„Świerszczyk” nr 17/2010


Powrót do szkoły, powrót do codziennych zajęć, powrót także do „Świerszczyka” co dwa tygodnie… A w nim temat szkoły – potraktowany lekko, bo przecież „nasza szkoła to nie smok”!

Dziś opowiem tylko o dwóch propozycjach świerszczykowych, które mnie zauroczyły. Po pierwsze ilustracje, a w szczególności ta do wiersza Doroty Gellner, autorstwa Małgorzaty Bieńkowskiej. Na pomiętym papierze farbami namalowano szkołę i dzieci z mamą. Zachwyca mnie prostota tego obrazka – postaci są jakby dziecięcą ręka namalowane, użyto odważnych (odcienie zieleni i różu) kolorów, które przywodzą mi na myśl rysunki mojej córy. Najbardziej chyba jednak zatrzymuje mój wzrok faktura papieru, od razu chciałoby się jej dotknąć.

Utwierdziłam się też w przekonaniu, że bardzo lubię ilustracje, które tworzy Piotr Rychel, współpracujący chyba często z Grzegorzem Kasdepke. I tym razem tworzy obrazy do opowieści tegoż o koledze w „Wielkim czytaniu” (swoją drogą historyjka wymyślona przez GK wprawiła mnie w zdziwienie...). Charakterystyczne wysokie, o długich nogach i wielkich głowach postaci robią wrażenie połamanych:)

Jest w „Świerszczyku” jeszcze jeden typ ilustracji, który uwielbiam. Towarzyszy on zawsze opowiastkom Małgorzaty Strzałkowskiej w cyklu „Litery znam, więc czytam sam”. Beata Zdęba szyje ze skrawków materiałów bohaterów bajek, aby potem do nich coś domalować – zazwyczaj jedynie czarnym mazakiem. Te własnoręcznie zrobione przytulanki mogą stanowić inspirację dla dzieci i ich rodziców, by sami uszyli takowe.
Druga propozycja „Świerszczyka” to wskazówki, jak zrobić biurkowarownię. O!, taką:



Strona "Świerszczyka"

Komentarze