O czytaniu! Etapy rozwoju małego czytelnika

Ostatnio słyszałam kilka pytań o czytanie dzieciom. Wydaje się, że to, co takie przyjemne, czasem przyjemne okazuje się wcale nie być. Rodzi frustrację rodzica i opór dziecka. Dlaczego tak się dzieje? Co robić? Postanowiłam w końcu szerzej się na ten temat wypowiedzieć, odnosząc się do mojego osobistego doświadczenia matki sześciorga czytelników. 

Kiedy zacząć? 

Od razu! Jeśli tylko czujesz taką ochotę, możesz czytać, gdy dowiesz się, że jesteś w ciąży. Szerzej o znaczeniu czytania do brzuszka pisałam w topowym artykule tego bloga! Dodałabym do niego jedynie to, że w czytaniu najważniejsza jest przyjemność, a nie wyrabianie norm, wyrabianie nawyków, ciśnienie, że przecież trzeba, bo wszyscy dookoła mówią, jak ważne, żeby już od małego, nawet jak jeszcze jest w brzuchu. Jeśli widzisz u siebie choć cień tego myślenia – lepiej dać sobie spokój. Paranoiczne zachowania rodzica odstraszają od książek!

Każdy ze swoją lekturą. U Antka Gałczyński, u Józka "Sielskie życie".


Jak wybierać książki? 

Mądrze! :) Na różnych etapach rozwoju sprawdzają się różne rodzaje książek. Rekomendowałaby zatem:
• wiek 0-1 – książeczki miękkie i gumowe, materiałowe, książeczki kontrastowe
• wiek 1-2 – kartonowe, z grubymi, sztywnymi stronicami
• wiek 2-4 – picturebooki – czyli duży format, mało tekstu, dużo ilustracji
• wiek 5-6 – opowiadania – czyli więcej tekstu, ale nadal sporo ilustracji (najlepiej na każdej stronie) • wiek 7 – opowiadania dłuższe, gdy czyta rodzic (czyli więcej tekstu, ale już ilustracji mniej, nie na każdej stronie), pierwsze samodzielne czytanki
• wiek 8+ – samodzielne lektury wg wyboru dziecka

Na każdym etapie rozwoju dziecko może słuchać audiobooków, zwłaszcza jeśli mają formę słuchowisk.

Dlaczego roczniak nie chce słuchać? 

A dlaczego miałby? Nauka słuchania – podobnie jak mowy – jest procesem. Jeśli przyjrzymy się niemowlęciu, to dopiero ok. 4-6 miesiąca życia zaczyna reagować na głos rodziców. Kilka miesięcy później (ok. 10 ms-ca) może zacząć odpowiadać na bodźce akustyczne, tzn. odwrócić głowę na szmery czy szepty, nawoływania, dźwięki zabawek i inne. Dopiero powyżej pierwszego roku życia możemy powoli zacząć liczyć na to, że nasz maluch spróbuje nas nieco posłuchać, tzn. kiedy powiesz mu, że idziecie spać bądź coś zjeść, pójdzie po swoją podusię lub zacznie wyciągać talerzyk z szafki. A i to niekoniecznie! Dlaczego więc roczniak miałby słuchać z uwagą dłuższej wypowiedzi rodzica? Na cuda bym nie liczyła!


Czyli nie czytać? 

Ależ czytać! Zachęcam do codziennego czytania mimo powyższego! Dzięki temu wspólne oddawanie się lekturze wchodzi w krew i staje się czymś, dla rosnącego malucha, naturalnym. Nie trzeba się jednak spinać – że muszę czytać tych 25 minut, że muszę przeczytać całą stronę… Ważniejsze jest na początku samo obcowanie z książką niż jej czytanie. Niemowlę może ją gryźć (gumowe), miętolić (miękkie, szmaciane)… Z czasem zaczniecie książki wspólnie oglądać, czytać przed snem (np. kiedy malec leży już w łóżku i pije mleko). Prawdziwe zainteresowanie lekturą i namiętne czytanie przyjdzie w okolicach drugiego-, trzeciego roku życia. Wszystko więc w swoim czasie!

