Grzegorz Gortat „Ewelina i Czarny Ptak”


Czytam sobie właśnie książkę Krystyny Zabawy „Rozpoczęta opowieść. Polska literatura dziecięca po 1989 roku wobec kultury współczesnej”. Szerzej jeszcze o tej publikacji napiszę, ale dziś chcę zacytować jeden fragment. Autorka, skupiając się na analizie książek wydanych do 2009 roku, rzuca myśl: „Czy mocny w światowej literaturze mroczny nurt, nie tyko nieunikający, ale wręcz eksponujący tematy do niedawna tabu, posługujący się makabrą i groteską obejmie także polską twórczość dla dzieci, trudno wyrokować. Zwiastuny takich zmian już się pojawiają”. Nie wiem, czy powieść Gortata „Ewelina i Czarny Ptak” jest tylko zwiastunem czy już powieścią, która pojawia się na ugruntowanym „na ciemno” poletku dziecięcej literatury.

Powieść ta – która nota bene zdobyła wyróżnienie IBBY 2013 w kategorii literackiej – jest bowiem rzeczą smutną, by nie rzec traumatyczną. Świat wokół ośmioletniej dziewczynki jest równie ciemny co okładka. Jest po prostu przesiąknięty złem i cierpieniem. Umiera matka Eweliny. Potem trzy ludzkie hieny (bo pastora jednak usprawiedliwiam) walczą o opiekę nad dziewczynką celem przejęcia majątku. Czytelnik z obrzydzeniem obserwuje ich kłamstwa, podstępy, próby zastraszania. Później to trio spod ciemnej gwiazdy podstępnie zabija (usypia) szczeniaka Eweliny, który był dla niej jedyną radością. A już w następnej chwili zamordowany zostaje – jak się domyślamy, choć autor stosuje tu zgrabną metaforę odejścia – niepełnosprawny chłopak, który dopiero co się z Eweliną zaprzyjaźnił. Na koniec też okazuje się, że zginał ojciec-podróżnik. Sporo tego. Mroczno tu i gęsto od nieżyczliwości, zachłanności dorosłych i bezradności małej dziewczynki, która jednak stara się nie poddawać.

Grzegorz Gortat zadaje się wyznawać zasadę, że dziecko jest czytelnikiem kompetentnym i doskonale sobie poradzi z fabułą. Ja sobie nie radzę za bardzo. Jak dla mnie przesadnie dużo tu zła. Nie wiem, czy świat tak wygląda… Przerysowanie, groteskowość (zwłaszcza zachowań trzech walczących o spadek osób – adwokata Kramma, doktora Sobla, dyrektorki sierocińca – pani Bruber), atmosfera grozy, a także ożywiona, wydająca sąd natura przywołują skojarzenia z romantycznymi tekstami. Makabryczne odkrycie śmierci Gregora, którego dokonuje czytelnik! („Przewrócił się. (…) Stąd te siniaki”), jest momentem w tej powieści naprawdę trudnym i wydaje się niepotrzebny.


Czy pada tu jakieś światło? Jedno. I czy ono jest rzeczywiście jasne, skoro ma czarne pióra – trudno stwierdzić. To pan Rukkman, dziwny ornitolog, który zjawia się i znika, kiedy Ewelina go potrzebuje. Rukkman nie jest zwykła postacią. To ktoś, kto przynależy do dwóch światów. To on – jako Czarny Ptak – nadzoruje dom Eweliny i wymierza sprawiedliwość na ostatnich stronach tej powieści. A co dzieje się z dziewczynką? Nie wiadomo. Może umiera? A może odchodzi? – jak Gregor. Literatura może sobie na to niedopowiedzenie pozwolić. I niech tak zostanie.

Swoją powieścią wpisuje się Gortat w antypedagogiczny nurt literatury. Bardzo opowieść o Ewelinie przypomina serię Lemony Snicketa „Serii niefortunnych zdarzeń”. I tu, i tu mamy sieroty (u Snicketa jest to trójka rodzeństwa – Wioletka, Klaus i Słoneczko); i tu i tu jest odziedziczony majątek; i tu, i tu zjawiają się hieny łase na spadek (hrabia Olaf). Snicket uprzedza (równie dobrze mógłby Gortat tymi słowami): „Jeśli szukacie opowieści ze szczęśliwym zakończeniem, poczytajcie sobie lepiej coś innego. Ta książka nie tylko nie kończy się szczęśliwie, ale nawet szczęśliwie się nie zaczyna, a w środku też nie układa się wesoło”.

Pozostaje rzec: wchodzicie na własną odpowiedzialność.

PS

Myślę, że wkrótce będziemy mieć renesans takich nowel, jak „Nasza Szkapa” i „Janko Muzykant”, bo doskonale się w te tendencje współczesnej literatury dziecięcej wpisują.


Możesz kupić tutaj: Ewelina i Czarny Ptak 

Ilustracje: Marta Krzywicka
Wydawnictwo: Ezop
Wymiary: 125 x 195 x 10
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Rok wydania: 2013
ISBN: 9788389133892

Komentarze