Biały klaun to powieść, do której trzeba dorosnąć. Przy okazji lektury tej książki nasunęła mi się myśl, że jednak współcześni twórcy (głównie hołubiona u nas literatura skandynawska) piszą dość prosto, odwołując się do tego, co znane i jednoznaczne, do sytuacji codziennych – kupy, dentysta, lęk przed szkołą, przed występami, przeprowadzka… by wymienić tylko te tematy, które znalazłam w ostatnio opisywanych książkach. A co z metaforą? Z symboliką? Polscy twórcy (Papuzińska, Widłak, Mikołajewski, Letki) jeszcze dość mocno się trzymają tej idei, że literatura dziecięca nie tylko ma oswajać, tłumaczyć, pomagać w dolegliwościach, ale ugruntowywać jego człowieczeństwo przez fakt bycia istotą myślącą (cogito ergo sum).
Więc do Białego klauna trzeba dorosnąć i mam nadzieję, że nasze dzieci otrzymują we współczesnej literaturze odpowiednią strawę, by później powieść Miloša czytać, rozumiejąc co nieco. Bo gęsto tu od symboli – jest i starzec, ślepiec-przewodnik, jest i smok, który atakuje w śnie, jest i tytułowy biały klaun. Ponadto raz to rodzice bohatera, raz to starzec opowiadają mity, legendy, które mają tłumaczyć. Te pradawne historie spinają się ze sobą, aby stworzyć chłopcu-daltoniście świat, w którym znajdzie się miejsce i dla niego, trochę przecież dziwnego chłopca, który nie rozróżnia kolorów.
Powieść wprowadza czytelnika w świat osób, które mają problemy z widzeniem. Jak to było w przypadku Czarnej książki kolorów – uczymy się widzieć świat tak, jak osoba niewidoma. tak naprawdę powiedziałabym, że uczymy się widzieć świat mądrze, po prostu mądrze. Starzec-przewodnik uczy chłopca, jak rozpoznawać kolory. Mówi:
Żeby rozpoznawać kolory, pierwsze, czego musisz się nauczyć, to stawiać pytania. A zatem musisz się nauczyć, jak pytać.
i jeszcze…
Posłuchaj, chłopcze, ja nie patrzę na kolory oczami. Mogę je poczuć węchem, mogę ja dotknąć rękoma albo je usłyszeć. Zielony kolor pachnie trawą; biały jest zimny, a jest go najwięcej, gdy spadnie śnieg…
Chłopiec uczy się zadawać pytania, ale także na nie odpowiadać. Uczy się nie tyko kolorów, ale przede wszystkim próbuje pojąć, czym jest życie – miłość, śmierć, cierpienie. Okazuje się, że życie, którego prawidła na chwilę zostają zawieszone w czasie cyrkowego spektaklu, nosi w sobie pewien absurd. A Człowiek woli żyć byle jak, by tego absurdu nie dotykać, by go nie ranił. Chłopiec na to się nie godzi – dlatego przyjmuje na siebie funkcję białego klauna, tego, który ma misję.
Poleciłabym tę książkę jednak dopiero gimnazjalistom.
Możesz kupić tutaj: Biały klaun
Wydawnictwo: Media Rodzina
Wymiary: 125 x 195 x 15
Oprawa: twarda
Ilość stron: 136
Rok wydania: 2013
ISBN: 978-83-7278-850-4
Dobrze napisane.
OdpowiedzUsuńWiesz, cieszy mnie, kiedy ktoś znajduje w książce, która mi nie odpowiada, jakieś wartości. Gdy książka "nie chwyta", zawsze najpierw zakładam, że jako czytelnik jestem na wiele z nich niewrażliwa, a nie, że są one kiepskie (chyba, że są kiepskie ;) ) A wielki kłopot mam kłopot z "Białym klaunem"... Musze po niego znów sięgnąć, bo nie lubię zostawiać książek.
Ale widzę odwrotny problem: jest sporo opowieści podejmujących tematykę uniwersalną, oderwanych od konkretu, wieloznacznych, ale są one zwichnięte (i tutaj przychodzą mi do głowy właśnie Mikołajewski i Widłak - ten sam, który w "Panu Kuleczce" czaruje poetycko ujmowaną codziennością). Miło byłoby się pospierać na ten temat :))
Witaj,
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa, co masz na myśli, mówiąc o "zwichnięciu". ja takowego u wymienionych pisarzy nie dostrzegam. Rzeczywiście byłoby fajnie o tym podyskutować. Zapraszam:)