Niemowlęciu można dać do rączek miękkie książeczki z narysowanymi zwierzątkami (na moim blogu książki są kategoryzowane ze względu na wiek (patrz: etykiety); zobacz kategorię "dla dziecka 0-3"). Opowiadaj przy tym, co widzicie, ucz odgłosów zwierząt. Jeśli malec zacznie obgryzać namiętnie książeczkę, nie przejmuj się - pierwszy bliski kontakt z lekturą został zaliczony. Stopniowo wymień książeczki miękkie na te z twardej tektury, z bogatszymi rysunkami i krótkimi rymowankami. Głośno i radośnie czytane spodobają się dziecku, które siedzi w twych objęciach. Ważne jeszcze, żeby książki były w zasięgu ręki dziecka, tak jak jego zabawki. Żeby książka była czymś naturalnym , oczywistym, z czym może przebywać też samo, co może w gruncie rzeczy, i o zgrozo!, nawet zniszczyć!

Naturalne procesy - zdrowe odruchy!


A jeśli późno zaczęliśmy i jednak przedszkolak nie chce słuchać? 

Może mu się źle kojarzy? Wracam do tego, co napisałam w pierwszym akapicie. Czytanie musi być kojarzone z przyjemnością! Jak to osiągnąć? Przytulić dziecko do siebie!!! Stąd nazwa tego bloga! U nas wygląda to tak: najmłodszy siada na moich nogach (bo najczęściej czytając, siedzę po turecku) i mości się jak w wygodnym fotelu. Do tego obejmuję go rękami, by w dłoniach, przed nim trzymać naszą lekturę. Otulam go całego. Jest bezpieczny, jak w kokonie, może nawet trochę jak w łonie matki… Jeśli jest jakiś starszak, to przytula się do mojego boku, ja obejmuję go ręką i głaszczę jakoś tak mimochodem.

Największą korzyścią ze wspólnego czytania jest więc budowanie więzi między dzieckiem a rodzicem. Maluch czuje się kochany, ponieważ mama czy tato spędza z nim czas, tłumaczy mu świat, daje poczucie bezpieczeństwa. Dzięki temu dziecko prawidłowo rozwija się pod względem emocjonalnym.

Zobacz, jak sobie wzajemnie coś po swojemu tłumaczą!


Jeśli naprawdę nie chce słuchać, czytaj mu przed snem. Codziennie przez kilka minut czytaj już roczniakowi, może pić wtedy swoją porcję mleka. Jeśli starszak ci przerywa lub zadaje pytania - to świetnie! Daje sygnał, że słucha. Odpowiedz krótko na pytanie, a następnie zachęć do dalszego wsłuchiwania się. Jeśli leżycie obok siebie, przerywaj od czasu do czasu i omawiajcie obrazki - zadawaj pytania o to, co dziecko widzi, oraz o jego opinię.

 „ów rytuał czytania każdego wieczoru, w nogach jego łóżka, gdy był jeszcze mały - o stałej porze, pełen powtarzalnych gestów - miał w sobie coś z modlitwy. To nagłe zawieszenie broni po znojach całego dnia, te spotkania poza zasięgiem przypadku, ta chwila ciszy i skupienia, zanim jeszcze padną pierwsze słowa opowieści, nasz głos wreszcie podobny do siebie, liturgia kolejnych rozdziałów... (...) Miłość zyskiwała w ten sposób nowe oblicze. Niczego nie chcieliśmy w zamian. (…) Całkowita bezinteresowność. Tego właśnie oczekiwało od nas nasze dziecko. Prezentu. Daru chwili wyrwanej z szeregu innych chwil. Wbrew wszystkiemu. Dzięki tym nocnym opowieściom dziecko pozbywało się balastu dnia. Luzowaliśmy cumy. Dziecko ulatywało z wiatrem lekkie jak piórko, a ten wiatr to był nasz głos.” /Daniel Pennac „Jak powieść”

 Horror nauki czytania! Jak przeżyć? 

