Konkurs :)

Czas bez konkursów czasem straconym:) Na koniec wakacji razem z wydawnictwem Auditus proponujemy zabawę, w której będziecie mogli wygrać książkę oraz audiobooka Aksamitny Królik.


Prostota niektórych opowieści dla dzieci niesamowicie mnie urzeka. W książce niby nic szczególnego się nie dzieje, akcja toczy się leniwie, bohater jest zwyczajny… a jednak – to się czuje! – nad historią unosi się jakaś tajemnicza aura, magia, ciepło. To właśnie sprawia, że do książki wraca się po wielokroć. Aby na nowo przeżyć owe emocje i zwyczajną radość lektury.

Aksamitny Królik jest taką właśnie książeczką. Główny bohater to grubiutki i puchaty króliczek, którego chłopiec dostaje na Gwiazdkę. Niczym szczególnym się nie wyróżnia, leży sobie wśród wielu nowoczesnych zabawek. Ma wielkie marzenie – chce stać się prawdziwym dla chłopca.

Więcej o samej książce oraz audiobooku przeczytacie pod linkiem, który podałam wyżej. Te dwie wspaniałe nagrody rozlosujemy spośród tych osób, które w komentarzu napiszą kilka słów o swojej ulubionej zabawce z dzieciństwa. Anonimowych od razu proszę o podpisywanie się imieniem.

Losowanie odbędzie się 31 sierpnia ok. godz. 21.00:)

Powodzenia:)

Komentarze

  1. To ja pierwsza!
    "Był sobie Słoń, wielki jak słoń,
    Zwał się ten słoń Tomasz Trąbalski.
    Wszystko, co miał, było jak słoń!
    Lecz straszny był Zapominalski"
    Uwielbiałam ten wierszyk w związku z czym moją ulubioną zabawką był pluszowy słoń z trąbą do góry oczywiście! Słoń był niewielkich rozmiarów, więc raczej należy go traktować jako przytulankę a nie zabawkę. Należy jednak podkreślić, że byłam mu naprawdę wierna. A teraz po latach, lekko powycierany ale nadal w formie, służy jako przytulanka mojej córce. Ponadczasowość kochanych zabawek jest godna pochwały.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moją ulubioną zabawką z dzieciństwa jest mały, różowo-biały piesek. Dostałam go od szefowej mojego taty, kiedy miałam około roku. Jak byłam mała zawsze się do niego przytulałam, gdy zasypiałam. Patrzyłam mu w oczka i wyobrażałam sobie, że Pikusia (tak nazwałam swoją zabawkę) mama jest gdzieś daleko i próbuje go odnaleźć. Jego oczy wydawały mi się wtedy magiczne. Nie mogłam zasnąć, jak nie spojrzałam mu w oczy i nie przytuliłam się do niego. Dzisiaj moja zabawka ma już trzynaście lat i jest bez noska, ponieważ mój pies chciał się z nią bawić, ale dalej mam ją przy sobie. Siedzi sobie grzecznie na mojej szafie i przypomina mi dzieciństwo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hihi, Maleństwo, to ja też zacytuję: "Jestem sobie mały miś, bury miś, znam się z dziećmi nie od dziś" :) W dzieciństwie miałam właśnie takiego buraska, nie miał imienia, to był po prostu Miś, mój Miś :) Miś miał w swoim życiu pewną dramatyczną przygodę: zostawiłam go u babci na środku podwórka i pech chciał, że prawdziwa, wielka, różowa ŚWINIA przepchnęła go nosem po całym podwórku. Ta historia zbliżyła nas jeszcze bardziej i przez wiele lat ja i Miś stanowiliśmy nierozłączną parę :)

