Nowy numer „Świerszczyka” mnie zawstydza. Zima to – mimo mrozu – piękna pora roku. Jak dowodzą teksty tego numeru, warto wtedy uprawiać jakieś zimowe sporty. Z kilku względów ten sezon spędzamy głównie w czterech ścianach. Od czasu do czasu jedynie maluchy wychodzą na sanki, turlają się wtedy po śniegu i robią śnieżne anioły. Dlatego moje dzieci dziś mogłyby się zidentyfikować przede wszystkim z Bodziem i Pulpetem, którzy swoje ferie spędzili aktywnie, grając w hokeja, skacząc na nartach, rywalizując z poważnymi przeciwnikami… tyle że przed komputerem:)
No to chociaż o zimowych sportach sobie poczytaliśmy. O niektórych dzieci słyszały po raz pierwszy. Na przykład o bobsleju opowiedział nam Grzegorz Chomicz w otwierającym numer wierszyku Mały bobsleista. Sporo też w „Świerszczyku” o zawodach i ściganiu się. Bajetan pisze w pamiętniku o zupełnie nowej konkurencji – mistrzowskim lepieniu bałwana – i o tym, jak zawody zmieniły się w grupowe lepienie jednego bałwana.
Najbardziej jednak zainteresowało nas, co w zimowym numerze robią piękne, pomarańczowe, naprawdę dorodne marchewki. Czyżby zaproponowane w „Ukrytych obrazkach” i „Wycinankach Pana Janka” smakołyki królika miały, niczym amerykański świstak Phil, zapowiadać rychłe nadejście wiosny?
Strona "Świerszczyka"
tym razem kupiłam, mam i się zachwycam! Żałuję tylko, że Jagna jeszcze za mała. Ale czytam i pokazuję obrazki :)
OdpowiedzUsuń