Renata Piątkowska „Wszystkie moje mamy”


Byłam ogromnie zdumiona, kiedy dowiedziałam się, że Renata Piątkowska napisała książkę o wojennym doświadczeniu dziecka. Autorkę tę znam bowiem z opowieści osadzonych we współczesności, skrzących się humorem, usprawiedliwiających dziecko, pokazujących je jako nieco naiwne, interpretujące świat właśnie zupełnie po swojemu, ignorujące (nieświadomie) reguły świata dorosłych. Wydawało mi się, że – w związku z powyższym – Piątkowska jest niezdolna do tego, by zmierzyć się z wojennym tematem. Bo przecież nie będzie mogła obrócić niczego w żart. A jeśli pokaże naiwne dziecko – zbanalizuje zupełnie temat. Bardzo więc czekałam na możliwość przeczytania „Wszystkie moje mamy”. I po lekturze naprawdę zaczęłam się zastanawiać, czy to wciąż jedna i ta sama Renata Piątkowska. Jej opowieść o Szymonie Baumanie dowodzi niezbicie, że Piątkowska jest autorką wyjątkowo utalentowaną. „Wszystkie moje mamy” to bowiem rzecz tak bardzo od dotychczasowego dorobku odmienna.


Piątkowska przede wszystkim zmieniła perspektywę narratorską. Do tej pory oglądaliśmy świat oczami dziecka. To ono tłumaczyło nam, dlaczego zlizało czekoladę z orzeszków. Tutaj mamy podwójnego narratora – zawsze dorosłego. Przede wszystkim jest nim narratorka-autorka, która wyznaje, iż pewnego dnia spotkała w parku pewnego starszego pana, Szymona Baumana.

W długim płaszczu i czarnym kapeluszu spaceruje asfaltowymi alejkami. Gdy się zmęczy, siada na ławce, przymyka oczy i wygląda, jakby drzemał. Ale on nie śpi i chyba nikt z was nie zgadłby, o czym myśli. Pewnego razu zapytałam go o to i wtedy opowiedział mi te właśnie historię. 


Narratorka raz po raz wtrąca się, aby opowiedzieć o zachowaniu pana Szymona – „wstał”, „zamilkł”, „zaczął niespokojnie przemierzać parkowe alejki”, „wydawało się, że już nic więcej nie powie”. Innym razem dopowiada („Zapytacie, co to takiego to getto?”) lub streszcza opowieści głównego bohatera (jak tę o urodzinach). Zasadniczo jednak słowa płyną z ust dorosłego Szymona Baumana. To on opowie nam o swojej mamie, która odmawiała sobie jedzenia i potem bardzo się rozchorowała, o siostrze, którą z getta zabrali Niemcy, o pani Jolancie, która Szymona z getta wyprowadziła, o mamie Marii, u której mieszkał jako Staś Kalinowski i mamie Ani, u której był Maćkiem. Bauman przypomina sobie to dziecko, którym był, jednak świat wojny oglądamy dorosłymi oczami. I choć bohater skupia się na przedstawianiu faktów, wyczytujemy z nich emocje. Wojna, getto, żołnierze, opaska z gwiazdą pozostają gdzieś w tle. Na pierwszy plan wysuwają się ludzie – kobiety i relacja małego Szymka do nich właśnie. Przeczytamy i o tym, że uciekając z getta – Szymek bardzo się bał, ale przede wszystkim dowiemy się, że mama (po prostu „mama” – ta, która nie potrzebuje imienia, bo po prostu jest Mamą) „jest taka chuda, że można policzyć jej kosteczki”, a siostra Jolanta „ze wszystkiego żartowała i sprawdzała, czy mam łaskotki”. I jeszcze:

Pani Ania opiekowała się nami jak najprawdziwsza mama. Zawsze starała się czymś nas zająć, żebyśmy się nie martwili i nie tęsknili, a kiedy widziała, ze pociągamy nosem i chowamy się po kątach, brała na kolana, tuliła i opowiadała bajki. 


Ale opowieść Piątkowskiej ma jeszcze jednego bohatera. A może Bohatera. Jest nim Irena Sendlerowa – owa siostra Jolanta. Szymona Bauman, opowiadając o sobie, opowiada historię Sendlerowej – historię niezwykłą. A Piątkowska, opowiadając historię tych dwóch, chce powtórzyć za Sendlerową:

Dopóki będę żyła, dopóki mi sił starczy, zawsze będę mówiła, że najważniejsze na świecie i w życiu jest Dobro.


Możesz kupić tutaj: Wszystkie moje mamy  



Ilustracje: Maciej Szymanowicz
Wydawnictwo: Literatura
 Wymiary: 168 x 220
Oprawa: twarda
Ilość stron: 48
Rok wydania: 2013
 ISBN: 978-83-7672-256-6

Komentarze

  1. A ja właśnie Piątkowska lubię za "Mamy". Inne jej książki wydawały mi się powielaniem obecnych dziecięcych trendów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dołączam moje zdanie do powyższego komentarza: Piątkowska przedstawiła mi się jako inna Pisarka - odpowiedzialna za słowo. Takt, oszczędność i jednocześnie wrażliwość. Tylko Szymanowicz mi tam wybitnie nie gra...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się już jakoś z Szymanowiczem oswoiłam po Papuzińskiej.

      Usuń

Prześlij komentarz