    Później Misia przejęła moja kuzynka, która go zgubiła... mam nadzieję, że znalazło go jakieś inne miłe dziecko, dla którego stał się towarzyszem zabaw :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam psa. Jamnikopodobnego, żółtego z czarnymi oklapłymi uszami i długim ogonem. Jest ze mną na wielu zdjęciach z dziecięcych lat. Niestety, nie wiem co się z nim stało...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zabawki malo mnie necily generalnie, dziwnym bylam dzieckiem.
    Wyjatkiem byly rozne przytulanki - szmaciane lalki i misie, ktore zabieralam ze soba do lozka. Zawsze mialam wrazenie, ze jesli ktoras pomine to bedzie lezala taka samotna, opuszczona i roniaca przytulankowe lzy, wiec zabieralam do lozka wszystkie moje pluszaki (a czasem tez pluszaki mojej siostry). W porywach mialam w lozku do 14 misiow (kiedys policzylam). Oczywiscie wiekszosc wypadala w nocy, ale mam nadzieje, ze rozumialy, iz to nie z mojej winy:)
    Pamietam tez lalke, ktora dostalam na urodziny - oczy blekitne jak barwnik, usta przerazliwie rozowe i wlosy dokladnie w kolorze jajecznicy. Odebralo mi dech z zachwytu, to byla najpiekniejsza lalka na swiecie, wiec nazwalam ja Julia, bo wtedy nie moglam sobie wyobrazic piekniejszego imienia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jednym z pierwszych mglistych wspomnień z mojego dzieciństwa jest obraz mnie i mamy w ogródku - mama wiesza pranie a ja wyjmuje swoje gałganki z małej pralki zabawki i podaje mamie do wieszania ;) Drugie wspomnienie dotyczy ukochanego misia w ubranku w kwiatki, którego dzielnie ciągałam za sobą po domu w łubiance z przyczepionym do jej ucha sznurkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie przypominam sobie żadnej zabawki ulubionej. Byłam raczej typem osóbki, która mnóstwo rysuje, więc wspomnienia moje obejmują zaledwie długopisy i zapisane kartki, wszelkie skrawki wolnego miejsca (np. marginesy z czarno białej prasy codziennej).

    Mam jednak wspomnienia odnośnie ulubionej zabawki mojego 16 lat młodszego brata. Miał lalkę szmaciankę, Zuzię. Dostał ją, gdy miał około 2 miesięcy, zamiast pieluszki do przytulania, i kładł sobie tę Zuzię na główkę za każdym razem, gdy usypiał, a gdy podrósł, lalka szmacianka towarzyszyła mu w podróżach wózkiem. Żaden inny misiu nigdy Zuzi nie zastąpił. Choć była już (przez ciągłe ślinienie i ściskanie) wymiętoszona, przyblakła i miejscami podarta, była jedyna i ukochana.

    Mając w pamięci tę jego miłość do Zuzi, swojej córeczce tak właśnie dałam na imię, gdy przyszła na świat. Żadne inne imię nie wchodziło w rachubę;)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Dawno, dawno temu zrobiłam razem z sąsiadem domek z kartonowego pudła. Do domku zaglądało się z góry. Miał ściany, otwierane drzwi i okna. Do tego oczywiście ręcznego wyrobu meble, dywany itd. Nawet dorobiliśmy się firanek i zasłonek.

    OdpowiedzUsuń
  9. Moją ulubioną zabawką była zielona papryka - miała gumową głowę i ciało z materiału, wypełnione koralikami. Co jakiś czas, gdy robiły się w niej dziury i koraliki się wysypywały, mama wrzucała do niej różne fasolki, a później zaszywała. Papryka miała na imię Małgosia i byłyśmy prawie nierozłączne. Teraz jej głowa leży gdzieś w łazience, ponieważ chcę dorobić jej ciało. Niestety od dłuższego czasu mi to nie wychodzi. Ale mam Małą Małgosię, którą dostałam kilka lat później. Siedzi na biurku i ogląda moją codzienność.

    OdpowiedzUsuń
  10. Moja ulubiona zabawka? Miś, imieniem Szarak. Przez wiele długich lat przyjaźniłam się z Szarakiem i targałam go wszędzie ze sobą. Któregoś dnia mama postanowiła Szaraka i resztę bandy wyprać i wtedy prawda wyszła na jaw. To był najprawdziwszy Białas! Ani kawałka szarości, czysta biel. Nie wiem, jakim cudem nigdy wcześniej tego nie zauważyłam... Ale dla mnie wciąż był to Szaraczek :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Miałam wiele ulubionych zabawek w dzieciństwie, lecz taką najulubieńszą został miś, a w zasadzie dwa misie. Jednego nazywałam "mamą misia", a drugiego "misiowym dzieckiem". Oba misie były włochate i brązowe, miały duże, błyszczące oczy, w których - zapamiętałam - niemal zawsze odbijało się światełko. Mama misia miała łapki na rzepy, dzięki czemu mogła obejmować swoje dziecko i tym samym trwali oni w uścisku. Pamiętam, że kiedyś wyobrażałam sobie, iż to ja jestem odpowiedzialna za tą rodzinę. Często spałam razem z nimi. Teraz ta mała rodzinka została oddana pod opiekę mojego siostrzeńca i liczę, że zaopiekuje się nimi tak dobrze, jak ja w dzieciństwie chciałam. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. zabawka z dzieciństwa? Kiedyś mama zrobiła mi kilka sztuk ludzików z wełny. Nie takich na drutach, tylko ze sznureczków. powiązała to w głowę ręce i nogi i wyszły ludziki, którymi mogłam bawić się na okrągło. Jak trochę podrosłam ludziki wylądowały w pudełku, wyciągaliśmy je w grudniu i tak do stycznia spędzały czas na...... choince :)
    Pozdrawiam cieplutko

