Irena Koźmińska, Elżbieta Olszewska "Wychowanie przez czytanie"


O książce Wychowanie przez czytanie po raz pierwszy przeczytałam u be.el. Zaintrygowała mnie wtedy ta pozycja, w szczególności rozdział o tym, jak wychowywać chłopców (Czytanie jako metoda wydobycia dobrego chłopca z chłopca). Później na gazetowym forum o książkach dla dzieci rozpoczęła się dyskusja o książce Koźmińskiej i Olszewskiej. Dość krytyczne podejście forumowiczek kontrastowało z pozytywną opinią, którą wydała be.el. Nie było więc wyjścia – musiałam sprawdzić sama, tym bardziej, że moje zaciekawienie urosło do granic.

Irena Koźmińska i Elżbieta Olszewska związane są z Fundacją „ABCXXI – Cała Polska czyta dzieciom”. Pierwsza jest założycielką i prezesem, druga z kolei członkiem zarządu i dyrektorem programowym. Dla zrozumienia założeń autorek niezwykle istotny jest wstęp, pisany przez Koźmińską. Odwołując się do swoich doświadczeń i obserwacji z pobytu w Stanach Zjednoczonych, a także zwracając uwagę na przemiany społeczne, które w Polsce nastąpiły zwłaszcza po 1989 roku, autorka stawia dość gorzkie diagnozy dotyczące sytuacji dziecka. Przede wszystkim ogromny wpływ na maluchy ma współczesna – agresywna, masowa, wyprana z wartości, lansująca sensację – kultura. Ponadto, dzieci dziś bardzo wcześnie odłączane są od matek, które muszą pracować, i oddawane zostają w ręce zorganizowanych instytucji jak żłobek czy przedszkole, co czyni je zdanymi wyłącznie na siebie. Koźmińska pisze:

Pozbawione „zasilania emocjonalnego” i przewodnictwa ze strony najbliższych, czyli zdrowego pokarmu dla psychiki i umysłu, poddane ciągłym toksycznym wpływom kultury masowej i presjom środowiska, współczesne dzieci cierpią na anemię emocjonalną.

Autorka pokazuje, że Amerykanie wracają do tradycyjnych metod bycia z dzieckiem. Po prostu czytają im książki. Eliminują z ich życia telewizor.

Postawione we wstępie tezy, choć oczywiście są wnioskami dość mocno uogólnionymi, przekonują mnie. Zgadzam się z opinią, że sytuacja społeczna sprawia, iż zaniedbujemy nasze pociechy. To parcie na karierę, samorozwój, potrzeba spłacania kredytów, zarabiania na i tak pewnie skromną emeryturę powodują, że „osobiste” dzieci spadły w hierarchii naszych priorytetów. Oczywiście bardzo nam zależy na tym, aby miały „dobry start”. Dlatego traktujemy przedszkola, kluby maluchów jak wspaniałe miejsca rozwoju. Mam wrażenie, że dochodzi nawet do wypaczenia idei „cała Polska czyta dzieciom” i owe 20 minut czytania dziennie traktujemy jak okazję do budowania wewnętrznego potencjału dziecka. Nie chodzi o bliskość, więź czy przyjemność. Chodzi o rozwój, o bycie do przodu, o zasoby... O tej szczególnej roli rodzica, jako architekta dzieciństwa, stanowi osobny fragment tej książki.

Kolejne rozdziały przybliżają założenia programu „Cała Polska czyta dzieciom”. Znajdziemy tu odpowiedzi na podstawowe pytania, które pojawiają się wraz z chwilę, gdy rodzice zaczynają czytać maluchom. A zatem – Kiedy zacząć czytać?, Jak czytać dziecku?, Kiedy zakończyć głośne czytanie?, a także Nieporozumienia z czytaniem oraz Kryteria wyboru książek do czytania dzieciom.

Najbardziej emocjonujące pozostają dla mnie dwa rozdziały. Ten o wydobywaniu dobrego chłopca z chłopca, który w dużej mierze opiera się na przemyśleniach psychologów zamieszonych w książkach Wychowywanie chłopców (Steven Biddulph), Raising Cain (Sposób na Kaina; Dan Kindlon, Michael Thompson) oraz Lost Boys (Straceni chłopcy; James Gilligan). Znajdziemy tu uwagi o specyfice rozwoju mózgu chłopców, o znaczeniu hormonów, a także sugestie, czego potrzebuję chłopcy i czego dziś nie dostają. Drugi interesujący rozdział to bardzo osobiste refleksje Elżbiety Olszewskiej o czytaniu dzieciom niepełnosprawnym. Córka autorki, Zuzia urodziła się z rzadką wadą genetyczną – anomalią Petersa. Olszewska, zachęcona przez Koźmińską, którą poznała w Stanach w trakcie leczenia córki, zaczęła jej regularnie i dużo czytać. Pisze:

Kiedy (Zuzia – przyp. Naczynie_gliniane) poszła do szkoły, jej zasób słów był większy niż kolegów i koleżanek z klasy, potrafiła lepiej łączyć wydarzenia, umiała myśleć przyczynowo-skutkowo, opisywać uczucia bohaterów czytanych przez nauczycielkę książeczek. Oczywiście wszystko na miarę swoich możliwości. Bo Zuzia nie stała się dzięki czytaniu zdrowym dzieckiem. Jest niewidoma, upośledzona umysłowo w stopniu lekkim, ma pewne problemy z poruszaniem się, jest mało sprawna manualnie.

