stawie i o pannie Wiośnie, która maluje farbami listki traw?

Nowy numer „Świerszczyka” wychodzi naprzeciw tym pragnieniom, bo cały poświęcony został temu tematowi. Czytanie rozpoczynamy od wiersza Doroty Gellner o trzepaniu zimowych dywanów z piękną, niezwykle poetycką ilustracją Iwony Całej (pozdrawiamy!). Zauroczyły nas też obrazki do opowieści o żabie, która nie chciała koziej bródki. Dwie z nich umieszczono na całej stronie, więc korci mnie, żeby sobie je wyciąć, ładnie oprawić i powiesić w pokoju dzieci. Jestem pewna, że jeśli spojrzycie na okładkę czasopisma, też poczujecie się oczarowani.




Tym razem znajdziemy również kilka praktycznych rad i informacji. Przede wszystkim dowiadujemy się o niektórych wiosennych obyczajach, które istniały w dawnej Polsce. Ja traktuję je jak propozycje do wykorzystania na popołudniowych zajęciach z maluchem. Do tych obrzędów należało topienie marzanny (myślę, że dziś u babci taką zrobimy), wprowadzanie do wsi gaika zielonego (gałąź sosny przybrana wstążeczkami, ozdobami z papieru, koralikami – w sam raz zajęcie dla mojej Marty!!!) oraz pieczenie busłowych (bocianich) łap. W numerze też wskazówki, jak wykonać proste doniczkowe ozdoby – biedronkę i motylka na patyku.

Marta nauczyła się już, że „Świerszczyk” przynosi zawsze rozrywkę – na pierwszy rzut idzie zawsze krzyżówka, potem „Kopnięte królestwo” oraz, tym razem, zagadkowy turniej na rozkładówce.
Kiedy czytam nowy numer, mam – oprócz nieopuszczającej mnie za każdym razem myśli: mogłoby być tego trochę więcej! – wrażenie, że opowiadania są jakieś niedokończone, że urywają się w połowie lub brakuje im puenty. Oby to było tylko wrażenie!

Strona "Świerszczyka"

Do kupienia w kioskach od 13 marca.

Komentarze

  1. a ja się szczerze przyznam, że myślałam, że tego już nie ma! ha! o ja niedoinformowana blondynka! aż normalnie zaraz chyba polecę do kiosku looknąć, czy jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas trzeba pół miasta obejść... Najczęściej mają zatrzęsienie odbajkowych gazetek, a o "Świerszczyku" nie słyszeli:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale trzeba pytać, to wtedy może się ockną:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja kupno zarzucam, bo się okazało że powiatówka ma i wypożycza. Wiem, że lepiej na własność, ale zaoszczędzoną kasę i tak puszczę w dziecinne książki :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się muszę trochę nachodzić i naszukać zarówno "Świerszczyka" jak i "Misia" ale myślę, że warto. Powoli "przestawiam" dziecko z gazetek "księżniczkowych" na takie bardziej do poczytania i dowiedzenia się czegoś przydatnego.

    OdpowiedzUsuń
  6. ooo.. dziękuję, dziękuje za pozdrowienia! i pozdrawiam również serdecznie!! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz