"Boom na bezszelestne książki" - artykuł w "RP"

Audiobooki - jest tyle osób za, co i przeciw. Ja początkowo była nastawiona raczej negatywnie - pozbawienie siebie możliwości obcowania z papierem, ilustracją, rezygnacja ze swoistego rytuału czytelniczego (wygodna pozycja, kawka bądź herbatka) wydawały mi się nie do przecenienia. Nadal nie słucham audiobooków dla dorosłych. Zmieniłam jednak zdanie co do książek bezszelestnych dla dzieci. Odkąd odkryłam bajki-grajki:) Zgadzam się z tymi tezami artykułu w 100%:

Obok sezonowych hitów świetnie sprzedaje się za to audioliteratura dziecięca. Czy to troska, czy tylko wygoda rodziców? A może mama-lektor zuboży wartość „Fizi Pończoszanki”?
– Któż odważyłby się tak twierdzić!? – pyta się ze śmiechem prof. Czapliński.
Jego zdaniem to właśnie matczyna recytacja uczy nas w dzieciństwie „słyszenia” literatury. Cudzy głos i intonacja budzą wyobraźnię językową. Recytowany podział na role wprowadza nas w teatr ludzkiej mowy. A wydobyte z opowieści emocje uczą ich przeżywania.
– Pamiętajmy, że początkiem czytania jest słuchanie. Bo nikt nie rodzi się alfabetą – podkreśla profesor.
Zdaniem psychologów audiobook jest dla dziecka doskonały. Tyle że zamiast kreskówki na wideo czy w podróży. Nie zastąpi jednak bajki na dobranoc czytanej przez rodzica. Dlaczego?
– Bo nie chodzi tu jedynie o poznanie literatury, ale o pewną magiczną więź między rodzicem a dzieckiem. Nie stworzy jej mechanicznie odtwarzana treść audiobooka – tłumaczy psycholog Maria Skrzypiec-Sjoholm.
Mówi, że do wspólnego czytania potrzebny jest czas, wolny od pośpiechu. Wtedy cała uwaga rodzica poświęcona jest dziecku. A ono może doświadczyć prawdziwej bliskości. Poczucia, że jest dla rodzica kimś naprawdę ważnym.

Pozostałą część tekstu - choć krótką, ale za to bardzo ciekawą - znajdziecie w Rzepie.

A Wy, słuchacie audiobooków?

Komentarze

  1. Ja nie przepadam - nie pozwalają mi się skupić, zaraz ulatuję gdzieś myślami. Nie zmienia to jednak faktu, że któregoś dnia zdominują one nasz świat...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja od zawsze bylam fanka audiobookow, mimo ze jestem zdeklarowanym wzrokowcem.
    Audiobooki odwoluja sie do tradycji znacznie starszej niz ksiazki, opowiesci przy ognisku, basni przy darciu pierza i robotach recznych i tym podobne.

    W naszej kulturze niewatpliwie pelnia ciekawa role - umiejetnosc sluchania, teraz, kiedy tak latwo cos zapisac lub obejrzec jest bardzo cenna, ale niestety zanikajaca i trzeba ja trenowac... Odkad pamietam bylam zafascynowana Momo i jej umiejetnoscia sluchania :)

    A dzieci to przeciez uwielbialy od zawsze. Z moja coreczka na przyklad obejrzalam kilka odcinkow swinki Peppy i od teraz musze je opowiadac. Podobnie z ksiazkami o Martynce - wieczorem czytamy albo ja mam opowiadac.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja i mój Stasiek słuchamy. Nie za dużo, ale bajki grajki uwielbiamy oboje. Tak na co dzień, wolimy jednak czytać. Dużo wymyślamy też historii, właściwie to u nas opowiada się cały czas:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz