Już dawno nie pisałam o „Świerszczyku”… a mamy każdy numer:) Marta stale do nich wraca. Ponieważ stoją ustawione na półkach z książkami, wyciąga kilka egzemplarzy i przegląda. Jeszcze o tym nie pisałam, ale Marta jest tegoroczną pierwszoklasistką. Wielka to dla niej przygoda – to chodzenie do szkoły. Wstaje rano chętnie, cieszą ją wszystkie zajęcia i bez ociągania się odrabia zadania domowe. To cieszy! Szkoła sporo zmieniła w naszym rozkładzie dnia. Pewnych spraw trzeba bardziej dopilnować, zatem włącza się u nas coś nowego – obowiązek:)
Na wrześniowy numer „Świerszczyka” spoglądam więc zupełnie „po nowemu”. Patrzę oczyma mojej rozpoczynającej edukację córki. Patrzę, z czym już wkrótce będzie umiała sobie poradzić sama. W sensie pierwszych czytanek. Na pewno z komiksem o kotku Mamrotku (który tu wspomina wakacje), ale też ze „wstępnym” wierszykiem. Bardzo je zresztą lubię. Otwieram „Świerszczyka” i pierwsze co dostaję, to poezję. Opowiastki Małgorzaty Strzałkowskiej są co prawda ciut dłuższe, ale za to bez „ą”, „ę”, „ć”, „rz” czy „ch”. Wyobrażam sobie też, jak stawia swoje pierwsze litery w krzyżówce, myląc się przy tym i próbując gumować, bo się na przykład w słowie tak długim przecież jak "latawiec" "w" zgubiło:)
Ja w dniu rozpoczęcia roku szkolnego jakoś nie wyglądałam na najszczęśliwszą,
więc pozostaje mi zrobić sobie coś takiego („Wspomnień czar” strona 29).
Kupujecie „Świerszczyka”?
Strona „Świerszczyka”
jejku! pamiętam świerszczyka z czasów dzieciństwa, jak się czekało na kolejny numer. Może teraz czas do niego powrócić? własne dziecko to dobry pretekst:)
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak kiedyś czytałam "Świerszczyka" i bardzo go lubiłam. Chętnie pokazałabym tę gazetkę swojemu bratu, który nigdy nie miał styczności z nią. :)
OdpowiedzUsuń