Koncept na książkę Księżniczki… wydał mi się nieciekawie znajomy. Pomysł, by opisać i namalować księżniczki z różnych stron świata, musi odsyłać do Narodzin księżniczki Ildikó Boldizsár i Katalin Szegedi. Polska propozycja tej węgierskiej oczywiście nie dorównuje – ilustracje są tu zbyt płaskie, a czasem nawet niewprawne (na przykład obrazek niedźwiadka Griszy). Tekst z kolei jest nadto szczęśliwy. Gdyby nie nadąsana Mirabella, której w głowie jedynie falbanki, człowiek mógłby pomyśleć, że kobieta, księżniczka to tylko zachody słońca, romantyczna miłość, przyjaźń, czułość, delikatność… Autorki skupiły się też bardziej na pokazaniu zajęć kobiet pochodzących z różnych krajów, aniżeli na wskazaniu cech kobiecości jako takiej. Dowiemy się, że Nontle rozumie język zwierząt, dlatego te lgną do niej. Cygańska księżniczka Drina dopiero co poślubiła swego ukochanego, księcia Gawola. Nadieżda właśnie odpoczywa po szalonej przejażdżce wśród okrytych białym puchem pól. Zaś Fiametta za chwilę weźmie udział w pierwszym w tym sezonie balu – z nerwowością ściska balową maskę. I tak dalej…
Moja córka oczywiście bardzo lubi:)
Możesz kupić tutaj: Księżniczki…
Ilustracje: Aleksandra Chabros
Oprawa: Twarda
Ilość stron: 26
Rok wydania: 2011
Wydawnictwo: Wilga
Wymiary: 33.5 x 31.5 cm
ISBN: 9788325903244
Komentarze
Prześlij komentarz