zdjęcie stąd |
Wczoraj GazWyb nawoływała, żeby przewietrzyć listę lektur. Rzekomo chodzi o rozbudzanie pasji czytelniczej… ale już pierwsze zdania artykułu mówią coś innego „Szkolne lektury są archaiczne i nudzą uczniów. Do tego powielają stereotypy, nie piętnują przemocy wobec kobiet”, aby po chwili dodać: „Według raportu wrocławskiej fundacji Punkt Widzenia pt. "Męskość i kobiecość w lekturach szkolnych" brakuje w nich demokracji, a nierówność płciowa jest bardzo duża. - Bohaterek pierwszoplanowych w szkole podstawowej można się dopatrzyć kilku, w gimnazjum - tak naprawdę jednej, czyli Balladyny. Zresztą i tak ocenianej stereotypowo i negatywnie - mówi "Wyborczej" Anna Walicka z fundacji. I dodaje: - Książkowe dziewczynki służą za lustra, w których odbija się chłopięca wspaniałość”. A więc nie chodzi o pasję czytelniczą, ale o ideologię. Aż mi się nie chce tego komentować.
Myślę, że jest ogromną bzdurą odrzucanie kanonu. Swoboda, którą dostali nauczyciele (mają możliwość samodzielnego doboru lektur + obowiązek zrealizowania kilkunastu lektur z podstawy programowej na etapie klas 1-6), wystarczy. Trzeba odczytać stare lektury na nowo. Dostrzec w nich wartość. Moja córka nie miała problemu z „Plastusiowym pamiętnikiem” ani z „Z przygód krasnala Hałabały”. Nastoletni syn znajomych był zachwycony „Sposobem na Alcybiadesa”.
Odrzucanie niektórych lektur ze względu na archaiczność języka i nieprzystającą do dzisiejszych realiów fabułę dziś, oznacza wywalenie z kanonu „Pana Tadeusza” jutro. Widzę w sprzyjaniu niskim gustom społecznym zagrożenie.
Dlaczego nasze dzieci nie czytają? Czy dlatego że każemy im czytać nudne książki? W moim przekonaniu czytanie – jak dobre wychowanie – wynosi się z domu. Jeśli rodzice czytają przedszkolakom, a potem zadbają o pierwsze sukcesy czytelnicze ucznia i właściwy dobór lektur (zindywidualizowany), i jeśli dzieci zobaczą, ze rodzice czytają, że warto marnotrawić czas na książki, to będą mieli w domu mola książkowego.
Dawno temu uczyłam w szkole średniej. W technikum. Uczyłam chłopców. Nie czytali. Chciałam, żeby czytali. Starałam się pokazać im, że poezja to zagadka do rozwiązania. Omawiałam z nimi teksty Paktofoniki - udowadniając, że to też poezja. Mówiłam, że jeśli nie rozumieją kobiet, swoich dziewczyn, niech przeczytają „Granicę”, a potem pogadamy o tym, jak się uwodzi kobiety:P Przynosiłam swoje ulubione książki, o których sądziłam, że spodobają się chłopakom – Masłowska (to był przecież ich język), „Madame” Libery. Nie powiem, że wszyscy zaczęli czytać. Ale niektórzy zaczęli. Zaczęli czytać lektury.
A tutaj można podesłać MEN-owi swoje propozycje - rozumiem, że ma to być pomoc dla nauczycieli.
Zgadzam się z Tobą w 100% :) Też uważam, że pasję czytelniczą wynosi się z domu. Jeśli będziemy czytać przedszkolakowi, podsuwać mu różne, wartościowe lektury, ten na pewno pokocha książki. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć.
OdpowiedzUsuńDo dzieci nie dociera argument, że muszą czytać, bo tak trzeba. Jak rodzice każą czytać dzieciom a sami siedzą przed telewizorem czy laptopem, to jak one mają same, dobrowolnie sięgnąć po książkę?
OdpowiedzUsuńAle z tą nierównością płci to przesada, jakby to najważniejsze na świecie było.
Przyznam, ze poczatku wpisu zupelnie nie rozumiem. Domaganie sie, aby wiecej bylo ksiazek z dziewczynkami w istotnych rolach glownych (jesli rzeczywiscie statystycznie porazajaco przewazaja chlopcy i mezczyzni, nie sprawdzalam) nie wydaje mi sie zadna ideologia, tylko zwyklym zdrowym rozsadkiem, Jest spora szansa, ze zarowno chlopcy jak i dziewczynki z tego skorzystaja.
OdpowiedzUsuńNatomiast rzeczywiscie nie chcialabym aby znikaly z kanonu ksiazki tzw, archaiczne. Chociaz pamietam jak na Biblionetce mloda mama opisywala swoje i corki podejscie do Puca Bursztyna i gosci i troche sie wlos na glowie jezyl. Dziecko, ktore wczesniej czytanie lubilo zaczelo sie wykrecac, unikac itp. Granica jest plynna.
Początek artykułu Wyborczej jest od czapy - zwłaszcza wzięty na tapetę "Plastusiowy pamiętnik".
OdpowiedzUsuńNatomiast co do reszty - zgadzam się. Kanon lektur jest archaiczny. Czy naprawdę sądzicie, że są w nim same perły literatury?... A o to chodzi również, żeby zachęcać dzieci i młodzież do czytania.
Nikt nie każe wyrzucać z kanonu lektur "Pana Tadeusza", ale czy sami pamiętacie "Dobrą panią" czy "Naszą szkapę?"
Swoją drogą - mam wrażenie, największym sprzymierzeńcem status quo są gotowe opracowania lektur dla nauczycieli, z gotowymi zadaniami i testami. W szkole mojego dziecka nauczycielka stwierdziła, że może wybrać tylko z podanej listy, no bo do niej ma opracowania... brak słów, beton, jak grochem o ścianę.
Też uważam, że kulturę czytania wynosi się z domu, nigdy nie przekonywały mnie argumenty, że lektury do czegokolwiek zniechęcają. Zniechęcać może nauczyciel, który sam traktuje omawianie książki jako przykry obowiązek i rodzic, który nie czyta praktycznie w ogóle.
OdpowiedzUsuń