Z Linneą już tak jest, że lektura jej zapisków rodzi tysiące wrażeń, pomysłów. Zachęca do wyjścia z domu, położenia się z aparatem fotograficznym na łące i robienia zdjęć pięknu, które nas otacza. Albo do tego, by zorganizować szalony wypad do Francji – Paryża i Giverny, aby piękne nenufary Moneta zobaczyć na własne oczy. Naprawdę zamarzyłam o wyjeździe do Francji. Chciałabym – jak bohaterka – zamieszkać w hoteliku, z którego okien widok rozciąga się na katedrę Notre Dame. Jak cudownie byłoby otwierać rano okna na oścież i przyglądać się mieszkańcom Paryża, żyjącym własnym rytmem. Z całą pewnością zaopatrzyłabym się w kosz, do którego włożyłabym świeżą bagietkę i kozi ser, by gdzieś z dala od cywilizacji zrobić piknik. Wyobrażam sobie, że oglądanie obrazów Moneta, zgromadzonych w muzeum Marmottan czy muzeum Orsay, zajęłoby mi długie godziny. Jeszcze więcej czasu spędziłabym w Giverny, w ogrodach Moneta i jego różowym domku. To musi być cudowne – chłonąć widoki, którymi raczył się mistrz. Każdy zwiedzający czuje się chyba wtedy zaproszony do tego, by samemu coś stworzyć – zdjęcia czy własne obrazy. Mnie jeszcze tam nie było, ale już wzrok mi się wyostrzył.
Zdjęcia lilii wodnej oraz naparstnicy, o których wspomina Linnea, z ogrodu mojej mamy. Robione na świeżo po lekturze:)
Książka o Linnei jest absolutnie wyjątkowa. Już kiedyś miałam okazję o niej pisać i moje opinia nic a nic się nie zmieniła. Narracja w Linnea w ogrodzie Moneta jest jednak prowadzona inaczej. O ile w Roku z Linneą mieliśmy do czynienia z serią zapisków pogrupowanych tematycznie w związku z kolejnymi miesiącami, o tyle tu raczej czytamy reportaż z podróży. Mała bohaterka, której towarzyszy pan Blomkvist, dokumentuje swoje wrażenia zdjęciami, zasuszonymi liśćmi, reprodukcjami obrazów Moneta. Ilustracje stanowią dopełnienie.
Opowieść o Monecie pełna jest ciekawostek z życia malarza. Dowiadujemy się o jego licznej rodzinie, chorobie, która sprawiła, że nie widział dobrze, biedzie, stylu życia. Z tego portretu wyłania się człowiek oryginalny, wrażliwy, ale jednocześnie narzucający innym własną wolę. Ach, gdyby dzieci w Polsce miały tylko takie podręczniki!!! Edukacja wyglądałaby wtedy zupełnie inaczej – chyba mielibyśmy samych pasjonatów!
Możesz kupić tutaj: Linnea w ogrodzie Moneta
Oprawa: Twarda
Ilość stron: 52
Rok wydania: 2009
Wydawnictwo: Zakamarki
Wymiary: 19.0x27.0cm
ISBN: 9788360963647
Tłumaczenie: Agnieszka Stróżyk
BArdzo, baaardzo lubię Moneta. Ta książka kusi mnie od dawna, raz nawet miałam już coś w rękach, ale ostatecznie wyszłam z księgarni z inną, wiedząc, że i tak kiedyś będzie moja;)
OdpowiedzUsuń"Wyobrażam sobie, że oglądanie obrazów Moneta, zgromadzonych w muzeum Marmottan czy muzeum Orsay, zajęłoby mi długie godziny."
oj, mnie też! Póki co muszę cieszyć się reprodukcjami i albumami ;)
pozdrawiam
Przepiękne zdjęcia i rewelacyjna okładka!
OdpowiedzUsuńJa również zafascynowana jestem Monetem - to musi być naprawdę ciekawa pozycja.
Uwielbiam prace Moneta. Musze przeczytac ta ksiazke....tymbardziej, ze na podbój Francji wybieram sie juz od kilku lat. Moze mnie to zdopinguje i za rok.......
OdpowiedzUsuńAż trudno uwierzyć, że za życia mówiono o jego twórczości bohomazy:) Dziś wszyscy go uwielbiają.
OdpowiedzUsuńmarrakujo, ja mam córkę i jestem przekonana, że gdy Marta podrośnie, Linnea stanie się jej ukochaną książkową przyjaciółką. Dlatego trzymam te książki dla niej i wodpowiednim momencie jej podłożę pod nosek:)
futbolowa, dzięki za miłe słowo o zdjęciach. naparstnica wyszła nieostra, bo zdj robiłam zwykłym aparatem-kompaktem rodziców. Od dłuższego czasu marzę o lustrzance!
Katarzyno, zabierz mnie ze sobą!!!!! :)
Pozdrawiam Was i życzę miłego dnia. Pamiętajcie o Monecie, gdy wyjdziecie na podwórko:)
Moje młodsze córy zakończyły dziś - na czas wakacji jedynie - zajęcia z malarstwa. Teraz czas na zwiększoną ilość czytanek - przytulanek, a coś malarsko - impresjonistycznego będzie w sam raz. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo sensualna książka i notka :) Miło dowiedzieć się czegoś nowego... :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :)
Czytałyśmy z córką tę książkę wiele, wiele razy, gdy miała 6-7 lat. Niesamowite spojrzenie na malarstwo! Polecam wszystkim, którzy chcą spróbować rozkochać dziecko w sztuce... Pozdrawiam, Magda tajemnicezatoki.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuń