Musiał pan napsuć sporo krwi wydawcom swoimi pomysłami. Wycięte w stronach dziurki od klucza, czarne strony, puste miejsca do wypełnienia przez czytelników. Zawsze bez zastrzeżeń przyjmowano pana pomysły?
- Na ostatnim roku ASP - był to rok akademicki 1954/55 - trzeba było odbyć roczną praktykę, zwykle w wydawnictwie. Ja zgłosiłem się do Domu Słowa Polskiego, wielkiej, najnowocześniejszej w owym czasie drukarni w Warszawie, pracującej na offsetach. Dzięki temu poznałem różne tajemnice tego fachu. To ułatwia mi życie do dziś. W sytuacjach, kiedy pan drukarz mówi, że czegoś się nie da zrobić albo że coś jest za trudne, to ja mu mówię - może by pan spróbował tego czy tamtego. I rozmowa od razu staje się inna. Zależało mi kiedyś na czarnym kolorze stron, bez tego nie byłoby sensu wydawać tej książki. Wydawca zapewniał mnie, że mają bardzo dobrego drukarza, ale powiedziałem, że chętnie bym się z nim spotkał. Drukarz pokazał mi próby. Jak się na stronę patrzyło wprost, faktycznie była czarna, gdy się ją odchyliło - wychodził kolor brązowy. To dlatego że drukarz podłożył sobie pod tę czerń czerwień, to są takie techniczne szczegóły. Zakomunikował mi, że inaczej się nie da. A ja go spytałem, czy on ma drabinkę.
Drabinkę?
- On też się zainteresował: po co panu drabinka? Ja mu na to, że skoro on nie może mi pomóc, to ja wejdę po tej drabince na maszynę i zobaczę, co się da zrobić. Posmutniał i odparł: to ja już sam tam wejdę. Rozstaliśmy się, następnego dnia czekały na mnie cztery dobre próby, a pan drukarz zapytał mnie: no to którą wybieramy? Wybraliś-my wspólnie najlepszą.
Odwiedzałem go przez kolejny tydzień. Ostatniego dnia przychodzę, a koło maszyny leży cała sterta arkuszy z mojej książki. Spytałem o nie. - A, to do wyrzucenia - powiedział pan drukarz. Okazało się, że był tam błąd drukarski, który normalnie bez mrugnięcia okiem zostałby włączony do nakładu. W tym przypadku on sam postanowił pozbyć się tych stron. Rozstaliśmy się jak najlepsi przyjaciele. Książka ta dostała potem nagrodę w konkursie na najpiękniejszą książkę roku Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek. To był nasz wspólny sukces. Nie zawsze mi się jednak udaje.
Komentarze
Czytałam, czytałam i link dodać na blogu chciałam ale nie mogłam na stronie DF znaleźć. hmmm
OdpowiedzUsuńMoże dopiero teraz się artykuł pojawił?
A rozmowa bardzo ciekawa, również polecam!