    http://shiraja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Moją ulubioną zabawką z czasów dzieciństwa była Złośnica. Złośnica należała do gatunku misiowatych, ale z typowym miękkim pluszakiem nie miała nic wspólnego. Nie była za grosz piękna ani nawet przyjazna. Wykonana z szorstkiego materiału, najczęściej raniła delikatną skórę dziecięcych rąk, przy każdej okazji, kiedy próbowałam ją objąć i mocno przytulić. Kiedy coś zbroiłam, rzucała mi z półki surowe, karcące spojrzenia, natomiast kiedy wbiegałam uradowana do pokoju z nowo otrzymaną zabawką, robiła się smutna, po czym niezauważenie znikała na kilka dni, aż jej nie znalazła mama lub babcia. W czasie swoich tajemniczych ucieczek udawała się w różne miejsca, najczęściej był to jednak ogródek, gdzie odnajdywała schronienie pod słodką winoroślą. Spytacie skąd u małej dziewczynki taka wielka sympatia do tej nieczułej, wiecznie obrażającej się Złośnicy? Otóż pod tą wierzchnią warstwą niedostępności skrywało się wielkie serce, emanujące jakąś magiczną energią i ciepłem. W jej oczach było wiele mądrości, zatroskania i zrozumienia. Nie widziałam tego w żadnej innej zabawce. Była moją powiernicą, znała wszystkie sekrety, pragnienia i smutki. I nagle, pewnego czerwcowego dnia, podczas przeprowadzki do nowego mieszkanie zniknęła..., tym razem już na zawsze. Nigdy jej nie odnalazłam. Może stwierdziła, że już czas odejść, może bała się, że będzie niepotrzebna, że nie będzie pasować do nowego wystroju dorastającej dziewczyny, a może po prostu postanowiłą oddać się swej największej pasji - podróżowaniu? Choć jestem już dorosła, gdy czasem spojrzę w niebo, przychodzi mi na myśl moja przyjaciółka z dawnych lat. Mam nadzieję, że i ona o mnie czasem wspomni...

    ~ Kornela

    OdpowiedzUsuń
  14. Miś Teodor :o) Jest cały biały, za wyjątkiem czerwonych stópek i łapek oraz uszek :o) Nie pamiętam nawet kiedy i od kogo go dostałam. Z pewnością towarzyszy mi od początku. Spał ze mną, "ocierał" moje łzy, jeździł na wakacje. Gdy wyrosłam z zabawek on wciąż mi towarzyszył, siedząc na półce. Często sobie "rozmawialiśmy". Mając dużo starszego brata brakowało mi kogoś z kim mogła bym porozmawiać tak od serca, bez obaw, że wyjdzie to gdzieś dalej. Teodor był wierny przez całe moje życie.
    Dzisiaj stoi w moim własnym domu, na półce mojej córeczki. Córcia ma zaledwie niespełna 5 miesięcy, ale wiem, że Teodor będzie jej wiernie pilnował :o) Nigdy się go nie pozbędę-jest członkiem naszej rodziny :o)

