Oczywiście możemy przeczytać „Bajkę o Wojnie” jako rzecz upamiętniającą 6 sierpnia 1945. Zrzucenie bomby, zniszczona wioska, trupy wszędzie dookoła… przypomiają Hiroszimę. Także drobne sygnały dotyczące jedzenia (ryżowe ciastka, tofu i marynowane śliwki) czy postaci (Cesarz) umiejscawiają tę jednak uniwersalną historię w Japonii końca drugiej wojny światowej. Opowieść Rudniańskiej mrozi krew w żyłach dorosłego czytelnika, zatem niewątpliwie wywrze potężne wrażenie także na czytelniku młodszym – jak sądzę uczniu szkoły podstawowej. I choć w tytule autorka umieściła łagodzące słowo „bajka”, z całą pewnością nie jest to zwykła bajeczka na dobranoc.
Dla mnie w tej historii najistotniejsze staje się śledzenie emocji dziecka – owej Wojny – dziewczynki, o zaskakującym imieniu. Rudniańska jest tu dosadna. Maluje portret małej ślicznej dziewczynki, która jednak lubi machać mieczem i udawać, że strzela z karabinu. I nie kocha matki, która każe jej zjadać wszystko z talerza i ubierać się samej. Narrator stoi po stronie dziewczynki. Albo inaczej, wcale jej się nie dziwi. Rzeczowo zdaje sprawę z kolejnych wydarzeń w życiu rodziny: „Gdy matka urodziła Wojnie braciszka, Wojna ją znienawidziła”. Potem dochodzi jeszcze zazdrość, bo przecież braciszek będzie mógł zostać żołnierzem w przeciwieństwie do niej, która jest dziewczynką. A kiedy nastaje głód, bo toczy się wielka wojna i ojciec walczy na froncie – egoizm dziecka objawia się mocno. Wojna zjada wszelkie zapasy które matka zgromadziła w spiżarni. Obudzona razami, które zadaje jej znienawidzona matka, Wojna krzyczy w niebo do nadlatującego samolotu: „Zabijcie ją! Zabijcie! Zabijcie jej bachora!”. I wtedy to się staje! Bomba zabiera matkę i brata. I dom. I całą wioskę. I w pewnym sensie zabiera też Wojnę – z jej marzeniami, jej pragnieniami, jej emocjami. Bo teraz Wojna nosi imię Pokój.
Prawda, że dosadnie? Rudniańska w swojej książce idzie nieco pod prąd tego, jak dziś widzimy dziecko. Ściąga je z piedestału, przestaje afirmować i pokazuje jego brzydką, wykrzywioną grymasem złości twarz. Nie ma w tym oceny. Jest raczej próba równoważenia. Także dorośli w tej opowieści są prawdziwi – zakręceni na punkcie idei, a czasem z nosem tak blisko ziemi, niedostrzegający świata poza ciasnymi granicami, które sobie wyrysowali. Wojna otwiera wszystkim oczy – niestety. Nauka przychodzi przez cierpienie, lekcję gorzką i bolesną. Widocznie inaczej nie potrafimy.
Towarzyszące lakonicznemu tekstowi ilustracje Piotra Fąfrowicza są równie oszczędne. Mówią przede wszystkim kolorami, plamami, niedopowiedzeniem. Pozostawiają czytelnikowi pole do interpretacji, która dokonuje się głównie w sferze emocji. To piękne doznanie.
W modny od kilku lat w literaturze dla dzieci temat wojny Rudniańska wpisuje się więc swoim, oryginalnym głosem.
PS Oczywiście "Bajka w Wojnie" bardzo koresponduje mi z tym:
Ilustracje: Piotr Fąfrowicz
Oprawa: Twarda
Rok wydania: 2015
Wydawnictwo: Bajka
ISBN: 978-83-61824-81-7
Komentarze
Prześlij komentarz