Na końcu tej książki znajdziemy listę lektur, wraz z krótkimi omówieniami, które warto czytać dzieciom, a także dwa wywiady. Pierwszy z Rossem Campbellem o tym, czy umiemy kochać dzieci, drugi – z Michaelem Medvedem o „świecie przeciwko dzieciom”.

Główne zarzuty, jakie padają pod adresem tej publikacji, to generalizowanie oraz przekonanie autorek, że czytanie jest lekiem na wszelkie zło. Nie odniosłam takie wrażenia. Przede wszystkim wydaje mi się, że nie jest możliwym stawianie tez bez uogólniania. Po drugie, z kilku konkretnych przykładów radzenia sobie z chorobą dziecka poprzez czytanie mu, nie wynika, że czytanie leczy raka, zapalenie płuc i ciężkie upośledzenia. Autorki raczej sugerują, że czytanie stało się sposobem na nawiązywanie więzi z dzieckiem, na budowanie obopólnego szacunku.

Wychowywanie... czyta się z największym zainteresowaniem. Głównie chyba dlatego, że tak wiele tu poglądów, opinii, osobistego podejścia. Czytelnik ma prawo nie zgadzać się ze wszystkimi tezami. Nie zmienia to jednak faktu, że wiele założeń jest tu naprawdę godnych polecenia albo co najmniej refleksji. Mnie, podobnie jak be.el, tak książka się bardzo spodobała! Trudna do zaakceptowania dla mnie okazała się jedynie czcionka tej książki, zdecydowanie niesprzyjająca okularnikom.

Możesz kupić tutaj: Wychowywanie przez czytanie

Oprawa: oprawa broszurowa
Ilość stron: 320
Rok wydania: 2010
Wydawnictwo: Świat Książki
Wymiary: 14.5 x 20.5 cm
ISBN: 978-83-247-1842-9

Komentarze

  1. Książkę połknęłam i bardzo mi się podobała. Oczywiście nigdy nie jest tak, że wszystko mi odpowiada - dotyczy to choćby zdania autorek na temat ilustracji. Nasze życie pokazuje, że im dziwniejsze, tym piękniejsze i ciekawsze:))) Po maminemu zdenerwowałam się przy rozdziale "Czy umiemy kochać swoje dzieci", bo jestem pewna, że żadnej instrukcji do tego nie potrzebuję. Zgadzam się też z tym, że czytanie nie rozwiązuje wszystkich bolączek. Jeśli zacznę czytać, to moje dziecko nagle nie stanie się Einsteinem albo aniołkiem. Przeczytałam wypowiedzi na forum i nie zgadzam się z wieloma opiniami. Niektóre uczestniczki nawet nie przeczytały książki, a wypowiadają się i z góry zakładają, że książka i tak jest be. Też nie zauważyłam, żeby obie autorki szykowały się z jakąś krucjatą, by uzdrowić nasze społeczeństwo. Ciekawie piszą o tym, co może dać naszym dzieciom głośne czytanie. Ciekawe są doświadczenia innych, liczne badania przeprowadzone w USA, na które pewnie nigdy nie mielibyśmy szans, a jeśli - to dopiero za kilkanaście lat. Zgadzam się z Twoją opinią Moniko - książka jak książka - każdy z niej wyciągnie dla siebie coś dla siebie. Tylko od nas zależy - ile. Ja skorzystałam - i to wiele. To był dobry zakup. Do książki wracam często, bo zawiera dużo wartościowych rad. I wcale nie jestem jakąś tam nawiedzoną idealistką - po prostu zwykłą mamą, która przez skórę czuje, że czytanie to fajna i mądra rzecz. A myślę, że książka obroni się sama, bo od znajomych też usłyszałam pozytywne recenzje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja dopiero skończyłam ją czytać, ale na marginesach powstawiałam ołówkiem sporo wykrzykników w miejscach, tezach, które mnie zainteresowały. Też myślę, że będę do niej wracała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłam wczoraj w mikołowskiej MBP na konferencji z udziałem obu autorek. Pasja z jaką każda z nich prowadziła swoją prelekcję, ciepło, które od nich biło oraz wiedza, którą udało im się zaintrygować słuchaczy zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Czytam właśnie ich książkę "Z dzieckiem w świat wartości", ale koniecznie muszę sięgnąć po omawiany przez Ciebie tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  4. O! To ja nie wiedziałam, że u nas było to spotkanie. Z domu się już nie ruszam i tyle mnie omija!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiedziałabyś. Ja myślałam, że to była konferencja zamknięta skierowana do bibliotekarzy i dyrektorów szkół i przedszkoli. Żałuję, że nie znałam wcześniej dokładnego zakresu tej imprezy, zaprosiłabym wszystkie znajome i potencjalnie zainteresowane mamy... Choć konferencja nie miała charakteru otwartego można było na nią spokojnie się dostać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawa recenzja, a cytat – "Pozbawione „zasilania emocjonalnego” i przewodnictwa ze strony najbliższych, czyli zdrowego pokarmu dla psychiki i umysłu, poddane ciągłym toksycznym wpływom kultury masowej i presjom środowiska, współczesne dzieci cierpią na anemię emocjonalną" – jakby wyjęty z moich myśli. :) Dla mnie czytanie dzieciom nie jest może niekwestionowanym lekiem na całe zło, ale odgrywa szalenie ważną rolę w wychowaniu i kształtowaniu dziecka. Własny przykład, jaki dajemy swojej pociesze, jest najważniejszy, ale czytanie dziecku wartościowych książek wspaniale tę metodę dopełnia. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz