W wakacje poproszono mnie, abym przeczytała książkę, która miała być wydana dopiero w listopadzie. Akcję przeprowadzono wśród blogerów. Wszyscy mieliśmy przesłać swoje recenzje po lekturze książki Richarda Paula Evansa Stokrotki w śniegu. Moja wyglądała tak:
Czytelnik zostaje po lekturze Stokrotek w śniegu z pewnym rozdwojeniem myślowo-emocjonalnym. Z jednej strony czuje, że powieść Evansa to fabuła dość prosta, by nie rzec banalna. Ot, współczesna wersja Opowieści wigilijnej, do fascynacji którą zresztą autor się we wstępie przyznaje. Z drugiej strony, przekaz książki jednak dotyka czytelnika, zwłaszcza tego, który nadal ma w sobie jakąś wrażliwość na drugiego. Ta sugestia, by przyjrzeć się swemu życiu, zastanowić nad tym, co po sobie zostawimy, daje do myślenia. Tylko osobniki wyjątkowo obojętne mogę powiedzieć o przesłaniu płynącym z książki, że jest prostackie.
Evans, przedstawiając Jamesa Kiera, bezlitosnego rekina biznesu, który niszczy innych tylko po to, by mieć więcej pieniędzy, a także zostawia żonę, w chwili gdy ta dowiaduje się, iż jest chora na raka, oczywiście w pewnym sensie przerysowuje postać głównego bohatera. Dlatego w odbiorze jawi się on jako jednostka do szpiku kości zepsuta i całkowicie zła. Przemiana, która później następuje, jest dla czytelnika trochę nieprawdopodobna, choć – po relacji Sary, żony Kiera – w pewnym sensie zrozumiała. Ciekawy koncept z fikcyjną śmiercią bohatera wprowadza do tej powieści element zaskoczenia. Oto Kier czyta w internecie komentarze na swój temat i w końcu dowiaduje się, co ludzie o nim myślą. Opinie te wstrząsają nimi i stanowią punkt wyjściowy do przemiany.
Interesujące wydają mi się refleksje, do których zmusza nas autor: nie możesz zmienić swojej przeszłości; bardzo trudno jest zadośćuczynić za popełnione krzywdy (niejednokrotnie jest to w ogóle niemożliwe); wybaczenie przynosi ulgę przede wszystkim wybaczającemu. Książka czytana w okresie okołoświątecznym może więc stanowić zachętę do rachunku sumienia i podjęcia konkretnych kroków, mających na celu zmianę tego, co złe w naszym życiu.
Evans na pewno nie stanie na półce obok Dostojewskiego czy Manna. To raczej fabularyzowany poradnik „jak żyć dobrze”. I choć fabuła wydaje się naiwna, trudno odmówić jej pewnej mądrości.
Możesz kupić tutaj: Stokrotki w śniegu
Czytelnik zostaje po lekturze Stokrotek w śniegu z pewnym rozdwojeniem myślowo-emocjonalnym. Z jednej strony czuje, że powieść Evansa to fabuła dość prosta, by nie rzec banalna. Ot, współczesna wersja Opowieści wigilijnej, do fascynacji którą zresztą autor się we wstępie przyznaje. Z drugiej strony, przekaz książki jednak dotyka czytelnika, zwłaszcza tego, który nadal ma w sobie jakąś wrażliwość na drugiego. Ta sugestia, by przyjrzeć się swemu życiu, zastanowić nad tym, co po sobie zostawimy, daje do myślenia. Tylko osobniki wyjątkowo obojętne mogę powiedzieć o przesłaniu płynącym z książki, że jest prostackie.
Evans, przedstawiając Jamesa Kiera, bezlitosnego rekina biznesu, który niszczy innych tylko po to, by mieć więcej pieniędzy, a także zostawia żonę, w chwili gdy ta dowiaduje się, iż jest chora na raka, oczywiście w pewnym sensie przerysowuje postać głównego bohatera. Dlatego w odbiorze jawi się on jako jednostka do szpiku kości zepsuta i całkowicie zła. Przemiana, która później następuje, jest dla czytelnika trochę nieprawdopodobna, choć – po relacji Sary, żony Kiera – w pewnym sensie zrozumiała. Ciekawy koncept z fikcyjną śmiercią bohatera wprowadza do tej powieści element zaskoczenia. Oto Kier czyta w internecie komentarze na swój temat i w końcu dowiaduje się, co ludzie o nim myślą. Opinie te wstrząsają nimi i stanowią punkt wyjściowy do przemiany.
Interesujące wydają mi się refleksje, do których zmusza nas autor: nie możesz zmienić swojej przeszłości; bardzo trudno jest zadośćuczynić za popełnione krzywdy (niejednokrotnie jest to w ogóle niemożliwe); wybaczenie przynosi ulgę przede wszystkim wybaczającemu. Książka czytana w okresie okołoświątecznym może więc stanowić zachętę do rachunku sumienia i podjęcia konkretnych kroków, mających na celu zmianę tego, co złe w naszym życiu.
Evans na pewno nie stanie na półce obok Dostojewskiego czy Manna. To raczej fabularyzowany poradnik „jak żyć dobrze”. I choć fabuła wydaje się naiwna, trudno odmówić jej pewnej mądrości.
Możesz kupić tutaj: Stokrotki w śniegu
Komentarze
Prześlij komentarz