    OdpowiedzUsuń
  15. To moją ulubioną zabawką pluszakiem był morsfoka,bo nigdy do końca nie było wiadomo czy to mors czy foka.Fajny pluszak,jest do dzisiaj i czeka na swojego nowego właściciela...
    robertlittel@gazeta.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. Gdy byłam mała mieszkałam wraz z braćmi i rodzicami w starym poniemieckim domu w koło było wiele gospodarstw. Mieszkaliśmy w małym miasteczku ale prawie jak na wsi. Świetne warunki dla dzieci, bo mnóstwo zakamarków, starych domów, ogródków, sadów, zabaw i pomysłów nie było końca. Pewnego dnia odkryliśmy, my okoliczne dzieci, pewną tajemniczą stodołę. Po dokładnym "obczajeniu" terenu , zakradliśmy się do opustoszałego gospodarstwa, na którym znajdowała się owa stodoła i ciekawość dziecięca wzięła górę. przez szparki w deskach ujrzeliśmy stertę starych zabawek. Niesamowite odkrycie! Zakradaliśmy się tam codziennie i wypatrywaliśmy tych wszystkich skarbów z wielkim entuzjazmem typu: "ja widzę autko" "a ja wózek dla lalek" itp. Pewnego dnia, gdy tak wlepieni w drzwi stodoły, z wypiekami na twarzy kombinowaliśmy jakby się dostać do środka, zaskoczył nas właściciel. Stary, zgarbiony dziadek, na którego widok zaczęliśmy uciekać. Dziadek widząc naszą panikę, otworzył stodołę i powiedział, no to wybierajcie zabawki. No i wybraliśmy. Ja wybiegłam z lalką. Do dziś pamiętam jak wyglądała i pachniała. Była to moja ulubiona lalka. Miała podcięte włosy (ktoś się bawił w fryzjera),nie miała na sobie ubranka, była brudna ale miała sympatyczną buzię, i ten jej zapach… uwielbiałam ją. I mimo, że miałam parę ładnych nowych lal to właśnie ta stara, pożółkła, wytarta, z nieznaną przeszłością była najbliższa mojemu sercu i towarzyszyła mi bardzo długo, aż do momentu gdy zaginęła podczas kolejnej przeprowadzki. Do dziś pamiętam jak wyglądała i pachniała. A dziadek okazał się być emerytowanym woźnym , zabawki ocalił z piwnic starego przedszkola, prawdopodobnie z racji swoich lat przeznaczone były do spalenia.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Moją ulubioną zabawką z dzieciństwa była uśmiechnięta stonoga w kolorze soczystej zieleni :) Wypatrzyłam ją na wystawie sklepowej na długo przed swoimi urodzinami i chociaż nigdy nie powiedziałam mamie, że ten zielony stwór jest obiektem moich westchnień, to ku ogromnemu zaskoczeniu i jeszcze większej radości, dostałam go w prezencie! :) Była to stonoga z czerwoną kokardką, która wiecznie się jej rozwiązywała. Właściwie to miała tylko 10 nóg, każdą w innym bucie - to ona nauczyła mnie wiązać sznurowadła :) Dla mnie była stonogiem o imieniu Bąbel :) z racji dwóch okrągłych bąbelków na końcach długich czułków. Niezastąpiony towarzysz podróży, przytulanka fenomenalna, (choć trochę uwierająca twardym nochalem), powiernik tajemnic i rozśmieszacz niesamowity :))) zwiedził ze mną niejeden ogródek, najbardziej lubił czytać ze mną książki w pięknych okolicznościach przyrody. Obecnie w wygodnym pudełku na strychu zbiera siły by za jakiś czas dbać o dobry humor jakiegoś słodkiego malucha :) Obiecałam mu kiedyś, że jak dorośnie to będzie pięknym motylem :) na co czekamy z niecierpliwością ;)

    Lucyna, evergreen1984@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  19. Moja ulubiona zabawka dziecinstwa to ... śrubki, nakretki, roznych wielkosci i ksztaltów, a takze drobne narzedzia jak np. srubokrety. Budowalam przy ich pomocy swoj pasjonujacy dzieciecy swiat. Pamietam, ze byly to przedmioty fascynujace, uniwersalne ;-) Raz mogły tworzyc liczna rodzine, innym razem przeobrazaly sie w magiczne przedmioty, zamki, czy potwory. Moglam spedzic z nimi duzo czasu i nie nudzily sie.
    Z kolei z otrzymanych zabawek, które pozostaly w mej pamieci to miekki gumowy Rumcajs, w czerwonym kubraczku, z raczkami wykonanymi z gietkich drucików. Raczkami mozna było do woli wymachiwać, zginać, a gumowy korpus -ozdabiac kaligrafia dziecieca - cóż tak sie super miekko pisało :-). Pozostal do dzisiaj - doczyszczony w miare mozliwosci, z nowym kubraczkiem, z innymi- doszywanymi z materiału raczkami - jako jedna z zabawek mojej córki ;-)

    Ela, eliczek (malpa) tlen.pl

    OdpowiedzUsuń
  20. Hmmm to było juz tak dawno że trudno to sobie przypomnieć.Bardziej pamiętam swoje zabawy niz zabawki.Utkwiła mi w pamięci lalka z wygrzionymi piętami(???), dostałam ją od starszej ode mnie panny która mi szalenie imponowała w dodatku lalka miała długie włosy które oczywiście z czasem stawały się coraz krótsze.Pamiętam małe laleczki którym robiłam sukieneczki z papierków po cukierkach i drewniane mebelki.Wyprzedzały swoim stylem epokę bo były to całkiem rustykalne mebelki.Do dziś małe skarby trzymam w malutkim drewnianym kuferku...
    Justyna (juwak@o2.pl)

