Thierry Lenain, Delphine Durand "Zuza chce mieć dzidziusia"; "Czy Zuza ma siurka?"

Zuza to bohaterka serii. Wydawca sugeruje, że są to „opowiadania o perypetiach uczuciowych pary 7-latków”. Ja bym te określenia doprecyzowała: to opowiadania dotykające zagadnień związanych z miłością, seksualnością i płcią, a więc modną tematyką genderową. Póki co wydano dwa opowiadania – „Zuza chce mieć dzidziusia” i „Czy Zuza ma siurka?”. W przygotowaniu są: „Zuza chce pocałować Maksa”, „Zuza ma adoratorów”, „Zuza i sukienka dla Maksa”, „Zuza jest zazdrosna”.

Dużo się tego (uczuciowo-płciowo-seksualnego) u nas ukazuje. Wydaje się, że rynek się na tę tematykę mocno otworzył. Ale czy czytelnik się otworzył? Czy też wciąż jeszcze czytelnik jest otwierany?… mam wrażenie, że odpowiedź „tak” powinna paść przy pierwszym pytaniu.

„Zuza chce mieć dzidziusia” 


Opowieść zaczyna się intrygująco. Zuza kocha Maksa, on ją, więc naturalną konsekwencją tego jest „zmajstrowanie sobie dzidziusia”. Ho!, myślę sobie – odważne! Ciekawe, co dalej. Zuza zaprasza Maksa do łóżka. No! – nieźle – myślę sobie – co dalej? Maks sprawdza, czy drzwi są szczelnie zamknięte i kładzie się obok dziewczynki. Na kolejnej stronie obserwujemy dzieci mocno przytulone. Nazajutrz Zuza idzie do szkoły z wielkim brzuchem. Pani myśli, że to takie przebranie na bal karnawałowy, ale przecież się myli. A za kilka dni już Zuza prowadzi przed sobą wózek z dzidziusiem – prawdziwym! – by pokazać go ojcu, czyli Maksowi.

To sympatyczna opowieść. Z dziecięcego punktu widzenia bardzo prosta i oczywista! Do tego z poczuciem humoru opowiedziana. Idealna dla przedszkolaka! Interesująca jest perspektywa dorosłego odbiorcy. Bo Thierry Lenain prowadzi swoistą grę z dorosłym. Można rzec, że gra mu na nosie. Dla nas ta opowieść też jest oczywista i przewidywalna, dlatego jesteśmy „lekko przerażeni” tym, co na następnej stronie nam i dzieciom się odkryje. Czekamy może jakichś pikantnych szczegółów, bulwersujących obrazków czy skandalizującego tekstu… ale tego tu nie ma. Lenain i Durand podprowadzają nas pod granicę, jaką jest dla nas tabu. Uchylają furtki, ale jej nie przekraczają.

Interesująca jest też postać Maksa. Oczywiście wciąż z dorosłej perspektywy. Jeśli wierzyć, że dzieci odzwierciedlają w zabawach to, co widzą u dorosłych – wychodzi na to, że faceci są do ojcostwa przymuszani i potem ogromnie zdziwieni, że jednak z tego „coś” wyszło:)

„Czy Zuza ma siurka?” 


Podobnie (z tym podprowadzaniem pod granicę) ma się rzecz z opowiadaniem o siurkach. Zuza – która pojawia się w klasie Maksa – jest dziwna. Niby wygląda na Bezsiurkowca, a zachowuje się jak typowy Siurkowiec – skacze po drzewach i maluje mamuty zamiast kwiatków. Maks chce koniecznie sprawdzić, co Zuza ma pod spódnicą. Okazji ma ku temu kilka, ale się nie udaje. Dopiero gdy jadą razem na kemping i kąpią się na golasa. Wtedy już wiadomo, co Zuza ma.


Nie miałabym z tą książką problemu, gdyby nie jedno małe słowo. Zuza mówi do Maksa: „ja mam cipkę”. Będę się upierała, że to wulgaryzm. My mamy w domu określenia „siusiak” i „sisiula”. W moim przekonaniu są oddziecięce, znaczeniowo odsyłają do funkcji, którą te narządy dla dziecka spełniają (sikanie), nie są obciążone negatywnymi konotacjami, dalekie od wulgarności. I czytając „cipkę” na „sisiulę” dzieci podmieniły, bo ja głos zawiesiłam, ciekawa ich dopowiedzenia.

A teraz jak dzieci… Wpierw zainteresowanie poszło w kierunku „Czy Zuza ma siurka?”. Z ciekawością i oglądali obrazki (ich szczegóły) i słuchali tekstu. Po czasie jednak widzę, że chętniej sięgają po „Zuza chce mieć dzidziusia”. To ją przeglądają i chca, by im czytano. Być może kwestia siusiaka i sisiuli po prostu im się we wspólnej kąpieli opatrzyła i nie jest tak niezwykła, tajemnicza, jak ciąża, poród i niemowlę.

Ad rem - książeczki są sympatyczne. Szkoda tylko że stoi za nimi jakaś ideologia.

Możesz kupić tutaj: Zuza chce mieć dzidziusia i Czy Zuza ma siurka? 

Wydawnictwo: Entliczek 
Wymiary: 140 x 190 x 5
Oprawa: twarda giętka
Ilość stron: 32
Rok wydania: 2013
ISBN: 978-83-63156-05-3; 978-83-63156-06-0

Komentarze