Ze spokojem! Czytanie nie lubi przymusu, a kiedy dziecko trafia do szkoły, zaczyna rozumieć, że ktoś ciągle próbuje coś na nim wymusić. Musi wcześnie wstać i musi być na czas, musi odrabiać lekcje i musi się uczyć. I musi czytać, liczyć, malować, ćwiczyć! Bardzo się przejęłam tym, co Daniel Pennac napisał w książce „Jak powieść” o nauce czytania. Zwrócił uwagę, że kiedy dziecko idzie do szkoły i zaczyna się uczyć czytać, nagle rezygnujemy ze wspólnego czytania! Zatem nie przerywać wspólnego czytania! Jeśli uczymy dziecko czytać, to powoli, acz codziennie. Po jednym zdaniu na początek! Nie od razu cała czytanka! W drugim semestrze dziecko zna już wystarczająco liter, żeby czytać więcej. Nieoceniona pod tym względem jest seria „Czytam sobie”. I oczywiście pochwała! Ja zawsze w tym względzie jestem przesadna – „Fantastycznie Ci poszło. W życiu bym się nie spodziewała, że tak dobrze będziesz czytał! No, no, no, rośnie mi mocny czytelnik!” – a mocny czytelnik wcale nie czytał płynnie. Zwyczajnie składał litery w sylaby z moją pomocą! 

Janek podglądnięty w czasie swoich lektur


Nastolatek czyta tylko smsy! Jak go uratować? 

Czytać nawet nastolatkowi, jeśli chce:) Może rodzinne czytanie „Pana Tadeusza” albo „Potopu”? Nie wyobrażam sobie inaczej! Dać gimnazjaliście „Pana Tadeusza” z tym całym zawiły językiem, żeby sobie poradził??? Po cichu powiem, że w liceum nie przeczytałam „Pana Tadeusza”, bo go nie rozumiałam! Zatem lepiej razem, fragmentami, wyjaśniając, jak maluchowi, co się tam naprawdę wydarzyło.

Marta! Czyli ta, która z zaczytaniem przesadza! :)


A tak poza tym – czy Ty czytasz? Jeśli nie, to czemu się dziwisz?

To nie jest ustawka! Tak ich przyłapałam!


Jeśli siedzi w nowych technologiach, podsuń mu czytnik! Zobacz ofertę Legimi - dla mnie to jak przewrót kopernikański!

 Czy jeszcze jakieś pytania?

Komentarze

  1. Dzięki za podpowiedź "Jak powieść", pędzę na stronę biblioteki szukać! Już marzę, żeby ją przeczytać! Na szczęście mam to szczęście;) bycia matką czytającego nastolatka, jednak 10-latkowi nadal daleko do rozmiłowania się w samodzielnej lekturze. Cóż, nadal chętnie korzystam z okazji wspólnego wieczornego czytania, póki chce;) Bo pewnie już niedługo poczuje się zbyt "dorosły" na głośne czytanie mu przed snem...A wtedy poczuję się wieczorami bardzo samotna, nie mając komu czytać tych pięknych książek dziecięcych, po 16 (póki co;) ) latach wspaniałego wieczornego rytuału!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana bardzo Ci dziękuję za Twoją opinię. Nastolatki to na pewno trudny orzech do zgryzienia. Czasem myślę, że po prostu trzeba się starać zachęcać na wszelkie mozliwe sposoby. Jeśli dziś nie czytają, może nie oznacza to wcale, że w przyszłości nie będą. Minie im nastoletni bunt i wtedy wrócą do mądrości rodziców!

      Usuń
  2. Mam nadzieję, że w którymś momencie 10-latkowi samodzielne czytanie sprawi wiecej przyjemności niż na razie mozołu. Denerwuje się, że sam czyta za wolno i jak ciekawa książka, to się niecierpliwi, więc woli, jak ja czytam szybciej. A łatwiejsze do samodzielnego czytania książki już go nudzą...Nie zniechęcam się i czytam na głos:) Bo czytanie wspólne uwielbia:))) Starszakowi też długo czytałam, jeszcze w V klasie jakieś lektury pomagałam;) A potem zaskoczył i czyta dużo i szybko:) Także i w przypadku młodszego mam nadzieję;) Tym bardziej, że cała rodzina mocno zaczytana:)
    A Twoje zaczytane dzieciaki wyglądają po prostu oszałamiająco! Miód na serce książkoholika takiego jak ja;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz