Męcząca ta książka potwornie! Dlaczego? Dlatego że jak już raz przeczytasz dziecku, to ono będzie chciało, żebyś przeczytał jeszcze i jeszcze, i jeszcze… raz. Choćbyś zakopał książkę gdzieś w garderobie pod stertą ubrań – maluch wywęszy i zaraz przyleci z tekstem, że chce „jeszcze raz” albo że „chce To”. Jeśli „pożyczysz sąsiadowi”, to się dziecko twoje własne zaraz na ciebie obrazi, bo jak mogłeś, skoro ono chciało i w ogóle To jest jego.
Ja poszłam na kompromis i powiedziałam, że owszem czytam, ale tylko raz dziennie. Tylko… kurka… mam czworo dzieci i każde chce mieć swoje 10 minut z książką.
Ale do rzeczy. Co też takiego ta książka zawiera, że dzieci się przyssały. Pomysł jest podobny jak w książce „Naciśnij mnie”. Tyle że tu ilustracje są naprawdę brzydkie :P Hervé Tullet tworzy książkę, która wymaga od czytelnika zaangażowania nie tylko intelektualnego. Tu trzeba się poruszać, potrząsać, przytulać, dmuchać, ciągnąć (delikatnie) za ucho, robić piskusa czytającemu. To ostatnie jest rewelacyjnym zabiegiem. Dziecko bowiem staje się sprzymierzeńcem Turlututu w robieniu czytającego (najczęściej rodzica) w konia. Wypowiada zaklęcie „Abrakadabra” i rodzicowi zaczyna się wszystko mylić – o obrazku przedstawiającym kwiatek mówi, że to żółty ser, o okularach, że to biała mysz, a o ślimaku, że to Pampuńć. Śmiechu jest co niemiara.
Jako rzekłam – zmęczyć się można. To jeszcze zaproponowałam, żeby sobie czytali sami albo sobie nawzajem. Podziałało. „Czytają” sobie obrazy. Ale potem wpadają na pomysł jeszcze lepszy – że będą czytali mnie. To znaczy Franek (3) tak wymyślił. „Naciśnij zielony”. Naciskam. „Nie ten, ten (pokazuje na czerwony)”. Naciskam, dodając konieczne „cyk”. I tak dalej… a spróbowałabym coś zmienić, coś po swojemu pokombinować:)
Lektura, która cię zmęczy niczym... Chodakowska. Ale za to jaka potem radość:
Hervé Tullet dostaje dziś od nas walentynkę razy pięć:)
Możesz kupić tutaj: Turlututu. A kuku, to ja!
Wydawnictwo: Babaryba
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 80
Format: 200x210 mm
ISBN: 978-83-62965-01-4
Tak, tak, tak. My uwielbiamy od wielu miesięcy, pierwsze tygodnie były masakrą - po kilka razy dziennie, miałam tej książki swego czasu po dziurki w nosie. :-)
OdpowiedzUsuńU nas aż takiej radości nie ma. Zdecydowanie bardziej podobała nam się ta z kropkami :)
OdpowiedzUsuń