Moja znajomość z twórczością Grzegorza Kasdepke rozpoczęła się przed kilku laty, kiedy to autor jeszcze nie bywał w telewizji, nie wygłaszał swoich poglądów i generalnie było Go jakby mniej, za to dobrych książek było jakby więcej. Wówczas to pokochałam Kubę i Bubę oraz dzieciaki z piaskownicy co to sięga „w świat”. Uznałam za udany „Bon czy ton” – ta szczypta humoru, walory edukacyjne, sprawna narracja... Potem przyszedł czas celebrycki i „Romans palce lizać”, i już mi się jakby odwidziało. Kasdepke porzucił tradycyjne pisarstwo na rzecz nowoczesnego (cezurę ustawiłabym gdzieś na rok 2006). Ja zarzuciłam czytanie Kasdepke. Nie przeczytałam więc „Zająca”, o którym autor z chlubą wypowiada się tak: „Zgodnie z oczekiwaniami książka "Zając" Grzegorza Kasdepke wywołała spore zamieszenie. (...) Historia opowiedziana w książce nie jest adresowana do małych dzieci - ale te starsze, podobnie zresztą jak ich rodzice, mogą być usatysfakcjonowane. Opowieść jest jednocześnie śmieszna i smutna , mroczna i pogodna, realistyczne i magiczna... Osoby, których oczekiwania wobec książek dla dzieci kończą się na radosnych historiach o motylkach i kwiatuszkach będą zszokowane. Mądrzejszych zapraszamy do lektury”. Potem Marta w bibliotece wypożyczyła audiobook „Poradnik hodowców aniołów”, który na dobre ugruntował moje przekonanie, że Kasdepke zmierza w rejony mi obce.
Audiobook, o którym dziś pisać zamierzam, bazuje na dwóch książkach wydanych jeszcze w pierwszym etapie twórczości autora. „Co to znaczy... 101 zabawnych historyjek, które pozwolą zrozumieć znaczenie niektórych powiedzeń” – rok 2002. „Powrót Bartusia czyli co to znaczy po raz drugi” – to rok 2005. Dlatego krótkie historyjki o Bartusiu, który zmaga się z frazeologizmami są dla mnie do przełknięcia. Doceniam trud, który autor wkłada w przybliżanie dzieciom wyrażeń i zwrotów, których dorośli używają dość często. Pojawiają się tu takie związki frazeologiczne jak „być kozłem ofiarnym”, „cienko śpiewać”, „coś komuś chodzi po głowie” czy „dawać za coś głowę”. Kiedy maluch spróbuje użyć zasłyszaną frazę, może być śmiesznie, a nawet kłopotliwie. Jak wtedy, gdy mały bohater szuka świecznika dla pani Halinki – koleżanki z pracy mamy, która to koleżanka – jak twierdzi rodzicielka – lubi być na świeczniku.Możecie się domyślić, gdzie próbuje się schować lub jak uratować mama, kiedy do uszu Pani Halinki dociera, co o niej myśli koleżanka z pracy.
Z przeszło pięciogodzinnego maratonu odsłuchowego wyłania się opowieść o rodzinie Bartka. Mama jest jak strażnik, która ciągle strofuje. Tata jest ciut gamoniem (tak myje okna, że aż szyby popękały), zdecydowanie za dużo gada, stąd potem frazeologiczne faux pas. I oczywiście iskry strzelają w jego relacji z teściową, babcią Marysią. Jest jeszcze dziadek i wujek Grześ, który najpierw czuje miętę, a potem dostaje kosza od pewnej pani. Stereotypowo i drażliwie o rodzinie. Kiedy odsłuchać raz na jakiś czas którąś z historii – może to tak nie drażni, ale gdy się słucha płyty na jeden raz, to ja zaczynam zgrzytać zębami.
Kolejne historie czytają naprzemiennie Hanna Kinder-Kiss i Leszek Filipowicz. Czytają poprawnie, z zaangażowaniem, ale bez wyjątkowego polotu. Dla mnie czytający książki dla dzieci jest tylko jeden i jest to Jerzy Stuhr – mistrz we wcielaniu się w krasnale i damy czy Mikołajka. Słucham właśnie w Trójce czytaną przez Mumio ksiażkę Marka Stokowskiego i mam poczucie, że oni też daliby radę:)
PS
Moje zdanie bywa odmienne od zdania dzieci. A frazeologizmy córka ma akurat w szkole, więc pozycja na czasie:)
ISBN: 978-83-7878-179-0
Czas nagrania: 5 godz. 46 min
Nośnik: 2 CD mp3
Data wydania: 2014-08-13
Wydawca: Biblioteka Akustyczna
Ilustracje: Ola Cieślak
Komentarze
Prześlij komentarz