    OdpowiedzUsuń
  21. Jeszcze pamiętam :)- pomimo upływu lat - drewniane klocki i mebelki, misia i "śpiącą" lalkę, rowerek "Bałtyk" i projektor z bajkami. Jednak najwspanialszą niespodzianką był - dla kilkuletniej, wówczas, dziewczynki - ... serwis obiadowy na 6 osób :) - wykonany z cieniutkiego plastiku i na dodatek w kolorze amarantowym :) To miniaturowe... cudo, wraz z komplecikiem sztućców, Tato przywiózł mi z Czechosłowacji. Radość - nie do opisania :))))

    No cóż, nie ma już śladu po moich zabawkach, bo przecież pół wieku, to nie pięć dni :), ale - na szczęście - pozostało mi wiele książeczek z dzieciństwa, o których wspominam na blogu.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jako mała dziewczynka marzyłam o tym aby jak najszybciej urosnąc i być. mamą. Marzyłam o lali bobasku. pewnego roku przed Mikołajem gdy zajżałam do skrytki rodziców gdzie przechowywali prezenty dla mnie i moich sióstr oraz dzieciaków z rodziny zobaczyłam wymarzoną lalę. Jakie było moje rozczarowanie kiedy lalę Mikołaj dał mojej kuzynce. Na szczęście mieszkałyśmy po sąsiedzku i często pożyczała mi ją kiedy się razem bawiłyśmy. Później lalkę dostała moja siostra. Kiedy jako już dorosła dziewczyna opowiedziałam mojej siostrze o tej lali ona mi ja podarowała i dziś jest jedyną zabawką ukochaną lalą, która przetrwała z mojego dzieciństwa i dziś bawią się nią moi ukochani synkowie. - Iza mama Dominisia i Nikusia

    OdpowiedzUsuń
  23. Moją ulubioną zabawką z dzieciństwa, którą do tej pory bardzo dobrze pamiętam, była różowa lalka, szmaciana, z dwoma warkoczykami, której dałam na imię oczywiście ZUZIA, ponieważ ogromnie mi wtedy przypominała Zuzię z piosenki "Zuzia lalka nieduża". Kochałam ją bardzo, wszędzie mi towarzyszyła, pamiętam, że nawet pierwsze dni mojej zerówki umilała mi w plecaku:) Dbałam o nią, była moją córeczką... Bardzo przeżyłam jej stratę i niestety już żadna inna zabawka Zuzi mi nie zastąpiła. Anita

    OdpowiedzUsuń
  24. Moją ulubioną zabawką z dzieciństwa jest czerwono-żółty miś. Misia dostałam, jak miałam 5-6 lat, na Dzień Dziecka.
    Leciała wtedy - pewnie przez wielu pamiętana - dobranocka "Mali mieszkańcy Wielkich Gór". Była to historia dwóch osieroconych niedźwiadków o imionach Dżeki i Nuka. Można się domyśleć, że swojego misia nazwałam Nuka. Siostra dostała burego niedźwiadka, którego nazwała Dżeki.
    Z maskotkami od razu wyszłyśmy na dwór.
    Misie były w domu dość długo, ale niestety, zaginęły.

    OdpowiedzUsuń
  25. Najukochańszą zabawką,która niestety teraz jedynie istnieje tylko w moich wspomnieniach,był cuuudny zielony zajączek,którego nazwałam Wojtuś.
    Wojtusia dostrzegłam w wielkim foliowym worku,który mocno trzymał Św.Mikołaj w pewien grudniowy wieczór ,przybywając z wizyta do mojego domu.Z emocji serce waliło mi jak oszalałe...co tam Mikołaj,nie mogłam oderwać oczu od długich zielonych uszu,żółtego brzuszka i czarnych,błyszczących oczu.W końcu wykrzyknęłam: "jąciek","jąciek"(co wyraźnie wskazuje na mój wiek ,lat 3).Od tamtej chwili Wojtuś był dla mnie najbliżswzym przyjecielem.Nie wiem,co się z nim stało.Ale los mi wynagrodził,bowiem obecny mój największy przyjaciel,mój mąż-ma na imię...Wojtek:)
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  26. Ale do wspominania zapraszam - może coś się z tego kiedyś urodzi???

    OdpowiedzUsuń
  27. A wyników jeszcze nie ma...?

    OdpowiedzUsuń
  28. Wyniki są w pierwszym poście. Wygrała aeljot oraz Monsai.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz